W Chinach stara panna to wstyd. Takie kobiety nazywane są odpadami. Jeśli Chinka nie wyjdzie za mąż przed 40, dla społeczeństwa będzie stracona. A wstydzić się za nią będzie nie tylko najbliższa rodzina, ale też sąsiedzi. Fotoreporterka Klaudia Lech spędziła w Chinach kilka miesięcy i obserwowała życie chińskich odpadów.
Projekt
Klaudia Lech, z pochodzenia Polka, na co dzień mieszka w Norwegii. Jest fotoreporterką prasową, obecnie współpracuje z norweską gazetą „Business Daily”. W 2014 roku wyjechała do Chin, aby stworzyć projekt wspierany przez Lens Magazine. „Leftover Women”.
Projekt oporusza problem, z jakim muszą zmagać się młode, chińskie kobiety. Jedna na pięć, w wieku od 25-29 lat, jest niezamężna. Mimo tego że w Chinach przewaga mężczyzn w wieku około 30 lat w stosunku do kobiet wynosi 20 milionów, wielu z nich decyduje się na życie w pojedynkę. Rozwijają się zawodowo, wieczorami spotykają się ze znajomymi, uprawiają sport. Mieszkają w dużych miastach, a wolni mężczyźni to często rolnicy z prowincji. Tutaj pojawia się problem mezaliansu edukacyjnego. Wykształcone kobiety nie chcą wiązać się z niewykształconymi rolnikami, którzy mieszkają na prowincji i mało zarabiają.
Chińska tradycja
Fotoreporterka na początku zajmowała się prawami kobiet w Chinach. Podczas wertowania internetu zauważyła artykuły, które opisywały trudną sytuację chińskich singielek. Tamtejsza tradycja mówi o tym, że mąż powinien zarabiać więcej niż żona. W związku z tym, liczba kandydatów na męża, z których mogą wybierać wykształcone i pracujące Chinki wcale nie jest taka duża. Klaudia przyznała, że była zaskoczona liczbą publikowanych raportów dotyczących niezamężnych kobiet. Nie brały pod uwagę ich stylu życia, ani powodów dla których zdecydowały się na życie w pojedynkę, po prostu przedstawiały liczby.
Autorkę zdjęć zastanawiało, jak można godzić się na takie nazewnictwo. Co ciekawe to określenie nie boli tak bardzo, jak brak akceptacji ze strony rodziców i presja społeczeństwa. Dostała dofinansowanie na projekt i mogła przez kilka miesięcy żyć obok kobiet poznanych w sieci. W tym czasie dokumentowała ich życie „odpadu”.
– Miliony kobiet, które żyją w dużych chińskich miastach, jak Pekin i Szanghaj, mogą być określone jako „sheng nu”. Odnalezienie ich nie było takie trudne, ale znalezienie kobiet, które byłyby otwarte na rozmowę, było o wiele trudniejsze. Prywatność i zachowanie twarzy jest znacznie bardziej ważne w Chinach niż gdziekolwiek indziej. Korzystałam ze portalu randkowego, na którym kobiety szukały kogoś, z kim mogłyby korespondować albo przyszłych parterów z zagranicy. Potem po prostu rozmawiałam z ludźmi o projekcie. Wielu ludzi w Chinach zna jakąś „sheng nu” – opowiada o początkach swojej pracy Klaudia Lech.
Każda z kobiet miała inny powód do tego, aby być singielką. 34-letnia prezenterka telewizyjna nie chce iść na kompromis. Szuka również kogoś, kto tak jak ona, będzie miał na swoim koncie zawodowy sukces. Z kolei Zhu, nauczycielka angielskiego, przyznała, że jej rodzina często aranżuje jej randki w ciemno, dlatego zmuszona jest kłamać, że się z kimś spotyka. Chinki zmagają się z łątką staropanieństwa. Kobieta po 30-tce nie jest już uznawana za atrakcyjną kandydatkę na żonę. Dlatego wiele z nich szuka mężczyzn z zagranicy, dla których wiek nie jest tak istotny.
Wstyd
Rodzina chińskiej singielki jest najbardziej stresującym elementem samotnego życia. Kiedy Klaudia Lech pojechała do domu rodzinnego jednej ze swoich bohaterek, jej matka martwiła się, że zdjęcia przyniosą wstyd nie tylko rodzinie, lecz także sąsiadom. Najgorsze co może spotkać w tej sytuacji rodzinę to to, że wszyscy dowiedzą się, że córka jest niezamężna. Może mieć na koncie największe sukcesy zawodowe, ale jeśli nie jest żoną, to jest nikim.
Dla starszego pokolenia, sytuacja, w której córka nie zgadza się na poślubienie mężczyzny jest niezrozumiała. Dawniej małżeństwa z miłości nie były tak częste. Dlatego zdarza się, że to rodzice zamieszczają lakoniczne ogłoszenia o swoich córkach. Dwa, trzy zdania, wiek. Bo dla społeczeństwa, dla którego ważna jest tradycja, a emocje i uczucia nie pełnią tak ważnej funkcji, najważniejszą cechą współmałżonka jest jego rozsądek.
