Gdy pierwszy raz zobaczyłem Małgorzatę to pomyślałem, że najpewniej pracuje w jednej z dobrze prosperujących wrocławskich korporacji. Dobrze ubrana, pewna siebie i przebojowa. Okazało się, że jest pielęgniarką, która poza pracą w szpitalu ma własną firmę i prywatnie jeździ na domowe wizyty. - Chcę mieć dobre buty, dobry zegarek i nie mam zamiaru martwić się, że muszę odłożyć lub dorabiać, aby sobie na coś pozwolić - mówi w szczerej rozmowie.
Małgorzata: Będę chciała powiedzieć coś o innych pielęgniarkach, bo solidaryzuję się z zawodem.
Krzysztof Majak: Jest źle, jak się domyślam.
Jest bardzo źle. Mogę ci udostępnić paski byś zobaczył, ile zarabiam na etacie.
Czyli ile?
To są bardzo małe pieniądze, nieadekwatne do mojego wykształcenia, zrobionych kursów, doświadczenia zawodowego.
Konkretnie. Ile?
Początkująca pielęgniarka zarabia w moim szpitalu 2600 zł brutto, czyli jakieś 2 tys. zł na rękę.
I twoje koleżanki z pracy za tyle żyją.
Niestety tak, bo nie mają możliwości dorobienia. Są chore, mają dzieci. Każda historia jest inna.
Ale ciebie te problemy nie dotyczą. Siedzi przede mną młoda, świetnie wyglądająca, dobrze ubrana dziewczyna. Ile kosztuje samochód, którym tu przyjechałaś?
120 tys. złotych. Ma cztery lata, ale kupiłam go za gotówkę.
Czyli na nowy pielęgniarka musiałaby pracować jakieś 60 miesięcy.
W Polsce - oczywiście.
Z czego tak naprawdę żyjesz, bo przecież nie z pracy w szpitalu?
Zacznijmy od tego, że moja pensja nie ma wystarczyć mi tylko na przeżycie. Ludzie nie pracują tylko po to, aby przeżyć, tylko by żyć. A żeby żyć, każdy musi co jakiś czas wyjść na obiad do restauracji, do kina, kupić fajne ciuchy - takie same, jak mają ludzie w Berlinie czy Londynie. Chcę mieć dobre buty, dobry zegarek i nie mam zamiaru martwić się, że muszę odłożyć lub dorabiać, aby sobie na coś pozwolić. Powinniśmy zarabiać tyle, żeby nam wystarczyło na podróże, przyjemności i odpoczynek. Nawet na ekskluzywne marki, które na pewnym etapie życia powinny być w zasięgu ręki.
Uważasz, że zarabiasz dużo jako pielęgniarka, czy normalnie?
Zarabiam mało przy moim nakładzie pracy. Moich obowiązków nie da się wykonywać stacjonarnie. Dziennikarz, tłumacz czy nauczyciel może siedzieć w domu, a ja nie wykonam wysoce specjalistycznych procedur medycznych bez wyjazdu. Nie wymienię nawet rurki tracheostomijnej, czy nie zrobię profilaktyki przeciwodleżynowej u sparaliżowanego pacjenta. Uważam zatem, że biorąc pod uwagę energię, którą poświęcam na pracę, nie zarabiam dużo. Ale i nie mało.
Czyli ile zarabiasz?
To jest naprawdę europejski poziom. Pracuje tyle, na ile pozwala mi zdrowie, zaradność życiowa, zmysł biznesowy. Dlatego moje życie wygląda tak, jak wygląda.
Czyli jak wygląda?
Realizuję swoje pasje, głównie podróże. W ubiegłym roku byłam w dziesięciu dużych europejskich miastach. Wyjazdy dają mi wielkiego powera, chęci do działania i motywują mnie do dalszej pracy. Mogę sobie pozwolić na rzeczy związane z moim hobby, czyli modą. To takie zwykłe, babskie... [śmiech]. Mogę sobie też pozwolić na przykład na samochód, o który pytałeś. I mam do tego prawo.
