Stało się – Witold Gombrowicz doczekał się nagrody własnego imienia. Wyceniona na 40 tysięcy złotych ma zostać przyznana w przyszłym roku za prozatorski debiut opublikowany w formie książki. Nagroda ta ma szansę dołączyć do najbardziej rozpoznawalnych w kraju, o co pomoże zadbać wdowa po pisarzu Rita Gombrowicz.
– W liście skierowanym do nas napisała, że jej mąż chciał otrzymać literackiego Nobla, po to by rozwścieczyć swoich przeciwników. Zaraz jednak dodała poważniej, by „jego twórczość została uznana” – mówił na konferencji Karol Semik, odpowiedzialny w Radomiu za kulturę.
Gombrowicz wielkim pisarzem był
Ta nagroda to rodzaj inwestycji w rozwój kultury. Jak zapewniał na konferencji prezydent Radomia Radosław Witkowski, dla miasta to niezwykle istotny obszar, również o charakterze promocyjnym. 40 tysięcy złotych nagrody ma zostać zebrane przy wsparciu sponsorów i mecenasów, zaś o tym, do kogo trafi, zadecyduje 7-osobowa kapituła.
Na razie nie wiadomo, kto będzie do niej należał, ale organizatorzy zapewniają o współpracy z literaturoznawcami, krytykami i twórcami literatury współczesnej. Wdowa po Gombrowiczu zgodziła się objąć patronat nad wyróżnieniem, zapewniając, że to dla niej zaszczyt.
Jak pisała w liście do Muzeum im. Witolda Gombrowicza, niewiele brakowało, by jej mąż otrzymał nagrodę Nobla: uważał, że jego literacki świat wyprzedza epokę i że Nagroda Nobla przyśpieszy uznanie, które, był przekonany, w końcu nadejdzie. Miał rację, bo 45 lat później jest tłumaczony na 39 języków.
W założeniu nagroda imienia autora „Ferdydurke” ma być przyznawana cyklicznie we wrześniu, podczas specjalnie zorganizowanego festiwalu literackiego.
Co ciekawe, muzeum zorganizowane wokół twórczości zmarłego pisarza mieści się 15 km na północ od Radomia, we Wsoli. Jej siedzibę stanowi pałacyk, który w pierwszej połowie poprzedniego wieku zamieszkiwany był przez brata Gombrowicza, Jerzego. Z tej okazji Witold wielokrotnie odwiedzał te okolice, ostatnim razem na krótko przed wybuchem wojny w 1939 roku.
Nic dziwnego, że Radomianie poczuwają się do duchowej dumy z pisarza, który właśnie we Wsoli pisał „Pamiętnik z okresu dojrzewania” oraz tworzył fragmenty swojej najgłośniejszej powieści, „Ferdydurke”. Nagroda im. Gombrowicza nie będzie jednak pierwszym świętem literatury w Radomiu – co dwa lata odbywa się tu bowiem Międzynarodowy Festiwal Gombrowiczowski, gromadzący setki teatrów z całego świata.
Nagrody jako sposób na rozwój kultury
Choć pytanie o to, po co organizować konkurs imienia Gombrowicza może wydawać się banalne, spróbujmy się nad tym zastanowić. Czy nagrodzenie autora pojedynczego dzieła kwotą 40 tys. złotych faktycznie wpływa na rozwój kultury czytelnictwa?
Warto pamiętać, że choć laur przypadnie tylko jednemu twórcy, organizacja wydarzenia przy okazji gali wręczenia wyróżnienia, wsparcie Rity Gombrowicz i skojarzenie Radomia z osobą słynnego pisarza jest popularnym sposobem na promocję – tak miasta, jak i samego autora „Ferdydurke”.
