Polak na wakacjach to nie tylko osławione fortece z parawanów nad morzem. Rodzimi turyści odkrywają też uroki podróżowania na kółkach, a coraz więcej fanów zyskują samochody z przyczepą i kampery, które wielu nazywa pieszczotliwie "domkami na kółkach". Dla kogo jest karawaning? Dla tych, którym obrzydły hotele i pensjonaty, a od urlopu oczekują czegoś więcej niż leżenia przez dwa tygodnie na tej samej plaży.
Polacy jadą w karawanie
W innych europejskich krajach moda na wakacje w kamperze albo w przyczepie kempingowej święci trumfy od dawna. U nas już nie jest to zjawisko raczkujące, ale popularnością tego typu spędzania urlopu nie dorównujemy jeszcze Niemcom czy Francuzom. – Dzielnie stąpamy ich po piętach – zapewnia mnie Piotr Kozłowski, który założył stronę dla fanów kempingów, i jak sam przyznaje, "nie wyobraża sobie wakacji bez kampera".
Nikt nie wie, ile dokładnie takich pojazdów wyjeżdża u nas na drogi, ale z danych opublikowanych jakiś czas temu wynika, że ich widok na drogach nie należy wcale do rzadkości. Według Magazynu "Polski Caravaning" w Polsce jest już ponad 2 tys. kamperów i ok. 100 tys. przyczep kempingowych. – Ta metoda podróżowania przypadła nam do gustu. Możemy mówić o małym boomie na karawaning – mówi z entuzjazmem Dariusz Szołtun z czasopisma dla amatorów wczasów na kółkach.
W Polsce od ładnych paru lat jak grzyby po deszczu wyrastają kolejne kempingi, ku wielkiej uciesze właścicieli kamperów i przyczep kempingowych. – Infrastruktura się niesamowicie rozrasta. To prawda. Polskie kempingi nie przypominają jeszcze zachodnich odpowiedników, ale widać, że ich właściciele dokładają starań, żeby równać do ich poziomu – opowiada Kozłowski.
Przyczepy? Jeździmy od dawna
Zanim moda na karawaning na dobre rozgościła się nad Wisłą, w połowie lat 50' mogliśmy obserwować pierwsze nieśmiałe próby ich zaadoptowania na polskich drogach. Pierwsza wzmianka o przyczepach kempingowych pojawiła się w magazynie "Motor" w 1955 roku. Trzy lata później mieliśmy już swoje polskie modele. "Biedronka" i "Tramp" nie były tak komfortowe jak dzisiejsze modele, ale z pewnością to właśnie dzięki nim, nawet w PRL-u, wakacje w "domku na kółkach" nie były nam obce.
W latach sześćdziesiątych kilkukrotnie podejmowano próby wprowadzenia przyczep kempingowych do obiegu, ale jako że ich produkcja była nadzorowana przez różne upaństwowione spółdzielnie i zakłady, które podchodziły do sprawy trochę po macoszemu, nie przyniosło to efektu. Lata 70' były dla polskiej branży przyczepowej znacznie łaskawsze. Rosła ich popularność wśród Polaków, a nasze pojazdy zaczęły być z powodzeniem eksportowane na Zachód. Za polską stolicę karawaningu uważa się Niewiadów, gdzie wyprodukowano najbardziej charakterystyczny dzisiaj model przyczepy kempingowej. Do dzisiaj w niewielkim Niewiadowie istnieją dwie firmy, które kontynuują tę tradycję, a z konstruowania przyczep uczyniły swój znak firmowy. Podobno daleko nam do najlepszych światowych marek, tj. Hobby, Knaus, Tabbert, Wilk czy Buerstner, ale nasze pojazdy górują nad nimi rozsądną ceną.
Własna przyczepa, to wolność
Amatorzy podróżowania przyczepami i kamperami są co do jednego całkowicie zgodni. – To daje takie fantastyczne poczucie wolności. Karawanig jest dla tych, którzy lubią energiczne i aktywne wakacje. Dzięki temu, że jestem właścicielem kampera, mogę uniknąć urlopowej monotonii i przemieszczać się np. co trzy dni w inne miejsce. Świetna sprawa – mówi szef portalu Camprest.
Nie brakuje u nas prawdziwych zapaleńców, takich jak Teresa i Andrzej Walczakowie, którzy na emeryturze przesiedli się do kampera. Podróżowanie w domku na kółkach pochłonęło ich bez reszty – do tego stopnia, że do tego stacjonarnego domu potrafią nie wracać przez parę miesięcy.
– Oto nasz kamper, przepraszam ...... dom. Bowiem od kilku lat spędzamy w nim większą część roku, więc zasłużył sobie zapewne to to miano. Dla pełnej jasności. Moja żona Teresa i ja uwielbiamy podróże, te małe i te duże – pisze pan Andrzej na ich wspólnym blogu.
O tym, jak silne jest środowisko miłośników karawaningu można przekonać się podczas corocznych zlotów fanów tego typu podróżowania, które odbywają się w różnych częściach Polski. W Polsce powstał nawet fanklub niewiadowskich przyczep kempingowych, a jego członkowie na swoim portalu skrupulatnie oprowadzają po świecie przyczep kempingowych.
Urlop w przyczepie to luksus
Dzisiaj kempingowa turystyka przeżywa istny renesans. – W sezonie klienci pchają się do nas drzwiami i oknami. Na kempingu gościmy też coraz więcej osób ze swoimi przyczepami. Interes się kręci – mówi nam pracownik nadmorskiego kempingu. Wczasowiczów z przyczepą kempingową albo kamperem byłoby zapewne jeszcze więcej, gdyby nie to, że jest to najzwyczajniej w świecie turystyka nie na każdą kieszeń. Kiedy słyszę o tym od jednego z miłośników przyczep, nie do końca wierzę, bo przecież taka forma wypoczynku kojarzy się właśnie z oszczędnością.
Ale już pierwszy rzut oka na ceny przyczep kempingowych i wiem, że zakup sprzętu to poważna inwestycja. Najtańsze modele kosztują ok. 30 tys. zł. Są tańsze, ale zazwyczaj używane, a z tymi, jak wiadomo bywa różnie. Ale już prawdziwie zawrotne ceny potrafią osiągnąć kampery. Te samochody luksusem potrafią dorównać świetnie urządzonemu ekskluzywnemu apartamentowi.
– Do tego dochodzą wydatki na paliwo, na postój. Trzeba przecież płacić nie tylko od pojazdu, ale jeszcze dodatkowo za osoby. Tak naprawdę to spory wydatek. Jestem skłonny zaryzykować, że można na takie wakacje przepuścić jeszcze więcej pieniędzy niż na takie normalne, w hotelu. Chyba że nocuje się na "dziko", ale to nie wszystkim przecież odpowiada – przyznaje Piotr Kozłowski.