Unikasz odpowiedzi na pytanie o zarobki. Masz do dyspozycji 2 tysiące złotych z pracy w szpitalu i...?
Można naprawdę bardzo dobrze zarobić, ale trzeba pracować do granicy własnego rozsądku. Inaczej to rzutuje na jakość naszej pracy. Można popełniać błędy, szybciej wypalamy się zawodowo itd. Wszyscy dookoła pędzą za tym pieniądzem i żyją w ciągłym stresie. Jestem w stanie zarobić tyle, co menadżer teamu w korporacji.
Czyli kilkanaście tysięcy miesięcznie jest możliwe.
Oczywiście. I to mnie trzyma w tej pracy, bo głównym motywatorem każdego człowieka jest pieniądz. Nikt nie pójdzie do pracy, gdzie jest ładnie, sympatycznie i koniec. Pójdą tam, gdzie będą otrzymywać godziwą zapłatę za swoje kwalifikacje.
Jak wygląda twój dzień, gdy masz dyżur w szpitalu?
Wstaję o 5:30 i jadę do szpitala, gdzie mamy 12-godzinne dyżury. Najczęściej od 7.00 do 19:00. Pielęgniarek brakuje, więc czasami pracodawcy wręcz błagają, aby przyjść na dodatkowy dyżur.
A płacą pewnie grosze.
Tak, są to żenujące kwoty. Uwłaczają godności.
To dlaczego w takim razie pracujesz jeszcze w szpitalu. Dla idei?
Ponieważ prowadzę działalność, a szpital załatwia wszystkie moje ZUS-owe sprawy. Tylko dlatego trzymam etat. Gdy się tak mało zarabia, trudno mówić o jakiejkolwiek misji. Nie czarujmy się.
Kim chciałaś zostać w dzieciństwie?
Lekarzem. Ale nie dostałam się.
A kim są twoi klienci. Znaczy pacjenci - ci prywatni. Jak ich znajdujesz?
Trochę ich dostaję [śmiech]. Nawiązałam współpracę z jedną dużą firmą i nie martwię się o klientów.
I pewnie nie wstajesz o 5:30, gdy masz dzień pracy "prywatnej".
Nie, choć bywa różnie. Czasem mam kilku pacjentów, czasem nikogo. A czasem jeden tak bardzo zmęczy, bo trzeba zrobić przy nim mnóstwo rzeczy, że wychodzi jeden na dzień. Niektórzy natomiast przychodzą tylko po poradę.
Wiem, że Polacy wyobrażają sobie pielęgniarkę, która siedzi gdzieś na zapleczu i pije kawę. Ale nie myślą o tym, że na przykład cztery godziny wcześniej miała dwie reanimacje.
Ludzie myślą też, że pielęgniarki są biedne.
Tak, powiem ci anegdotę. Byłam kiedyś w jednym z warszawskich klubów, dosyć prestiżowym. Jako kobieta staram się wyglądać perfekcyjnie, tym bardziej na imprezie. Miałam markowe szpilki, fajne ubranie, dobry zegarek. Jeśli ktoś się zna, wiedział od razu, że nie jestem biedną dziewczyną. A dzisiejsi mężczyźni raczej znają się na markach. Wiedzą kim jest Michael Kors itd.
Ewa Kopacz wystąpiła ostatnio w trampkach Korsa.
Tak! Podszedł do mnie w tym klubie chłopak. Fajny. I zaczyna rozmowę. O książkach, filmach... W końcu przyznał, że mu się ze mną dobrze rozmawia. Zapytał o imię i czym się zajmuję. Ja oczywiście nauczona poprzednimi doświadczeniami mówię, że pracuję w szpitalu. Zapytał, czy jestem lekarzem, bo myślał, że dużo zarabiam.
Lekarz w twoim wieku tak dużo zarabia? Masz 27 lat.
