Plaga kolejnych zatruć dopalaczami ponownie nawiedziła całą Polskę. I mimo że podobna sytuacja miała już miejsce kilka lat temu, rząd wciąż nie znalazł żadnego rozsądnego pomysłu jak skutecznie sobie z tym problemem radzić. Widząc bezsilność władz, sprawę w swoje ręce postanowił wziąć Główny Inspektorat Sanitarny i, idąc z duchem czasu, umieścił na swoim kanale na You Tube (jak na razie) dwa filmiki, mające zniechęcić młodych do zażywania dopalaczy.
Po publikacji pierwszego nagrania w internecie rozpętała się istna burza hejtów. Że gra aktorska mizerna i sztuczna, a sytuacja nierealna i abstrakcyjna. Że co to za diler, który wygląda jak stereotypowy diler i nie słyszy nadchodzących policjantów (którzy nawiasem mówiąc pojawiają się wraz z radiowozem kompletnie znikąd). Że właściwie to który normalny nastolatek powiedziałby do gościa próbującego mu wcisnąć narkotyki „oddalam to pytanie”. I w ogóle skąd to nawiązanie do sławnego zdania pani komisarz Bieńkowskiej? Kompletna porażka.
Drugie wideo okazało się niewiele lepsze. „Raperzy znad Świny. Raper Alpa i raper Gisu”. Czyli chcemy być „fajni”, nagrywamy kawałek hiphopowy żeby dotrzeć do dzieciaków. Pomimo gangsterskiej otoczki i ciężkiego bitu, wychodzi zupełnie sztywno i niemrawo. Naciągane. Poza tym flow kiepskie, rymy słabe i rapowane jakby zupełnie poza muzyką. Kolejna klapa. Wystarczy spojrzeć na liczbę negatywnych ocen i komentarzy na You Tube.
Filmiki zdają się więc nie mieć ani jednego pozytywu i wydaje się, że naprawdę są zupełną porażką GIS-u. To jednak tylko pozory.
To miał być viral
Nie od dziś wiadomo, że najdziwniejsze, najbardziej niedorzeczne, absurdalne i po prostu głupie filmiki cieszą się w sieci największa popularnością. Pierwsze z brzegu przykłady: „To je amelinum, tego nie pomalujesz!” (4,6 mln wyświetleń na YT), „Daj kamienia” (ponad 2 mln wyświetleń) „Jestem hardkorem! (ponad 3 mln wyświetleń). Te nagrania nie są profesjonalne, inteligentne, ani też nie niosą ze sobą głębokiego przesłania. A jednak, mimo to stały się ogromnie popularne. Czyż właśnie nie tego typu sukces odniosły spoty GIS-u?
Pierwszy filmik z dilerem, w momencie powstawania tego tekstu (4 dni po publikacji), ma na YouTube już ponad 1 mln wyświetleń, z kolei video z raperami – 213 tys., i to zaledwie kilkanaście godzin po zamieszczeniu go w serwisie. Nie sposób stwierdzić, czy efekt wywołany przez nagrania był zamierzony. Przypuszczam jednak, że tak. Świadczy o tym ciągle powtarzająca się fraza „oddal to pytanie”, równie absurdalna, co same spoty, ale przede wszystkim tak samo niedorzeczna jak wcześniej wspomniane hity internetu i przez to właśnie tak samo wpadająca w ucho. Czy nie wygląda to na celową próbę stworzenia virala?
Nie ważne co mówią, ważne że mówią
Bez względu jednak na zamiary GIS-u, próba ta okazała się bardzo udana. Filmiki, mimo ogromnej krytyki są faktycznie popularne i rozprzestrzeniają się po sieci coraz dalej. A przyczyniają się do tego nie tylko internauci, lecz także same media. A czy właśnie nie o to chodzi? Przecież im rozgłos większy, tym większa szansa, że filmik dotrze do szerokiego grona odbiorców i obrzydzi komuś dopalacze (choćby przez skojarzenie, że skoro filmik to obciach, to takie są też i same dopalacze). Poza tym, jak głosi słynna maksyma XXI wieku: „nie ważne co mówią, ważne że mówią”.
A czy ktokolwiek wcześniej słyszał o jakimkolwiek innym antydopalaczowym materiale GIS-u? Wątpię, choć takowy istnieje. Filmik trwa 18 minut i składa się głównie z wypowiedzi osób uzależnionych od dopalaczy, przeplatanych wypowiedziami ekspertów. I mimo że został umieszczony na YT już ponad rok temu, ma zaledwie 46 tys. wyświetleń. Dlaczego? Jest po prostu zbyt długi, mało interesujący i nie jest wcale „bekowy”.
A niestety, internet rządzi się swoimi twardymi prawami. Często bowiem dane materiały osiągają ogromną popularność wbrew jakiejkolwiek logice i na przekór wszelkim oczekiwaniom. Zatem stworzenie spotu, który zwracałby uwagę na jakiś palący problem społeczny, a jednocześnie był na tyle chwytliwy, by dotarł do licznych odbiorców, jest szalenie trudne. Filmikom GIS-u jednak się to udało. I każdy może zarzucić im, że są kiepskie, obciachowe i nieprofesjonalne. Ale nic nie zmieni faktu, że są popularne. Choćby zatem tylko z tego powodu wielkie chapeau bas dla GIS-u. A jeśli zrobili je w ten sposób celowo – wówczas nie tylko ściągam czapkę z głowy, lecz także kłaniam się w pas.