
Reklama.
– Myślę, że coś się zmieniło już po wyborach. On po prostu uwierzył, że te oddane na niego głosy to głosy oddane na Pawła Kukiza, a nie na pewną ideę, którą miał uosabiać. Wiele razy powtarzałem mu, że on jest symbolem chęci Polaków do zmiany obecnego porządku. I że akurat tak to się poskładało, że trafiło na niego. Że on akurat miał potrzebną do tego charyzmę, ale przede wszystkim trafiliśmy na odpowiedni czas. A on pomyślał po prostu, że teraz to on będzie rozdawał karty w polskiej polityce – mówi Patryk Hałaczkiewicz z Ruchu na rzecz JOW i były szef sztabu Pawła Kukiza.
Były współpracownik Kukiza jest przekonany, że muzyka poniosła nadmierna pewność siebie, która pojawiła się w momencie, kiedy okazało się, że popiera go aż 20-procent wyborców. Wówczas, jak przypuszcza Hałaczkiewicz, Kukiz zrezygnował na dobre z gry zespołowej, odciął się od środowisk, które go wypromowały (Bezpartyjni Samorządowcy, Ruch na rzecz JOW) i postanowił samodzielnie pokierować kampanią do parlamentu. Zmonopolizował też zagadnienie "jednomandatówek", chociaż - jak podkreśla Hałaczkiewicz, na dobre zaangażował się w walkę o zmianę ordynacji wyborczej dopiero trzy lata temu.
– Uznał po prostu, że po takim wyniku to on będzie zarządzał jednoosobowo naszym wspólnym projektem. Choć umawialiśmy się na zupełnie inne zasady. Umawialiśmy się na podejmowanie decyzji oddolnie, a jak ktoś teraz popatrzy na zaprezentowany na jego Facebooku schemat podejmowania decyzji w jego Ruchu, to wszystko zatwierdzane będzie osobiście przez niego. Jak w partii politycznej. Nam po prostu przestał ufać. Nie wiem dlaczego – stwierdził.
Hałaczkiewicz uważa, że Kukiz zachował się "nielojalnie" wobec wspierających go środowisk, a po niezwykle udanej kampanii prezydenckiej, nie pofatygował się nawet, żeby komukolwiek podziękować. – Paweł nigdy nie przyjechał podziękować swojemu sztabowi za pracę na jego rzecz. Nie mówię o mnie, ale o chłopakach, którzy siedzieli w biurze dzień i noc. I robili to na zasadzie wolontariatu. Wystarczyło krótkie spotkanie i jedno słowo - dziękuję.
Źródło: Gazeta Wyborcza