Niezapowiedziani goście, a w domu bałagan. Gospodarzom jest wstyd albo udają, że im wstyd, bo tak wypada. Przepraszają, tłumaczą się. Goście mówią, że nie szkodzi, bo to oni są niezapowiedziani, przecież wiedzą, że zwykle w tym domu jest czysto. No i bez przesady, przecież nie jest tak źle.
Wymknęło się spod kontroli
Presja czystości w społeczeństwie jest bardzo duża. Programy telewizyjne, w których schludnie wyglądające prezenterki uczą nas trików sprzątania, na całym świecie od lat są bardzo popularne. Ludzie chcą wiedzieć co zrobić, żeby nie żyć w chlewie, ale się przy sprzątaniu nie zmęczyć. Bo porządkowanie to przecież męczarnia. Trudno znaleźć kogoś, kto twierdzi, że jest inaczej.
Po co widzom programy o sprzątaniu? Z dyskusji na forach internetowych wynika, że działa to po pierwsze motywująco, po drugie to skarbnica wiedzy o tym, jak pozbyć się brudu, który wydaje się nie do pokonania. A po trzecie, oglądając je, można poczuć się lepiej. Bo w tych programach pokazane są skrajne przypadki ludzi, którzy zupełnie nie radzą sobie z bałaganem, nie widzą związku przyczynowo-skutkowego między czynnością brudzenia a samym brudem. Albo poprzez ciągłe zaniedbywanie z powodu braku czasu i siły sytuacja wymknęła się spod kontroli.
– Takie programy nas śmieszą, bo sprowadzają kwestię sprzątania do poziomu absurdu. Żeby nasz dom tak wyglądał, trzeba by było poświęcić chyba całe życie na sprzątanie. Z drugiej strony mają funkcję poprawiania nastroju oglądających – ona ma taki chlew, a ja mam tylko brudne okna – mówi dr Aleksandra Sarna psycholog społeczny i kulturowy z katowickiego SWPS.
W większości tych przypadków przydałby się Herkules, który oczyściłby te domy jak stajnię Augiasza – rwącym strumieniem rzeki. Taki widok powoduje, że zestresowani ludzie rozglądają się po swoich kątach i myślą, że nie jest tak źle, a nawet jest czyściej niż u niechlubnych bohaterów programu.
Paca energochłonna
W sprzątanie ludzie wkładają bardzo dużo energii i można to udowodnić za pomocą objaśnienia zjawiska entropii. Odnosi się ona do wszystkiego na świecie, ale najlepiej wytłumaczyć ją właśnie na przykładzie powstawania bałaganu i pozbywania się go. O wiele łatwiej i szybciej powstaje bałagan niż da się go uporządkować. W powstawanie bałaganu nie wkłada się prawie wcale energii, a usuwanie go powoduje, że potem mało kto ma siłę podnieść się z kanapy.
Bałagan powstaje nawet kiedy dbamy o to, żeby nie powstał. Dlatego nie warto denerwować się, że bardzo staramy się nie bałaganić, a to i tak się dzieje. Nie mamy na to wpływu i nie oznacza to, że jesteśmy złymi gospodarzami w naszym domu. Entropia to po prostu ciągłe rozpadanie się elementów i jedyne co możemy zrobić, to zadbać o to, żebyśmy odkładali wszystkie przedmioty na swoje miejsce. Oczywiście nie mamy wpływu na kurz i brud. To argumenty, które powinny przekonać ludzkość, że bałagan, ale nie duży brud, nie są powodem do wstydu.
Śmierdzący leń
Ludzie martwią się, że ten niezapowiedziany gość, widząc w ich mieszkaniu bałagan pomyśli – ale lenie! A nikt nie chce być tak postrzeganym. Lenistwo to w XXI wieku wielka wada. W naszym świecie nie można, poza wakacjami, pozwolić sobie na bycie leniwym, bo to zaprzeczenie nowoczesnego modelu człowieka. Leniwa synowa to koszmar każdej teściowej.
Skąd wzięła się ta presja sprzątania domu? Zanim pojawiły się reklamy i kablówka, generalne porządki w domu robiono dwa razy w roku – na Wielkanoc i na Boże Narodzenie. Dopiero koncerny produkujące środki czystości, brzydko nazywane detergentami, nakręciły spiralę obsesyjnego myślenia o tym, że pierwsza część dnia wolnego od pracy powinna być poświęcona na sprzątanie. W wielu domach tradycja wspólnego sprzątania jest tak silna, że każdy domownik wie, że w sobotę rano, aż do momentu obiadu, wszyscy biegają po domu ze ściereczkami i odkurzaczem.
