
Lekcją tego, jak nie budować nowych ugrupowań można uznać najnowszy numer "Newsweeka", w którym Michał Krzymowski opisuje kulisy powolnego rozkładu ruchu Pawła Kukiza. I ujawnia m.in. w jakich okolicznościach dolnośląski radny skłócił się z autorami jego sukcesu z pierwszej tury wyborów prezydenckich, jak zarządza dziś resztkami dawnej potęgi i po co współpracuje z nim psychiatra.
Znam mnóstwo przedsiębiorców, adwokatów i menedżerów, którzy z dumą mówili: „Głosowaliśmy na Kukiza, jest jeszcze dla nas jakaś nadzieja”. Wielu z nich widziało w nim sensowną alternatywę dla Platformy, a teraz nie chcą o nim słyszeć. Myśleli, że Paweł powoła przewidywalny i umiarkowany ruch. A co dostali? Niestabilnego trybuna ludowego, za którym stoją nacjonaliści.
Jak ustalił tygodnik, oprócz Sanockiego na Kukiza największy wpływ mają obecnie mieć działacz związkowy ze Śląska Dominik Kolorz, oraz były przywódca "Solidarności Walczącej" Kornel Morawiecki. Każdemu z nich raczej trudno będzie robić za przeciwwagę dla narodowców, którzy najliczniej skupili się dziś wokół Kukiza. Sanocki, Kolorz i Morawiecki to również twardzi prawicowcy, którzy w minionych latach flirtowali mocno z Prawem i Sprawiedliwością.
