Wszyscy, którzy śledzą debatę publiczną nie mieli wątpliwości, że referendum ws. JOW i finansowania partii będzie nieważne. Ale rozmiary tej porażki są porażające - według wstępnych danych frekwencja nie przekroczyła 10 proc. Winni temu są Paweł Kukiz - główny orędownik referendum i Bronisław Komorowski, który po przegraniu pierwszej tury uległ jego presji i rozpisał głosowanie.
Właśnie skończyło się referendum, o którym właściwie wszyscy zapomnieli. Widać to szczególnie po frekwencji, która nie przekroczyła 10 proc. (szacunkowe dane komentatorów). Tym samym 100 mln zł zostało wyrzucone w błoto. W skali całego budżetu to nie wielka kwota, są większe marnotrawstwa, które powinno się wyplenić, ale jednak można było te pieniądze wykorzystać lepiej.
Jak zwykle porażka jest sierotą, ale tutaj łatwo wskazać jej ojców. Pierwszy to Paweł Kukiz, który był głównym orędownikiem głosowania w sprawie Jednomandatowych Okręgów Wyborczych. Jego radykalizm spowodował jednak, że trudno było o racjonalną dyskusję na ten temat w kampanii prezydenckiej, bo Kukiz chciał zmian i "rozwalenia systemu" tu i teraz.
I tutaj pojawił się drugi ojciec, czyli Bronisław Komorowski. Oszołomiony przegraną w pierwszej turze wyborów uznał, że może wyprzedzić Andrzeja Dudę sięgając po elektorat Kukiza, więc lekką ręką podpisał wniosek o referendum, który równie lekką ręką poparło 57 senatorów. Komorowski okazał się słaby, bo uległ presji tego, który najgłośniej krzyczał. Lider nie może sobie na coś takiego pozwolić.
Ostatecznie Komorowski przegrał, przestał być postacią publiczną i stracił możliwość promowania referendum. Nie zmieniła się za to sytuacja Pawła Kukiza, który po wyborach miał ogromną rzeszę fanów, na podstawie których mógł budować struktury, zbierać pieniądze i prowadzić kampanię referendalną.
Zamiast tego pogrążył się w kłótniach ze swoimi współpracownikami i zaczął układać listy, które stały się zarzewiem kolejnych sporów. Oby tylko obywatele zapomnieli o tym głosowaniu, bo to jedyna szansa, by uniknąć skompromitowania idei referendum. A ono jest potrzebne.