– W moim projekcie starałam się zebrać kobiety z odmiennymi poglądami na ten problem. Wydaje mi się, że większość z nich jest zadowolonych ze swojego sukcesu i niezależności, ale są też smutne, że nie mogą być kobietami sukcesu w oczach rodziców, jeśli nie zostaną czyjąś żoną. Niektóre kobiety mówiły mi, że wybierały takich partnerów, jacy podobaliby się ich rodzicom – wspomina autorka projektu.
– Różnica pokoleń pomiędzy kobietami „sheng nu”, czyli tymi urodzonymi w późnych latach 70-tych i wczesnych 80-tych i ich rodzicami jest ogromna. Ma to również związek ze zmianą ekonomiczną i kulturalną w Chinach, od momentu, kiedy ich rodzice byli młodzi. „Sheng nu” ciężko pracowały i zbierają owoce chińskiego boomu ekonomicznego. Są nowoczesne i prowadzą wielkomiejski styl życia, gdzie mają czas na robienie tego, co sprawia im radość i podążają ścieżką samorealizacji. U mężczyzn niekoniecznie szukają stabilizacji finansowej, tak jak robili to ich rodzice. Po prostu chcą miłości, czegoś ekstra do ich innych wartości życiowych, czegoś, czego ich rodzice nie mogą zrozumieć – dodaje autorka.
Drzewo bez gałęzi
„Sheng nu” to zatem dyskryminowana grupa kobiet, chociaż nazwa w samych Chinach odbierana jest na dwa sposoby. Oprócz „odpadków”chińskie media zwracają również uwagę na to, że to określenie powinno mieć również pozytywny odbiór. Kobiety, które odniosły sukces zawodowy. Paradoksalnie te najbardziej dyskryminowane kobiety są przedstawicielkami klasy najwyższej. Te najlepiej wykształcone i te, które mają najwięcej sukcesów są dla rodzin powodem do wstydu, bo nie wypełniły najważniejszego zadania.
Zjawisko dotyczy głównie kobiet, ale są również mężczyźni, którzy nie zdecydowali się na założenie rodziny. Są określani w podobny, choć łagodniejszy sposób. „Guang gun” – czyli gałęzie bez liści. Nie dodaje gałęzi do rodzinnego drzewa. „Shengnan” – mężczyzna odpadek, nie jest tak powszechnie atakowany, jak kobieta.
Temat starych panien jest w Chinach wrażliwy. W 2011 roku Federacja Kobiet Całych Chin opublikowała artykuł pod tytułem „Odpadkowe kobiety nie zasługują na nasze współczucie”. Jego główną tezą było to, że brzydkie kobiety dbają o edukację, bo te piękne nie mają problemu ze znalezieniem męża. Studia mają też być przyczyną staropanieństwa, bo po ich ukończeniu kobieta jest już za stara na to, żeby się spodobać.
– „Sheng nu” reprezentują nowe Chiny, ale również to, jak tradycyjne wartości rodzinne wciąż mają wpływ na ich życie. Według mnie żyją pomiędzy pokoleniami i wierzę w to, że ich dzieci doświadczą dużo więcej liberalnych oczekiwań od swoich rodziców w odniesieniu do życia miłosnego – wyjaśnia Klaudia Lech.
Media przeciw odpadkom
– Należy pamiętać, że presja małżeństwa i posiadania potomstwa często pochodzi z innych instancji. Społeczeństwo i media grają dużą rolę w stygmatyzacji samotnej, 30-letniej kobiety. Używają słowa „odpadek” w negatywnym tego słowa znaczeniu, żeby zastraszyć kobiety, stworzyć presję małżeństwa. Przykłady można znaleźć w gazetach, które publikują artykuły pod tytułem „Jak uciec z pułapki kobiety odpadka”. Chiny mają dużą dysproporcję płciową, więc społeczeństwo wymaga, aby kobiety przestały wybrzydzać i po prostu wyszły za mąż – dodaje Klaudia.
Chińska telewizja emituje również programy telewizyjne i seriale, które opowiadają o problemie staropanieństwa. Na przykład serial „ Czy wyjdziesz za mnie i moją rodzinę?” – który dotyka problemu rodziców na siłę szukających swojej wykształconej córce męża.
W Polsce stara panna nie jest uważana za hańbę dla rodziny. Prędzej o takich kobietach myśli się ze współczuciem. Ludzie zastanawiają się czasem, dlaczego tak się stało. W Chinach za tę sytuację obwinia się starą pannę, bo mogłaby mieć męża, ale nie chce. Jest więc wyrodną córką.
– Chiny nie są jedynym krajem. Jest wiele dyskryminacji i stygmatyzacji wokół kobiet sukcesu, nawet w krajach z równowagą płciową. W Chinach różnica polega na po pierwsze na tym, że piętnowanie rozpoczyna się bardzo wcześnie, w okolicach 27 roku życia. Wtedy już jest późno na zawarcie ślubu. Po drugie, Chiny podążają za konfucjańskimi wartościami rodzinnymi, co oznacza, że wierzą, że jednostka funkcjonuje w obrębie rodziny. Rodzice mają odgrywać dużą rolę w życiu uczuciowym swoich dzieci, więc presja z jej strony jest czymś normalnym – podsumowuje fotoreporterka Klaudia Lech.