Doping i narkotyki w sporcie. Pokusy są w każdej dyscyplinie
Małgorzata Bilska
17 maja 2012, 15:32·7 minut czytania
Publikacja artykułu: 17 maja 2012, 15:32
Z dr. Andrzejem Pokrywką, dyrektorem Instytutu Sportu, rozmawia Małgorzata Bilska.
Reklama.
Małgorzata Bilska: Co to jest doping?
Andrzej Pokrywka: Definicja dopingu ewoluowała od 1889 roku, kiedy po raz pierwszy użyto tego słowa w leksykonach do określenia mieszanki opium i narkotyków stosowanej u koni. Najnowsza definicja jest dziełem Światowej Agencji Antydopingowej (WADA, z ang The World Anti-Doping Agency), która przejęła od Komisji Medycznej MKOL rolę głównego koordynatora walki z dopingiem w sporcie. Obejmuje ona 8 punktów, które opisują różne wykroczenia. Powszechnie za doping uznaje się substancję lub metodę, która może poprawić osiągnięcia sportowców i jest potencjalnie niebezpieczna dla ich zdrowia, a czasem życia.
Śmierć na oczach kibiców
Można wskazać konkretne wydarzenia, które przesądziły o rozpoczęciu systematycznej walki z dopingiem?
- Jeden z najbardziej znanych przypadków to zgon duńskiego kolarza Knuta Jensena podczas drużynowego wyścigu na 100 km, na igrzyskach olimpijskich w Rzymie w 1960 r. Przyczyną śmierci było zastosowanie amfetaminy i ronikolu. Inny spektakularny przypadek – zgonów w sporcie zawodowym było wówczas bardzo dużo – dotyczył Toma Simpsona, jednego z najlepszych ówczesnych kolarzy. W 1967 roku, w trakcie wyścigu Tour de France, zmarł na oczach całego świata (wyścig był transmitowany przez większość telewizji). Również okazało się, że przyczyną był doping. Wtedy powstała Komisja Medyczna Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, której głównym zadaniem była walka z dopingiem w sporcie.
Minęło prawie pół wieku, co się zmieniło?
Do momentu opracowania skutecznej metody wykrywania dopingu erytropoetyną (EPO), tylko w zawodowym kolarstwie, w krótkim czasie, odnotowano ponad dwadzieścia zgonów związanych z jej stosowaniem. Od chwili, gdy doping EPO przestał być problemem dla analityków, takie przypadki nie miały miejsca. Dzisiaj karane jest stosowanie substancji dopingujących, ale także ich posiadanie, namawianie do ich stosowania, niestawienie się zawodnika na kontrolę, łamanie zasad dotyczących obowiązku informowania przez zawodnika o swoim miejscu pobytu itd.
Jak jest z dopingiem w piłce nożnej?
- Piłkarze stanowią największy odsetek, ok. 12 proc., spośród kontrolowanych sportowców na świecie. Nic dziwnego, skoro uprawiają jedną z najbardziej popularnych dyscyplin. W Polsce jest to tylko 4 proc, gdyż działająca w naszym kraju Komisja do Zwalczania Dopingu w Sporcie zalicza piłkarzy do grupy mniejszego ryzyka wśród potencjalnych dopingowiczów. W światowym futbolu odnotowano przypadki dopingu, także podczas imprez najwyższej rangi. Wykryto głównie stosowanie substancji stymulujących, takich, jak efedryna czy kokaina. Na przełomie XX i XXI w. piłka nożna zmagała się z problemem anabolików, ale okazało się, że w dużej mierze był to wynik spożywania suplementów diety i odżywek, zanieczyszczonych lub zafałszowanych środkami anabolicznymi. Przeprowadzono analizy takich produktów w laboratorium antydopingowym w Kolonii. Po przebadaniu ponad 600 preparatów dostępnych na rynku okazało się, że 15 proc. z nich zawierało zabronione środki anaboliczne. Badania były kontynuowane w innych ośrodkach. Wykazały, że w produktach oferowanych sportowcom jako suplementy lub odżywki, mogą znajdować się substancje psychoaktywne lub diuretyki.
Niedawno podczas meczu 1/4 finału Pucharu Anglii Fabrice Muamba doznał zawału. Potem, podczas meczu ligi włoskiej, na boisku zmarł 26-letni Piermario Morosini. Nie wykazano związku z dopingiem, ale to są młodzi, zdrowi, wysportowani ludzie. Jak to wytłumaczyć?
