Ewa Kopacz o 9.30 zameldowała się na Dworcu Centralnym i pojechała do Wielkopolski. Co robi dzisiaj Beata Szydło? Nie wiadomo. I czy w sumie kogoś to obchodzi? Kandydatka PiS na premiera nie tylko jest zupełnie niewidoczna w kampanii, ale też nie wywołuje dzisiaj żadnych emocji.
Beata Szydło ostatnie publiczne wystąpienie miała w sobotę w Stalowej Woli. Jedno przez cały weekend. Od tego czasu słuch o niej zaginął, nie pojawiła się też na prezentacji spotu (o którym więcej za chwilę). Także sprzed czterech dni pochodzi ostatni wpis faworytki Jarosława Kaczyńskiego na Twitterze (o jej aktywności tam także poniżej). Generalnie Beata Szydło zapadła się pod ziemię.
Wakacje, a później wakacje
Na tym tle Ewa Kopacz jawi się jako hiperaktywna. Reaguje zarówno na sytuacje kryzysowe (susza, przerwy w dostawach prądu), jak i prowadzi normalną kampanię (środę spędzi w Wielkopolsce).
Władze PiS uznały chyba, że skoro wszyscy i tak zajmują się stawianiem parawanów, nie ma sensu tracić energii i środków. Zapomniały tylko, że to nie zwykły rok i zwykły sezon ogórkowy, ale rok wyborczy. W takim wakacje i urlop nie istnieją w słowniku polityków (odbiją sobie po wyborach). Marcin Mastalerek, rzecznik sztabu, tłumaczył w TVN24, że kampania ma swoją dynamikę, więc po okresach ofensywy muszą nastąpić okresy wyciszenia.
Praca u podstaw
Oczywiście, że nie da się przez długi czas utrzymać zainteresowania mediów, ale Andrzej Duda jeździł bez przerwy, odwiedzając po 4-5 miejscowości dziennie. Media właściwie o tym nie informowały, ale nie o to w tym chodziło. To była praca u podstaw, wydawało się, że polscy politycy wreszcie zrozumieli, że sukces kampanii wyborczej mierzy się liczbą uściśniętych dłoni, a nie wykupionych spotów i billboardów.
Na usprawiedliwienie niskiej aktywności kandydatki Mastalerek dodał, że przecież Szydło zaproponowała ważny temat dyskusji (to o dopisaniu trzech pytań do referendum). Po chwili przyznał, że Szydło jest w domu, z rodziną.
Nudny jak spot Szydło
I zgrzytem jest nie to, że to już kolejny urlop wiceprezes PiS w ostatnim miesiącu, ale to, że skoro proponuje się temat do dyskusji, to powinno się w tej dyskusji brać udział. Tymczasem Szydło zrobiła coś w stylu: "to wy tu sobie rozmawiajcie o tym, co wam wymyśliłam, ja jadę na urlop, a jak wrócę, to wymyślę coś innego".
Podczas gdy Beata Szydło "spędza czas z rodziną", jedynym jej wkładem w dyskusję jest to, co mówi w spocie. O ile sztab Andrzeja Dudy produkował dobre (choć głównie oparte na negatywnym przekazie) spoty, to zupełnie stracił umiejętność zrobienia dobrego klipu z Beatą Szydło w roli głównej. Całkiem udany był też pierwszy spot wizerunkowy Beaty Szydło, który promował jej wyjazd w trasę po Polsce. Może dlatego, że Szydło mówi w nim tylko trzy zdania.
Przepaść w internecie
Ale już klip promujący dopisanie pytań do referendum 6 września jest przegadany i po prostu nudny. Dostrzegli to też chyba wyborcy, bo po 24 godzinach spot ma na YouTube nieco ponad 17 tys. wyświetleń. Ostatni spot Dudy w kampanii prezydenckiej obejrzało ponad 770 tys. osób.
O ile jednak w przypadku spotów brak popularności można nadrobić pompując kasę w płatne emisje, to pieniądze nie pomogą w internecie. A tutaj jest jeszcze gorzej. Andrzej Duda jeszcze zanim został ogłoszony kandydatem PiS na prezydenta korzystał z Twittera, był na nim aktywny i wystarczyło, że w kampanii tę aktywność utrzymywał. Sama Beata Szydło mówiła, że jest z tym nawet pewien kłopot, bo Duda do późnej nocy siedział z nosem w telefonie i rozmawiał z internautami, przez co chodził niewyspany.
Szydło - przeciwieństwo Dudy
Szydło jest zupełnym przeciwieństwem Dudy. Jej konto na TT jest o rok starsze niż nowego prezydenta, ale nie tylko mniej popularne (22,4 tys. followersów vs 96,8 tys.), ale też znacznie mniej aktywne. Prezydent napisał ponad 6,6 tys. wiadomości, wiceprezes PiS zaledwie 701. Do niedawna Szydło traktowała Twittera jako słup ogłoszeniowy, dopiero po kilkudniowej kampanii, w której m.in. politolog Marek Migalski i dziennikarka Polsatu Dominika Długosz próbowali skłonić posłankę do interakcji, zaczęła odpowiadać na tweety. Ale to raczej listek figowy, który nie zasłoni smutnej prawdy: Beata Szydło nie czuje internetu.
Pozwólcie, że już teraz odpowiem na zarzuty, które niewątpliwie pojawią się w komentarzach. Otóż nie piszę o Ewie Kopacz, bo skoro PO uznała, że jej liderka nie musi walczyć o głosy internautów, to ich sprawa - sami sobie szkodzą. Poza tym trzeba równać do lepszych, nie gorszych, prawda? W przypadku Szydło porównanie z Dudą jest naturalne, bo politycy PiS przedstawiali szefową sztabu jako niemal równoprawną autorkę sukcesu kampanii prezydenckiej.
Odbite światło Dudy
Kolejna grupa zarzutów będzie dotyczyła sondaży. Tak, to prawda, PiS prowadzi, i to nawet wyraźnie. Ale pamiętacie takiego pana, ma na imię Bronisław. On też prowadził w sondażach. Poza tym PiS nie walczy o to, by wygrać wybory, ale by wygrać je na tyle wyraźnie, by zdobyć większość bezwzględną i nie musieć tworzyć koalicji.
Beata Szydło wyrosła przy Andrzeju Dudzie na gwiazdę PiS. I o ile rzeczywiście odznaczała się talentami organizacyjnymi i przywódczymi, to szybko okazało się, że prowadzenie kampanii wyborczej po prostu jej nie wychodzi. Ciekawe tylko, kiedy na ratunek ruszy prezes.