Partia Razem może być sensacją wyborów parlamentarnych. Nie na taką skalę, jak Paweł Kukiz prezydenckich, ale może i sukces potrwa dłużej. Pierwszym zaskoczeniem dla wielu jest to, że partii uda się zebrać podpisy i zarejestrować listy w całym kraju. Jeśli równie sprawnie poprowadzi kampanię, ma szansę na pomnożenie 1 proc. poparcia, które dają jej dzisiaj sondaże.
Zbieranie podpisów potrzebnych do zarejestrowania list wyborczych to etap, na którym rozbija się wiele inicjatyw politycznych. Aby móc wystawić kandydatów w każdym z 41 okręgów wyborczych, trzeba zebrać po pięć tysięcy podpisów poparcia w ponad połowie z nich (czyli 21). Termin mija 15 września.
Uda się
Komisarze wyborczy bardzo dokładnie sprawdzają podpisy i nie zaliczają tych, które są obarczone błędami, więc partie zawsze muszą zebrać ich więcej. To trudne zadanie dla mniejszych ugrupowań, które nie mają rozbudowanych struktur terenowych. Janusz Korwin-Mikke właśnie w panice prosi o zbieranie podpisów w Warszawie, bo nie będzie mógł wystartować. Podobnie było zresztą cztery lata temu. Żeby nie udało się Partii Razem, musiałoby się stać coś nadzwyczajnego.
– Do czwartku chcemy złożyć podpisy z 21 wymaganych okręgów – deklaruje Maciej Konieczny z zarządu Partii Razem. – Liczę, że po tym będziemy mogli intensywniej zająć się kampanią, bo dotychczas zbieranie podpisów mocno angażowało nasz czas i energię. Teraz będzie więcej dynamizmu – zapewnia.
Internet
Partia przygotowuje duże spotkanie kandydatów i wyborców w "Warszawie albo innym mieście", do tego serię spotkań w terenie z prezentacją kandydatów. – Chcemy wykorzystać to, co zagrało nam przy zbieraniu podpisów, czyli ludzi, którzy wiedzą o czym mówią. To nie są wynajęci zbieracze ani "teczkowi" ważnych polityków – dodaje.
Lewicowi politycy będą starali się także kontynuować dobrą passę w internecie. Tym razem poza wiralowymi memami będą przygotowywali także spoty. – Jesteśmy partią ludzi, którzy dobrze sobie radzą w internecie, więc będziemy starać się działać w social media – mówi Katarzyna Paprota, także z zarządu Razem. Zresztą pierwszy spot już się pojawił.
Oko w oko z wyborcami
Kluczem będzie jednak kampania bezpośrednia. – Chcemy wyposażyć naszych ludzi w narzędzia, które pomogą być im bardziej zauważalnymi i słyszalnymi na ulicach - mówi tajemniczo Konieczny. – Oczywiście jedynki będą bardziej widoczne, ich kampania będzie intensywniejsza, ale nie stawiamy w skali kraju na jednego, dwóch czy trzech liderów – dodaje.
To będzie największa różnica, bo nawet Zjednoczona Lewica, gdzie jest sporo kandydatów do brylowania przed kamerami, postawiła na Barbarę Nowacką jako twarz kampanii. To może utrudnić partii prowadzenie skutecznej kampanii, bo ludzie nie interesują się polityką na tyle, by zapamiętać kilka czy kilkanaście nazwisk – utożsamiają się z Ewą Kopacz, Jarosławem Kaczyńskim (teraz Beatą Szydło) czy Leszkiem Millerem (teraz Barbarą Nowacką).
Problemy z PR-em
Nasi rozmówcy pytani o postulaty, które będą podnosili w kampanii, wymieniali dość długą listę, co także nie pomoże w przebiciu się z przekazem. Partie skupiają się na jednym podstawowym haśle, otaczając je kilkoma-kilkunastoma bardziej szczegółowymi.
Działacze Partii Razem cieszą się, że media już zaczęły podchwytywać takie tematy jak podniesienie płacy minimalnej, uregulowanie umów cywilnoprawnych, mieszkalnictwo komunalne czy walka z prywatyzacją służby zdrowia i innych usług publicznych. Jednak jeśli nie uda im się wymyślić zgrabnego hasła, którym sprzedadzą swój program, wyborcy nie będą wiedzieli o co im chodzi.
Bez billboardów
Zamiast haseł, spotów i billboardów mają mówić ludzie. – Będziemy promować nasze historie, pokazywać, że problemy, o których mówimy, dotyczą nas samych: niepewne zatrudnienie, drogie kredyty – zapowiada Konieczny. Powodem jest też brak środków. Jak się dowiadujemy, w tej chwili partia ma kilkadziesiąt tysięcy złotych. Nie planuje wprowadzenia mikropłatności, które pomogły Ryszardowi Petru zebrać już ok. pół miliona złotych.
– Dużo lepiej idzie nam zbieranie pieniędzy od członków, musimy się bardziej postarać o zbieranie na zewnątrz – przyznaje Konieczny. – Nie jesteśmy bogaci, nie mamy pieniędzy z budżetu. Nie wyobrażam sobie w naszej kampanii billboardów i spotów w telewizji – dodaje Katarzyna Paprota.
Stracona szansa
Po dokonaniu formalności Partia Razem musi ostro wziąć się do pracy, bo medialnie przespała okres od wyborów prezydenckich, poświęcając go na zbieranie podpisów. Widać to po sondażach, bo nadal mają w nich poparcie na poziomie 1 proc. – Czas na budowanie świadomości medialnej przeznaczyliśmy na zbieranie podpisów, więc może trochę przegapiliśmy ten moment, ale liczę, że jeśli będziemy teraz mocno pracować, to przebijemy się do szerszej świadomości – liczy Paprota.
Sukces Partii Razem zależy od tego, czy uda się jej przejąć choć część elektoratu Pawła Kukiza (byli w nim też wyborcy lewicowi) i jak będzie radziła sobie Zjednoczona Lewica. Jej porażka może dać wiatr w żagle miejskim aktywistom i społecznikom z Razem. Przekroczenie przez nich progu 5 proc. to byłaby ogromna niespodzianka, ale jeszcze kilka tygodni temu mało kto wierzył, że uda im się zebrać podpisy.