Daleki jestem od łączenia tych przypadków z dopingiem. Może więcej na ten temat mogliby powiedzieć kardiolodzy, specjaliści medycyny sportowej. Trudno o jednoznaczną ocenę. Zwłaszcza, że podobne zdarzenia dotyczą sportowców, którzy – przynajmniej teoretycznie – nie powinni mieć problemów z dostępem do odpowiedniej opieki medycznej i diagnostycznej.
Narkotyki w sporcie
Które z dyscyplin są najbardziej narażone na stosowanie dopingu?
- Pokusy są w każdej dyscyplinie. Na pewno są to sporty wytrzymałościowe: kolarstwo, biegi długodystansowe, biegi narciarskie, biathlon itd. Ale także sporty ekstremalne. Tu mamy inny typ dopingu, choćby przy użyciu kanabinoidów czyli marihuany i haszyszu, o czym mało kto wie.
Wypalenie skręta poprawia wyniki sportowców?
- THC (tetrahydrokanabinol), składnik marihuany czy haszyszu, może pomagać w sportach ekstremalnych (snowboard, downhill itd.). Zawodnik stosujący kanabinoidy chce obniżyć u siebie uczucie lęku i pozwolić sobie na ryzyko, którego inaczej by nie podjął. THC łagodzi stres przed rywalizacją lub po, może też hamować efekty działania stymulantów użytych przed, lub w trakcie zawodów. Za palenie marihuany grozi dyskwalifikacja.
Szkoda, że nikt o tym wspomniał podczas debaty nad legalizacją marihuany.
W Polsce mieliśmy bardzo duży problem z marihuaną na przełomie XX i XXI w. Byliśmy trzecim laboratorium na świecie pod względem ilości wykrywanych przypadków dopingu THC. Wyprzedzały nas tylko Belgia i Francja. Od roku 2004, gdy kanabinoidy weszły na podstawową listę środków zabronionych w sporcie, problem ich używania przez naszych sportowców został mocno ograniczony.
Legalizacja to dobry pomysł?
Nie wiem. Czytam wypowiedzi różnych osób, które przyznają, że w młodości paliły jointy i nic im nie jest. Ale niewiele z nich ma świadomość, że przez te lata powstały nowe odmiany Cannabis o wyższej zawartości THC. Z badań naukowych wynika, że zawartość substancji czynnych w jednym papierosie, od lat sześćdziesiątych XX wieku do dzisiaj, mogła się zwiększyć nawet czterdziestokrotnie.
Doping ma długą tradycję. Już starożytni stosowali wyciąg z pewnych grzybów i środki ze skóry ropuchy...
- Każdemu typowi rywalizacji w dziejach towarzyszyła chęć bycia lepszym, czasem za wszelką cenę. Z opisów pożywienia (naturalne substancje roślinne) zalecanego tym, którzy startowali w igrzyskach w starożytnej Grecji, wiemy, że zawierało ono substancje dopingujące. Tak byśmy nazwali je dzisiaj, bo są na liście środków zabronionych. Pierwsza kontrola antydopingowa jest datowana na XVI w. p.n.e. - podczas igrzysk w Tebach zawodnikom nie wolno było spożywać wina. Przed wejściem na stadion stał dyżurny kapłan, który używając nosa jako detektora, sprawdzał wydech atletów.
Astma Marit Björgen
Sport zawodowy to biznes, na wyniki sportowców pracują sztaby ludzi. Nie tylko marihuana jest „udoskonalana”, substancje dopingujące pewnie też?
- To prawda. Kiedyś sport to był rynek wtórny dla środków farmakologicznych, które były opracowywane na potrzeby medycyny. Później pojawiły się substancje stworzone dla wojska, np. dla armii radzieckiej, która walczyła w Afganistanie, lub do badań kosmicznych - pomagały kosmonautom w adaptowaniu się do niskich temperatur, itd.. Dzisiaj wytwarza się związki chemiczne, których głównym celem jest wspomaganie farmakologiczne sportowców. W reakcji na to pojawiają się nowe ograniczenia.
Ostatnio WADA przepisy łagodzi. Głośny był konflikt Justyny Kowalczyk z Marit Björgen o lek na astmę, którego składnikiem jest zabroniony formoterol. Od 1 stycznia br. Symbicort, w określnych dawkach, może już stosować każdy chory sportowiec, bez ubiegania się o tzw. wyłączenie terapeutyczne.
