Wydawałoby się, że komiks w Polsce okrzepł na tyle, że nie musi ciągle udowadniać, iż jest taką samą sztuką, jak każda inna. Świadczą o tym chociażby nagrody zdobywane przez polskich wydawców w lokalnych konkursach. Z drugiej strony nasz rynek sprawia wrażenie mniej dojrzałego od samego komiksu – jak inaczej bowiem tłumaczyć wycofanie się największej sieci dystrybuującej książki i czasopisma z kolportażu komiksów? Jednym z kilku wydawnictw, które cechuje odwaga we wprowadzaniu „poważnego” komiksu na nasz rynek jest Kultura Gniewu. W naTemat rozmawiamy ze współwłaścicielem wydawnictwa, Szymonem Holcmanem.
Kultura Gniewu istnieje już… no właśnie, ile lat?
12.
Ile wydaliście komiksów w tym czasie?
Około 100.
Macie na koncie sporo nagród na polskich festiwalach komiksu, w tym w kategorii Najlepszy Wydawca. Nagrody publiczności trudno wręcz zliczyć. Ostatnio zgarnęliście hurtowo statuetki Polskiego Stowarzyszenia Komiksowego… Pochwal się tymi najnowszymi nagrodami, proszę.
Na zakończonym tydzień temu festiwalu Komiksowa Warszawa, który był częścią III Warszawskich Targów Książki, otrzymaliśmy nagrody za najlepszy komiks zagraniczny („Pinokio” Winshlussa) i najlepszy komiks polski („Czasem” Marcina Podolca i Grześka Janusza) wydane w ubiegłym roku w Polsce. Dodatkowo scenarzysta „Czasem” otrzymał nagrodę dla scenarzysty roku.
„Pinokio” i „Czasem” to zupełnie różne publikacje. Coś je jednak musi łączyć…
Łączy je to, że są znakomitymi komiksami dla dojrzałego czytelnika. Poza tym to całkowicie odmienne pozycje. „Pinokio” Winshlussa (pseudonim Vincenta Parannaouda, współreżysera m.in. „Persepolis”) to nagradzana na całym świecie uwspółcześniona wersja słynnej opowieści Carla Collodiego. Pinokio nie jest tu drewnianym chłopcem, ale stworzonym przez pewnego inżyniera bojowym androidem. No i komiks Winshlussa zdecydowanie nie jest dla dzieci. Pełno w nim przemocy, seksu, bardzo czarnego humoru, a do tego wyłania się z niego dość smutny obraz współczesnego świata. Z kolei „Czasem” to kameralna, obyczajowa opowieść o tym, że to o czym marzymy może stać się naszym największym przekleństwem. Fantastycznie narysowana w czerni i bieli przez ledwie dwudziestoletniego Marcina Podolca, jednego z najciekawszych polskich komiksiarzy.
Jesteście jednym z kilku polskich wydawnictw, które mają w katalogach tytuły, które można znaleźć w zachodnich sklepach na półce z napisem „komiks alternatywny”. U nas znane nazwiska nie należące bynajmniej do mainstreamu znajdują masowych wydawców (patrz zapowiedź wydania internetowego komiksu Denisa Wojdy przez W.A.B.). Czy podziały na „mainstream” i „alternatywę” mają jeszcze sens?
Nigdy nie patrzę na komiksy, filmy, czy książki przez pryzmat tego, czy są mainstreamowe, czy alternatywne. Mają być dobre, sprawiać mi przyjemność, budzić emocje, bądź zmuszać do myślenia. Zresztą dzisiaj, kiedy już wszystko powiedziano na wszystkie możliwie sposoby, mainstream karmi się alternatywą, a alternatywa podgląda mainstream. Wszystko w jednym wrzącym tyglu.
Widać gołym okiem, że komiks w Polsce rozwija się, ale w dotarciu do czytelników wciąż pojawiają się przeszkody natury, nazwijmy to, technicznej. Największa sieć handlowa praktycznie zrezygnowała z działu komiksowego. Dlaczego?
Faktycznie, największą przeszkodą dla rozwoju komiksu w tej chwili są problemy z dystrybucją. Ale tak naprawdę borykamy się z nimi od zawsze. Wynika to z „niskiej pozycji społecznej” komiksu w Polsce. Cały czas nie traktuje się tej dziedziny sztuki poważnie. Nie recenzuje się i nie omawia poszczególnych pozycji tak powszechnie, jak filmów, czy książek. To odbija się na zainteresowaniu potencjalnego czytelnika, a w efekcie na tym, czy księgarz chce mieć komiksy na półce. A nie chce, bo mu nie „rotują”.
Dlaczego ceny albumów są takie wysokie? Co się na nią składa?
Wysokie ceny komiksów to wypadkowa kilku czynników. Po pierwsze wynika z niskich nakładów – patrz pytanie wyżej. Niski nakład to większy jednostkowy koszt produkcji, który odbija się na cenie okładkowej. W dodatku – o czym wielu nie wie – druk komiksu jest o wiele droższy niż druk książki (zupełnie inne rodzaje papieru, zużycie farby drukarskiej itp.). Albumy ze sztuką na półkach księgarni też nie należą do tanich, a to do nich komiks powinien być cenowo porównywany.
Jakie macie plany wydawnicze?
Najbliższe to dwa komiksy biograficzne. Jeden to opowieść o Kiki z Montparnasse, fascynującej postaci, legendzie francuskiej bohemy i muzie takich geniuszy jak Man Ray, czy Picasso. Ten komiks otrzymał nagrodę publiczności na jednym z największych festiwali komiksowych na świecie w Angouleme. Druga nadchodząca premiera to „Baby's in Black”, historia miłości Stuarta Sutcliffe’a – pierwszego basisty The Beatles i Astrid Kirchherr, dziewczyny która zrobiła pierwsze profesjonalne zdjęcia Wielkiej Czwórce. Rzecz dzieje się w początkach kariery zespołu, gdy grali w knajpach Hamburga. Co ciekawe, scenariusz tego komiksu powstał na podstawie wspomnień samej Astrid Kirchherr, którą autor, Arne Bellstorf, spotkał przypadkiem na ulicy w Hamburgu i namówił na długą rozmowę.