Papież Franciszek zabrał głos w sprawie uchodźców i wyraźnie zaskoczył polskich proboszczów, prosząc ich o przyjęcie po jednej rodzinie migrantów. To zaskakujący i ważny zwrot w sprawie. Postanowiliśmy więc sprawdzić, co o tych słowach sądzą polscy księża. W końcu w Polsce mamy ponad 10 tys. parafii.
Łatwo nie było, bo w tej sprawie księża rozmowni nie są. Jeśli już udało się rozpocząc rozmowę, ta szybko była urywana, gdy zdradzałem jej temat. Kwestia uchodźców dla wielu moich rozmówców była zbyt drażliwa. Na szczęście nie wszyscy księża wychodzili z takiego założenia. Z ich opinii jasno wynika, że apel papieża może i jest szlachetny oraz piękny, jednak do wdrożenia w życie wcale nie będzie łatwy.
Zdaje się bowiem, że cała sprawa zamyka się w ot, banalnej kwestii przechowania pod dachem jednej rodziny uchodźców. Moi rozmówcy zadają jednak pytanie, co zrobić z nimi dalej? Jak długo udzielać im schronienia? Jak i czy w ogóle zaaklimatyzują się w nowym, niejednokrotnie obcym religijnie, a na pewno odmiennym kulturowo i obyczajowo środowisku? I wreszcie, jak na obecność uchodźców zareagują sami parafianie?
Przyjmiemy uchodźców i co dalej?
– Łatwo powiedzieć, niestety trudniej zrobić. – mówi mi z lekkim zdziwieniem ksiądz Jacek Smyk, proboszcz parafii Najświętszej Marii Panny Królowej Apostołów w Ołtarzewie. – Oczywiście, ludziom należy pomagać, tak głosi ewangelia, a papież Franciszek nie powiedział nic odkrywczego. Jednak bardzo trudno w tej chwili stwierdzić cokolwiek w tej kwestii. Nie mamy żadnych skonkretyzowanych planów, jak przyjąć uchodźców, ani gdzie ich przechować. Dopiero podczas spotkania z Radą Parafialną będzie można coś ustalić – mówi ksiądz Smyk.
Poza tym, przyznał mi, że czuje się w tej sprawie zagubiony. – Śledzę kolejne medialne doniesienia na temat uchodźców. Ta sprawa jest przecież bardzo złożona. Występuje w niej wiele wątków wiele kontekstów. Dlatego też uważam, że przyjmowanie tych ludzi na żywioł jest bez sensu. Należy się bowiem zastanowić co zrobić z nimi dalej, jak długo im pomagać? Poza tym, warto zauważyć, że uchodźcy często tą pomocą gardzą – mówi ksiądz Smyk.
Ludzie się boją
Na inny problem związany z przyjęciem uchodźców zwraca uwagę ksiądz prałat Czesław Sadłowski – pierwszy proboszcz i założyciel niewielkiej parafii pod wezwaniem Jana Chrzciciela w Zbroszy Dużej. Jako że przez długie lata nią kierował, zna jej bieżące sprawy, a co istotniejsze, bardzo dobrze zna lokalną społeczność, jej bolączki i obawy. – Okoliczni ludzie po prostu boją się uchodźców. Boją się islamizacji Europy – prałat Sadłowski podkreślił jednak, że mimo wszystko należy z ludźmi rozmawiać. – Trzeba się spotkać i wyjaśniać. Inaczej mogą nie być chętni, by przyjąć i zaakceptować uchodźców.
Preferowani chrześcijanie
Ksiądz doktor Jarosław Wojcieski, proboszcz parafii św. Bartłomieja Apostoła w Pawłowicach, stwierdza, że najlepiej, gdyby uchodźcy, którym miano by udzielić pomocy, byli chrześcijanami. – Jestem jak najbardziej za tym, by przyjąć uchodźców, ludziom trzeba pomagać. Jednak preferowałbym, aby było to rodziny chrześcijańskie – mówi mi proboszcz. Od razu wyjaśnia, że nie chodzi o to, iż wyznawcom innych religii pomoć się nie należy, ale jego zdaniem aklimatyzacja wyznawców islamu byłaby zbyt problematyczna.
Zresztą, jak podkreśla, decyzja o przyjęciu rodzin nie leży wyłącznie w gestii parafii. – Proboszcz jest niejako zarządcą parafii, a nie jej właścicielem. Dlatego też nie może sam decydować o udzieleniu schronienia uchodźcom. Decyzja należy do ordynariusza parafii.
Parafia sama nie decyduje
Słowa ks. dr Jarosława Wojcieskiego potwierdzają niemal wszyscy proboszczowie, z którymi rozmawiałem. Parafia po prostu nie może sama decydować o tym, czy przyjąć uchodźców.
– Wszystko zależy od proboszcza. Dopiero kiedy on uda się na spotkanie w Dekanacie będzie wiadomo jak wygląda sprawa przyjęcia uchodźców – mówi ksiądz Adrian Żądło, wikariusz w parafii Najświętszej Marii Panny Matki Zbawiciela na Wyględowie. – Na razie nie jestem w stanie nic powiedzieć. Dopiero gdy przyjdzie odpowiednia dyrektywa z kurii, będziemy się zastanawiać nad tym co zrobić z rodzinami uchodźców – dodaje ksiądz Aleksander Drożdż, proboszcz parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Olszance.
Z wypowiedzi jasno wynika, że z jednej strony przyjęcie uchodźców w parafiach stwarza problemy natury praktycznej, takie jak długość pobytu danej rodziny, jej odmienność kulturowa czy lęk i obawy mieszkańców danej parafii. Z drugiej zaś problemy natury organizacyjno-administracyjnej, których z punktu widzenia polskiego proboszcza, nie wzięto pod uwagę w Watykanie.