- Nie jest tak, że jeśli dany lek zawiera substancję znajdującą się na liście środków niedozwolonych, sportowcy, gdy są chorzy, nie mogą jej stosować. W przypadku niektórych leków, w zależności od drogi ich podania (np. przez inhalację) można to robić bez żadnych przeszkód. Na inne trzeba uzyskać tzw. wyłączenie dla celów terapeutycznych (TUE), czyli zgodę na używanie konkretnego leku, który jest niezbędny w leczeniu danej jednostki chorobowej. Problem dopingu lekami na astmę został mocno wyolbrzymiony. Dotyczył konkretnego preparatu stosowanego w formie wziewnej. Leki zawierające tę samą substancję czynną, stosowane doustnie czy dożylnie, są w sporcie zabronione. Jeśli chodzi o formoterol, liczne badania wykazały, że jego stosowanie u osób zdrowych nie zwiększa zdolności wysiłkowych, nie poprawia wyników sportowców.
O co chodziło w aferze z Norweżkami?
Problem w mediach był źle postawiony. Z punktu widzenia przepisów ten lek nie jest substancją dopingującą. Wątpliwości mogły budzić tylko kryteria uznania sportowca za chorego. Do końca 2011 r., aby używać Symbicort, sportowiec musiał mieć TUE. Odpowiednia komisja medyczna musiała uznać, że jest astmatykiem. Gdy zawodnik wykazywał jakieś objawy astmy podczas testów potwierdzających nadreaktywność oskrzeli, ale nie w takim stopniu, by jednoznacznie uznać go za astmatyka, nie dostawał zgody na zażywanie formoterolu. A może, gdyby mógł brać mniejsze dawki, uzyskiwałby pełną sprawność na zawodach?
Inne substancjei budzą podobne kontrowersje?
- Była ciekawa i głośna sprawa z testosteronem przed igrzyskami w 2008 r. w Pekinie. Media informowały o genetycznym oszustwie. Badania szwedzkich naukowców wykazały etniczne różnice genotypu enzymu odpowiedzialnego za przejście wolnego testosteronu w glukuronian. Okazało się, że u dużej części populacji Azjatów, nawet spożywanie testosteronu nie powoduje zwiększenia wartości wskaźnika T/E (testosteronu do epitestosteronu). Na podstawie tego parametru przez długi czas oceniano, czy sportowcy stosują steroidy anaboliczno - androgenne.
Azjaci obalili normy ustalone przez WADA?
- Aż tak bym tego nie interpretował, raczej wymusili niestandardowe postępowanie podczas kontroli. Historia ze wskaźnikiem T/E ma swój początek podczas igrzysk olimpijskich w Moskwie, które były „najczystsze” w historii igrzysk, odkąd wykonywano badania antydopingowe. W Moskwie nie stwierdzono żadnego przypadku pozytywnego. Ale rok później zespół prof. Manfreda Donike z Kolonii raz jeszcze przeanalizował próbki moczu sportowców pobrane w Moskwie. Okazało się, że u ponad 2 proc. mężczyzn i 7 proc. kobiet poziom testosteronu był podwyższony. Na tej podstawie prof. Donike wprowadził do analityki antydopingowej wskaźnik T/E jako pośredni dowód na stosowanie dopingu steroidami anaboliczno - androgennymi. Przez długi czas nie mieliśmy metody, dzięki której moglibyśmy rozróżnić testosteron endogenny od egzogennego, czyli naturalnie wytwarzany przez organizm, od podawanego z zewnątrz.
Dziś dysponujemy odpowiednią wiedzą i umiejętnościami, które pozwalają nam we właściwy sposób podejść do analiz próbek sportowców z różnych grup etnicznych.
Laboratorium będzie mieć więcej pracy w związku z EURO 2012?
- Od ponad roku przygotowujemy się do spełnienia wymagań UEFA stawianych laboratoriom antydopingowym. Są one nawet ostrzejsze, niż te narzucone przez WADA. Spokojnie czekamy na decyzję, które z trzydziestu trzech laboratoriów antydopingowych na świecie będzie obsługiwać EURO 2012.
Może np. laboratorium ukraińskie?
- Na Ukrainie nie ma akredytowanego przez WADA laboratorium antydopingowego.