Zanim para młoda usłyszy kościelne dzwony, często musi przebrnąć przez trudniejszą sprawę niż narzeczeństwo. Intercyza, bo o niej mowa, chociaż coraz bardziej popularna, zamiast godzić przyszłych małżonków, sieje zamęt. Do tego stopnia, że wiele par ponownie zastanawia się nad tym, czy ślub w ich wypadku jest aby na pewno dobrym pomysłem.
Co moje, to twoje? Oj, nie dzisiaj
Weronika Karwińska, absolwentka pedagogiki, mieszkanka Warszawy bierze niedługo ślub. – To nie lada przedsięwzięcie – mówi. – Lista gości, rezerwacja lokalu, kwiaty, jedzenie, suknie... – wymienia. Do listy zmartwień ostatnio doszło jeszcze jedno. Jej narzeczony poprosił ją o podpisanie intercyzy. – Staram się go zrozumieć, ale przyznam szczerze, że czuję się tak, jakby odgórnie skazywał nasze przyszłe małżeństwo na porażkę. Jeszcze nie podpisałam, ale chyba to zrobię, bo co niby mam zrobić. Mogę jeszcze ewentualnie zerwać zaręczyny i uciekać, gdzie pieprz rośnie, ale nie wyobrażam sobie życia bez mojego narzeczonego – mówi.
Przypadek 29-latki nie jest wcale odosobniony. Intercyza, czyli przedmałżeńska umowa o rozdzielności majątkowej, jest teraz bardzo modnym sposobem na zabezpieczenie się na wypadek "gdyby nie wyszło". Podobne umowy najczęściej zawiera się przed ślubem, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby podpisać ją już w trakcie małżeństwa. Tylko że dla niektórych to cyrograf, a nie umowa podpisana na prośbę ukochanej osoby.
Na forach internetowych poświęconych tematyce ślubnej spanikowane przyszłe panny młode – bo to jednak one w większości są proszone podpisanie intercyzy – dzielą się między sobą poradami i nawzajem pocieszają.
Bo mało zarabiasz, bo nigdy nie wiadomo, bo rodzice kazali
Kiedy najczęściej decydujemy się na rozdzielność majątkową? – Och, o tym można by mówić ze dwa tygodnie na jednym wydechu – mówi nam Anna Tarczyńska, radca prawny, która od ponad dwóch lat prowadzi bloga poświęconego m.in. tematyce intercyzy. Niewiele natomiast wiadomo na temat dokładnych liczb – nie ma żadnego oficjalnego rejestru intercyz. – To prawda, nie ma ten temat żadnej wzmianki, co utrudnia stwierdzenie, ile osób rzeczywiście decyduje się na rozdzielność majątkową – mówi ekspertka. Ze szczątkowych informacji wiadomo jednak np., że w 2009 roku było ich ok. 40 tys. – tyle par stawiło się u notariusza lub w Sądzie, żeby podzielić majątek.
Przyczyn, dla których narzeczeństwo decyduje się na zawarcie takiej umowy jest sporo. Ale spośród nich można wyszczególnić kilka, które rzucają się w oczy. Myśli o rozdzielności majątkowej pojawiają się często wtedy, kiedy przyszły małżonek albo małżonka zarabiają znacznie mniej. Nie jest tak w przypadku Weroniki, od której zaczęliśmy temat, ale, choć ona i jej narzeczony przynoszą co miesiąc podobne kwoty, 29-latka ma na to swoją teorię. – Wydaje mi się, że on jest przekonany, że wkrótce zacznie zarabiać znacznie więcej ode mnie. W pracy od dawna mówi się o jego awansie, a wtedy wiadomo, pensja w górę. Ja nie mam takiej perspektywy, dlatego wydaje mi się, że może chodzić właśnie o to – opowiada.
Drugim popularnym powodem jest to, że jeden z przyszłych małżonków już się czegoś dorobił i chce mieć pewność, że gdyby doszło do rozwodu, mieszkanie, samochód albo odziedziczony po rodzicach majątek, nie przejdzie w ręce byłej małżonki. – Mam mieszkanie, które jeszcze na studiach dostałem od rodziców. Jestem szczęśliwym mężem od trzech lat i nie mamy rozdzielności majątkowej. Jeśli mam być szczery, to trochę żałuję, że nie miałem odwagi jej zaproponować. Nie wiem, co będzie w przyszłości, na razie nam się układa, ale przecież nigdy nie wiadomo, co przyniesie przyszłość – mówi nam Bartek, pracownik kancelarii prawnej ze stolicy.
Bo intercyza, przez jednych postrzegana jako dowód braku zaufania, przez innych staje się symbolem współczesnego modelu małżeństwa, gdzie równie ważne, co budowanie wspólnej teraźniejszości i przyszłości, jest poczucie niezależności. A przy okazji intercyza to dowód na zdroworozsądkowe podejście do małżeństwa, co prawda pozbawiona romantycznej otoczki. – Tak właśnie tłumaczył mi to mój narzeczony. To praktyczne. Skoro tak, to będę dla niego praktyczna, chociaż wcale mi się to nie podoba – mówi Weronika, która już wkrótce wyjdzie za mąż i złoży podpis pod intercyzą u notariusza.
Dla jednej ze stron, osobne majątki w małżeństwie mogą być nie do pomyślenia, ale kiedy pomyśleć, że ok. 30 proc. par w ogóle nie rozmawia o pieniądzach, intercyza może odegrać nagle rolę pozytywnego bohatera i spuścić powietrze z tabu nazywanego pieniędzmi. To na pewno może zwiększyć szanse pary na "żyli długo i szczęśliwie" i pomóc im uniknąć losu ok. 60 tys. par rocznie, których małżeństwo kończy się rozwodem.
Za pół roku wychodzę za mąż. Wszystko byłoby cukierkowo, gdyby nie fakt, że mój przyszły mąż chce podpisać ze mną intercyzę. Uważa, że lepiej, aby każde z nas dysponowało i rozporządzało własnymi pieniędzmi. Ja uważam, że on mi nie ufa i zakłada, że nasz związek się rozpadnie i to jest jego zabezpieczenie. Nie jesteśmy jakimiś krezusami. Ja pracuję w przychodni stomatologicznej, a mój narzeczony ma własną firmę budowlaną. Nie wiem, po prostu nie rozumiem po co nam ta intercyza. To tak jakby mówił, że mi nie ufa.