Jest duży, jest wygodny i potrafi palić gumy - Mitsubishi Lancer to rodzinne auto, które daje dużo frajdy z jazdy. Ma dobrą cenę, dobrze wygląda, ale mimo wszystko brakuje mu trochę mocy.
Nie każdy chce mieć pod maską 350 koni mechanicznych, prawda? A nawet jak chce, najmocniejszy Lancer Evo kosztuje prawie 190 tysięcy złotych. Za połowę tej kwoty można kupić Lancera w nieco spokojniejszej wersji. Ten model przetestowaliśmy.
150 koni mechanicznych to niezłe stadko, ale nie można porównywać go ze sportową wersją Mitsubishi. Gdy wczoraj na światłach zrównałem się z Evo, nie zdążyłem nawet pomyśleć o wrzuceniu drugiego biegu, a pan kierowca brata mojego samochodu zdążył prawdopodobnie dojechać do domu i zaparzyć kawę.
mitsubishi lancer sportback
dealer: mitcar
To jednak nie znaczy, że Sportback jest spokojnym autkiem. To rodzinny samochód z pazurem, dla nieco bardziej rock&rollowego taty. Komputer pokładowy przykładnie informuje nas o zmianie biegu na wyższy, gdy obroty silnika dojdą do 2 tysięcy. Ale gdy już odstawimy dziecko do przedszkola, możemy wyłączyć kontrolę trakcji i poczekać do 4 tysięcy obrotów - tuż obok nich czeka nas miła, zadziorna niespodzianka.
Za maksymalnie 90 tysięcy złotych dostajemy więc samochód, który nie dość, że ma naprawdę spory bagażnik, to jeszcze w cudownie prosty sposób (że też nikt tego wcześniej nie wymyślił!) składa fotele i na upartego można tam nawet spać. Wystarczy pociągnąć za klamkę w bagażniku i oparcia się kładą. Uwaga dla leniwych - niestety nie cofają się same, trzeba popchnąć od środka.
Lancer jest sporym, przestronnym samochodem. Zarówno z tyłu, jak i w pierwszym rzędzie jest wystarczająco dużo miejsca nawet dla wysokich pań i panów. Deska rozdzielcza wydaje się być ogromna. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że spokojnie mogłaby na niej spać jakaś Azjatka. W końcu popularne „japończyki” są praktyczne w każdym calu.
Wściekaj się
Tym samochodem da się poszaleć, choć wsiadając do niego miałem wrażenie, że brakuje mu kilkudziesięciu koni mechanicznych, że pamiętając o rodowodzie sławnego Evolution, projektanci wersji miejskiej pójdą w bardziej sportową stronę. To chyba największy mankament Lancera. Skoro dwu litrowe Evo może mieć 350 koni mechanicznych, to czemu 1,8 nie mogłoby mieć na przykład 200? Mogłoby, i moim zdaniem jeździłoby się lepiej.
Nie jestem motoryzacyjnym ekspertem, nie znam się na budowie silników itp., ale jestem fanem samochodów. Mimo niedosytu w liczbie koni mechanicznych, przez cały weekend czułem się jak dziecko w sklepie z zabawkami. Bo Lancer to fajna zabawka, a paradoksalnie im więcej miałby mocy, tym byłby bezpieczniejszy. Szczególnie, gdy macie dzieci i jeździcie z nimi czasem w trasę. W trasie bowiem moc samochodu często może uratować życie. Nie chodzi o to, by jeździć jak idiota, tylko by móc szybko wyjść z niebezpiecznej sytuacji, na przykład, gdy przy wyprzedzaniu wyjedzie wam ktoś z naprzeciwka. Dzięki mocy można szybciej uciec na swój pas.
Plastik
Lancer jest plastikowy. To nie wyjątek, wiele nowych samochodów ma ten problem. Deska rozdzielcza jest fajnie zaplanowana, zegary sportowe, czytelny komputer pokładowy, niezłe nagłośnienie. Ale jest... właśnie plastikowo. Mnie brakowało w nim duszy, pomysłu. Niby w środku wszystko ok, wszystko poprawnie. Przesadnie nie ma się do czego przyczepić. A jednak jest nudno.
Wygodne są fotele, choć wszystko ustawia się w nich ręcznie. Zajęło mi trochę czasu ustawienie sobie oparcia tak, by było mi wygodnie. Tak to jest, jak trzeba ciągnąć za wajchę. Oparcie lata, jak się za mocno oprzesz, to jesteś „o jeden klik za daleko”. A jak w dodatku masz nerwicę natręctw, to pozostaje współczuć.
Współczuć też można kierowcom, którzy nie zwrócą uwagi na dziury w jezdni. Zawieszenie Lancera jest bardzo twarde, więc przy nierównościach można pogubić plomby.
Kupić, nie kupić?
Z jazdą Lancerem jest jak z ulubionym filmem. Wiemy, że ma swoje wady, nie wszyscy aktorzy grają świetnie, efekty specjalne nie te, ale jest jakiś taki nasz. Ma nudne momenty, ale jak akcja się rozwinie, to za każdym razem ciśnienie nam podskakuje.
Lancer ma dobrą cenę, szczególnie, że można kupić zeszłoroczny model prosto z salonu z ceną niższą o ponad 10 tysięcy złotych. Ten samochód zdecydowanie ma coś w sobie. Niby nie powala, niby w środku taki sobie, ale jednak bym go sobie kupił.
o dealerze
Mitsubishi Lancer użyczył nam Mitcar
Mitcar to najstarszy dealer Mitsubishi w Polsce - obecny na rynku od ponad ćwierć wieku.
Mitsubishi Lancer Sportback dostępny jest z silnikami benzynowymi 1,6 i 1,8 i dieselem 1,8. W zależności od rocznika (2011 lub 2012) i wersji kosztuje od 62 090 złotych do 97 690 złotych. CZYTAJ WIĘCEJ