Lekarz w moim wieku może zarobić spokojnie 40 tys. zł miesięcznie. Oczywiście jeśli chce zarobić i jeśli się stara, ma dodatkowe zlecenia. Oni za dyżur dostają tyle, co ja za miesiąc na etacie. Oni mają od 100 do 150 za godzinę pracy. Jak mają specjalizację, to oczywiście więcej.
I jak zareagował ten facet, gdy dowiedział się, że jesteś pielęgniarką?
Na jego twarzy zobaczyłam nawet nie tyle zdziwienie, co zawód. Nie potrafił połączyć tego co widzi z moją pracą. Stereotypowo powinnam być dziewczyną, która podsuwa basen pod tyłek. My się już tym nie zajmujemy, tylko opiekunowie medyczni. Podobnie jak karmieniem, myciem pacjentów itd. A co ty pomyślałeś o mnie, gdy mnie zobaczyłeś?
Na pewno nie to, że jesteś pielęgniarką. Tymczasem gdyby było "normalnie", to nasza rozmowa w ogóle nie powinna mieć miejsca. To, że zarabiasz dobrze w swoim zawodzie powinno być normalnie. Ale twoje zarobki nie są normą.
To prawda. Ale to dlatego, że większość moich koleżanek żyje w przodopochyleniu.
W czym?!
To nic innego, jak ukłon. Stara szkoła, która je wydała na świat, nauczyła je służalczości, a tak nie powinno być. One przepraszają, za to że żyją. Są zastraszane utratą pracy, że na ich miejsce jest piętnaście osób. A znajdź mi te 15 osób!
Strajk w wydaniu pielęgniarek to nie powinno być przebieranie się na czarno, noszenie plakietek "ostatni dyżur", czy też zakładanie białego miasteczka. Wiem, że zostanę za to zlinczowana, ale uważam, że nie powinnyśmy mieć skrupułów, bo wymaga się od nas empatii. To samo, co zrobili lekarze z Porozumienia Zielonogórskiego. Powiedzieli, że nie będą przyjmować za takie pieniądze. Pielęgniarki powinny pracować za takie stawki, które pozwolą im normalnie żyć. A panuje przeświadczenie, że to "służba", że muszą pomagać, mają być empatyczne.
Bo jednak misja jest wpisana w ten zawód.
Błagam cię... Gdy pójdziesz na Akademię Medyczną i zapytasz studentów medycyny, dlaczego wybrali ten kierunek, to powiedzą że dla lansu i dla kasy. Dla niczego więcej. Oni nie idą na medycynę, aby pomagać pacjentom, czy wynaleźć lek na raka.
Moja grupa zawodowa jest podzielona. Jesteśmy zazdrosne, zawistne, niekoniecznie solidarne. Spotkałam się z mobbingiem w pracy... Potrafiłam przyjść na dyżur, gdzie byłam nowym pracownikiem i spędziłam 12 godzin dyżuru z osobami, które się ani razu do mnie nie odezwały, a miałam do nich konkretne, merytoryczne pytania odnośnie przygotowania i podania leku dla pacjenta.
Ale rozumiem, że widzisz przyszłość w branży.
Myślę, że będę kobietą sukcesu. Mam pomysły na rozwinięcie swojej firmy. Marzę o tym, aby medycyna zyskała nową, lepszą twarz, była bardziej mobilna, bliżej człowieka i nastawiona na pacjenta. Sam zadając mi pytanie używałeś zamiennie słów pacjent i klient.
Zgadza się.
Pacjent to klient, a medycyna to bardzo dochodowy biznes. Nikt nie powie, "nie baw się w to, bo nie zarobisz". Pacjent to nie jest klient, który przyszedł do Playa i chce nowy, lepszy abonament, nowszy telefon. My pracujemy z żywym człowiekiem i musimy go traktować poważnie i z rozwagą. Naszym zadaniem jest to, aby pacjenta wyleczyć. Ale to nie znaczy, że pielęgniarka nie może żyć na poziomie.