W tradycję przyznawania nagród w imię rozwoju życia kulturalnego w Polsce wpisuje się również Narodowe Centrum Kultury. Słynne są zwłaszcza dwa wyróżnienia przyznawane przez instytucję – Nagroda Historyczna im. K. Moczarskiego, organizowana wraz z „Gazetą Wyborczą” oraz Fundacją im. Kazimierza i Zofii Moczarskich oraz Nagroda „Cierpliwego Oka” im. Kazimierza Karabasza.
Ta pierwsza jest przyznawana autorowi najlepszej książki historycznej wydanej w Polsce w roku poprzedzającym bieżącą edycję konkursu. Zakres tematyczny i czasowy dotyczy historii Polski od odzyskania niepodległości w 1918 r. do współczesności.
Z uwagi na cel konkursu, którym jest popularyzacja książki historycznej w Polsce, jury liczy na obecność w konkursie nie tylko książek ściśle naukowych, ale też adresowanych do szerokiego grona czytelników – znakomitym przykładem są „Rozmowy z katem” Kazimierza Moczarskiego, patrona konkursu.
Nagroda im. Moczarskiego jest ważnym elementem edukacji historycznej, promując najbardziej wartościowe publikacje i najlepszych autorów z tej dziedziny. Wśród jury wyróżnienia zasiadał jeszcze do zeszłego roku prof. Władysław Bartoszewski, a do 2012 r. także prof. Andrzej Garlicki. W skład stałej kapituły wchodzą m.in. dr Andrzej Kunert, Tomasz Łubieński, dr Tomasz Makowski, prof. Henryk Samsonowicz (przewodniczący) oraz dyrektor Narodowego Centrum Kultury Krzysztof Dudek.
W zeszłym roku 50 tys. złotych nagrody ufundowanej przez NCK oraz „Temperówkę” Moczarskiego odebrał Karol Modzelewski za książkę „Zajeździmy kobyłę historii. Wyznania poobijanego jeźdźca”.
Twórca polskiej szkoły dokumentu
Nadawanie nagrodzie imienia żyjącego twórcy to rzadkość. W przypadku Kazimierza Karabasza, słynnego polskiego reżysera filmów dokumentalnych i teoretyka tej dziedziny sztuki, Narodowe Centrum Kultury zrobiło wyjątek, fundując laur.
Pierwszy raz wyróżnienie „Cierpliwe oko” im. Kazimierza Karabasza przyznano w 2010 r. podczas Festiwalu Mediów w Łodzi. Od tamtego czasu nagroda w wysokości 10 tysięcy złotych trafia do wyróżnionego w danym roku reżysera.
Co ciekawe, sam Karabasz jeszcze w zeszłym roku sam otrzymał nagrodę – Polską Nagrodę Filmową „Orły”, za całokształt twórczości. Jego kariera rozpoczęła się w latach 50., gdy wraz z Władysławem Ślesickim nagrali „Jak co dzień”.
Owocem ich współpracy były popularne dokumenty „Gdzie diabeł mówi dobranoc” oraz „Ludzie z pustego obszaru”. Dzięki obrazowi „Muzykanci” Karabasz zdobył Złotego Lwa w Wenecji – reportaż opowiadał o wspólnie koncertujących tramwajarzach.
Autobiograficzne „Spotkania”, opowiadające o wspomnieniach Karabasza i spotkaniach z najbliższymi, ukazały się w 2004 r. W teoretycznych rozważaniach na temat dokumentu i podczas pracy na Łódzkiej i Państwowej Wyższej Szkole Filmowej postulował cierpliwość jako cechę nadrzędną dokumentalisty. „Cierpliwe oko” to nie tylko nazwa nagrody jego imienia, ale także tytuł jednej z książek artysty, wydanej w drugiej połowie lat 70.
Jest postacią centralną i kluczową w dziejach polskiego filmu dokumentalnego, tym, kim dla amerykańskiej kinematografii był Robert Flaherty, dla brytyjskiej John Grierson, dla rosyjskiej Dżiga Wiertow – pisał o nim Mikołaj Jazdon, monografista Karabasza.
Artykuł powstał we współpracy z Narodowym Centrum Kultury.