– To jest raczej presja ładnego obrazka, który przedstawiają nam media. W telewizji i w prasie widzimy jak dom powinien wyglądać, a kiedy nasz wygląda gorzej, odczuwamy dyskomfort. Na to, że czujemy, iż musimy mieć porządek w domu wpływa również wychowanie, szczególnie dotyczy to kobiet. Od dziecka mają wkładane do głowy, że jeśli nie potrafią utrzymać domu w czystości, to oznacza, że się nie sprawdzają. Taka jest ich rola, ich obowiązek – mówi psycholog.
Programy telewizyjne o sprzątaniu są również reklamami. Świetnym dowodem na to jest przykład naszej polskiej Perfekcyjnej Pani Domu, która w telewizji prezentowała środki czystości marki sponsorującej program. Teraz, kiedy jej show został zdjęty z anteny, uczy nas banałów w reklamach telewizyjnych. Na przykład jak za pomocą reklamowanego ręcznika jednorazowego spowodować, że okna będą czyste i bez smug. To kolejny problem, kiedy przychodzą goście – smugi na oknach – czyli oznaka, że nie chciało nam się porządnie wypucować szyb.
Czysta filozofia
W księgarniach książek o sprzątaniu jest już niemal tak samo wiele, jak tych kucharskich. Oto opis wydawcy książki „Sztuka sprzątania. Uporządkuj swój dom i swoje życie” Dominique Loreau – Jaki jest cel sprzątania?(…) Poza dobroczynnym działaniem, jakie czyste i uporządkowane miejsce ma na nasze samopoczucie, sprzątanie pozwala również oczyścić nasze serce i umysł. Może ono stać się przyjemnością, sztuką, ćwiczeniem duchowym: wystarczy w tym celu odnaleźć w sobie pragnienie życia dla siebie, we własnym domu, a także sięgnąć do uniwersalnych prawd. Po to, by zwiększyć poczucie własnej wartości. Aby pozostawać w harmonii z wnętrzem swojego domu. Aby lepiej radzić sobie w każdej sytuacji, prowadzić zrównoważone życie, zachować dobre samopoczucie.
Można więc pomyśleć, że sprzątanie ma ścisły związek z życiem duchowym. Dlatego kiedy ktoś zdemaskuje czyjś bałagan, może dojść do wniosku, że nie tylko higiena osobista jest mu obca, lecz także duchowa. Taki człowiek zupełnie traci na wartości.
Presja czystościDlaczego tak dużą wagę przywiązuje się do sprzątania? Dla wielu ludzi zaproszenie gości do domu wiąże się ze stresem. Sprzątają wtedy każdy kąt, nawet wewnątrz szafek. Nigdy nie wiadomo, gdzie zajrzy gość, najważniejsze żeby nie odkrył tajemnicy – małych, puszystych kotów – zlepku kurzu, włosów i paprochów z ubrań.
– Jeżeli ktoś nas odwiedza, to dlatego, że nas lubi albo ma do nas jakiś interes. Żadna z tych sytuacji nie zakłada, że mamy do czynienia z inspekcją Sanepidu. Tłumacząc się z bałaganu sami pokazujemy na te niedociągnięcia. Nie chodzi o to, żeby mieszkać w sterylnym pomieszczeniu. Nikt nie czuje się komfortowo w takim domu, boimy się, że coś pobrudzimy albo zepsujemy – zwraca uwagę dr Sarna.
Ludzie sprzątają tak, jakby mieli nadzieję, że kiedyś uda im się zrobić to raz na zawsze. Tak rodzi się rytuał, przez który weekend wielu rodzin wygląda zawsze tak samo. Może się wydawać, że w sobotę sprzątanie jest po to, aby oczyścić dom ze wstydu, a niedzielny kościół po to, żeby oczyścić sumienie i duszę.
– Boimy się, że goście pomyślą, że jesteśmy nieudolni, niezorganizowani. Bałagan może oznaczać, że nie radzimy sobie z obowiązkami, sobą. Paradoksalnie jest odwrotnie. Bo zwykle ludzie, którzy mają bałagan w głowie mają często dom wysprzątany na błysk. Często nerwicowcy przykładają dużą wagę do sterylnego porządku. Ludzie, którzy mają poukładane w głowie pozwalają sobie na bałagan – podsumowuje doktor Aleksandra Sarna.
Sprzątaniem można zamaskować prawdziwy chaos, który powstał w życiu. Dlatego przed gośćmi wstydzimy się tego brudnego mieszkania, bo wstydzimy się naszego osobistego bałaganu – to może być wniosek płynący z poradników dla perfekcyjnej pani domu. Popularne w sieci powiedzenie, że bałagan na biurku oznacza bałagan w głowie wielu ludzi bierze sobie podświadomie do serca. A to wina presji. Nie trzeba jej ulegać, tylko żyć tak, żeby to nam było wygodnie – w granicach zdrowego rozsądku.