Czyszczenie po zmarłych. Taką usługę świadczy kilka firm w Polsce - sprzątają mieszkania, domy, miejsca pracy. Sprzątają tam, gdzie doszło do zabójstw, samobójstw, śmierci z przyczyn naturalnych i wypadków.
Czyściciel to zawód, o którym nie mówi się głośno. Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że taki istnieje i można go wykonywać. Śmierć jest jednak tak nieodłącznym elementem codzienności, że usługa sprzątania po zmarłych również powinna nim być. Na ten temat rozmawiamy z Mateuszem Węgorowskim, który zajmuje się tym zawodowo.
Wchodzicie do takiego mieszkania czy lokalu i co dalej?
Zaczynamy od wstępnej chemicznej dezynfekcji. Używamy mocnych preparatów w miejscu, gdzie znaleziono zwłoki. Następny krok to zabezpieczenie odpadów, które po nich zostały. Dajmy na to, łóżko i wszystko, co mogło zostać zanieczyszczone, będzie zutylizowane.
Wszystko, czyli co?
To zależy od tego, ile trwał rozkład ciała, ale zwykle opróżniamy wszystko – całe pomieszczenie albo mieszkanie czy dom. Zrywamy też podłogi, jeśli stwierdzimy, że pochłaniają w jakiś sposób zapach. Trzeba mieć bowiem świadomość, że tego typu rzeczy jak tapicerowane meble, a nawet parkiety, są na to podatne. Ściany, sufity, okna i płytki czyścimy chemicznie. Na koniec przeprowadzany jest zabieg ozonowania, czyli dezynfekcję i odświeżanie. Mieszkanie oddajemy bardzo dokładnie wyczyszczone, lepiej niż w szpitalach.
Ciężko uzyskać taki efekt? Domyślam się, że to masa chemii, której do tego używacie.
Wykorzystujemy kilkanaście silnych preparatów przeznaczonych typowo do użytku medycznego.
Mówi Pan o zrywaniu podłóg, czyszczeniu mebli, ścian, sufitów. Spora ta lista. Ile trwa takie czyszczenie?
Zależy od przypadku, jeśli mamy do czynienia z zabójstwem czy samobójstwem, zajmuje to od kilku godzin do całego dnia. Jeśli chodzi o sprzątanie po rozkładzie ciała, trwa to trochę dłużej, do dwóch dni.
Współpracujecie z policją? W tej branży chyba nie można tego uniknąć?
A widzi Pani, w Polsce nie ma takiej możliwości. Nikt nie może informować nas, że coś się stało. To rodzina albo właściciel konkretnej firmy, w której coś się stało, mogą się z nami skontaktować. My natomiast współpracujemy z zakładami pogrzebowymi, spółdzielniami i ubezpieczycielami.
Jak często dostajecie telefony?
Codziennie, po dwa-cztery razy. Klienci kontaktują się z nami nawet o 1 czy 2 nad ranem, zdarza się też, że dzwonią w święta.
Dla Pana to codzienność, ale czy jakieś sytuacje szczególnie zapadają w pamięć?
Staramy się nie patrzeć na to emocjonalnie. Może raz, gdzie musieliśmy sprzątać po samobójstwie młodego chłopaka w pokoju, gdzie za ścianą znajdowała się jego rodzina. Musieliśmy podejść do sprawy poważniej, uważać na to, co mówimy. Do tego wszędzie było mnóstwo krwi i tkanek. Nie dość więc, że rodzina przyglądała się naszej pracy, to jeszcze musieliśmy skrobać ściany i sufity. Gorsze od tego jest jednak usuwanie fekaliów z mieszkania po kilku miesiącach.
Mogę uprzedzić od razu kolejne pytanie, nie mamy koszmarów. Nie jest to oczywiście zwyczajna praca, ale raczej nie korzystamy z usług psychoterapeutów. Jesteśmy odporni na tego typu sprawy – to rodzinna działalność, możemy na sobie polegać. Znamy swoje możliwości.
Ta branża chyba nie jest duża?
Takich stałych firm, które przetrwały, jest cztery. Firmy otwierają się na bieżąco, ale szybko się też zamykają. Powinno brać się pod uwagę, że na początku nie będzie wielu zleceń, poza tym trzeba dużo zainwestować. Do tego konieczne jest przemieszczanie się, bo to praca na skalę krajową. Nasza siedziba mieści się we Włocławku, ale mamy oddziały w Toruniu, Warszawie i Poznaniu. Dojazd do Szczecina czy Wrocławia nie stanowi dla nas problemu. Ciągle jesteśmy w trasie.
Dużo zainwestować, czyli ile?
Biznes pod tytułem: "Sprzątanie po zmarłych" to inwestycja około 50 tysięcy złotych na początek.
Nie sposób nie zapytać: ile kosztuje sprzątanie po zmarłym?
Od kilkuset złotych do kilku tysięcy. Cena zależy od rodzaju zgonu, stopnia rozkładu ciała, tego, co ma być zutylizowane i wielu innych czynników. Klienci zazwyczaj dają nam wolną rękę. Przeważnie nikt oprócz nas nie może przebywać w mieszkaniu. Nie chcemy, żeby komuś coś się stało, znajdują się tam w końcu groźne odpady. My zabezpieczamy się maskami, kombinezonami i rękawiczkami. Na koniec wystawiamy fakturę, protokół i certyfikat.
Mieszkania, domy, firmy, restauracje. Jak ludzie reagują na wasz widok?
Sąsiedzi zazwyczaj nas przeklinają. Czasem są w stanie zadzwonić po policję, bo dziwnie wyglądamy i wynosimy coś z mieszkania. Niektórzy interesują się tym, co robimy, inni nie powiedzą nawet „Dzień Dobry”.
Ile wspólnego z rzeczywistością ma to, co pokazują filmy. Był w końcu "Cleaner" z Samuelem L. Jacksonem w roli głównej
Filmy mają to do siebie, że koloryzują. Mogę wytknąć kilka błędów w tych produkcjach, które widziałem - zarówno w wymienionym, jak i "Sunshine Cleaning", ale generalnie filmowa fikcja nie odbiega zanadto od rzeczywistości.
Napisz do autorki: karolina.blaszkiewicz@natemat.pl