Wobec feministek pojawia się często zarzut, że nie zajmują się sprawami związanymi z rodzicielstwem. W tym roku na Kongresie Kobiet pojawił się specjalny panel dyskusyjny Centrum Rodzicielstwa, który był pomysłem profesor Magdaleny Środy. Za opiekę nad nim odpowiada Agnieszka Graff, która walczy ze stereotypem feministki-anty-matki: „Feministki raczej jedzą dzieci na śniadanie, niż je rodzą, karmią, przytulają i wychowują. Tak się pisze, tak się mówi. Ja należę do osób, które w ostatnich latach powiedziały – mam tego dość.”
Koniec z monopolem
Graff w swoim wystąpieniu udowodniła, że rodzicielstwo to nie jest tylko i wyłącznie sprawa prawicy. Mamy prawo do decydowania o swojej wizji macierzyństwa i ojcostwa. Została poparta gromkimi oklaskami całej sali.
Agnieszka Graff, autorka książki „Matka feministka” podkreśliła, że powinno się głośno mówić o tych tematach, a feministki muszą zawalczyć o równościową politykę rodzinną. Powinna być to kwestia, wokół której będziemy się mobilizować. Jest to bardzo upolityczniony obecnie problem i jak powiedziała – To nie jest temat dotyczący tego, kto kocha swoje dzieci bardziej, bo wszyscy kochają je mniej więcej tak samo. To jest pytanie o politykę. O to, jaka będzie polityka rodzinna. Jaka jest ta polityka rodzinna.
Alimenty - koniecznie o tym mówmy!
W Polsce wydaje się to być temat szczególnie istotny, biorąc pod uwagę fakt, jak bardzo nasza kultura stawia na piedestale obraz matki Polki. Pomimo wielu zmian, wciąż jest to jeden z symboli kobiecości. Kongres otworzył się w tym roku na dyskusję. Jakie tematy porusza? Przede wszystkim masowe niepłacenie alimentów. Jak podała ze sceny Agnieszka Graff: „ Bez alimentów w Polsce pozostaje około miliona dzieci. Dłużnicy alimentacyjni to w ogromnej większości mężczyźni. Zalegają na ponad 4,5 miliarda złotych. Średnio jeden Polski alimenciarz ma do spłaty około 28 tysięcy złotych. Liczba dłużników – ponad 200 tysięcy. Ściągalność alimentów – 14%.”
Szczególnie istotnym problemem jest też przyzwolenie społeczne na oszustwa alimenciarzy. Są kryci przez przyjaciół, pracodawcy pomagają im ukrywać dochody, wspiera ich rodzina. Pytanie, które słusznie wydaje się być kluczowe w tej kwestii to: skąd wzięła się społeczna akceptacja dla okradania własnych dzieci?
O czym mówimy, o co walczymy?
Inne ważne kwestie, które porusza Centrum Rodzicielstwa to: poród i to co przed porodem, żłobki i przedszkola, czy też dyskryminacja matek na rynku pracy. Jak powiedziała Graff: „Pracodawcy nadal nie widzą nic złego w pytaniu kobiet o plany prokreacyjne przy zatrudnianiu. Chociaż już wiedzą, że niektórym to przeszkadza. Nadal zwalnia się nagminnie kobiety tuż po urlopach macierzyńskich. I nadal ogromna większość kobiet, które urodzą zaraz dziecko, nie ma stałej umowy o pracę.
Mowa także o ojcostwie, bo jak uważa prowadząca panel: „ Wiele się mówi o kryzysie męskości, ale moim zdaniem to nie męskość jest w kryzysie, tylko patriarchat. Stary podział ról przestał się sprawdzać. Kobiety funkcjonują na rynku pracy, w związku z tym w domu brakuje rąk do pracy. Nowy podział z zaangażowanym ojcem i mężem dopiero się wykluwa. Państwo musi wspierać aktywne ojcostwo.” Poruszone będą też kwestie praw dziecka, świadczenia rodzicielskie, problem religii w szkołach, lekceważenia potrzeb rodziców dzieci niepełnosprawnych, czy też problem dyskryminacji rodzin gejowskich i lesbijskich.
Pole do zmian
Kongres Kobiet stał się w tym roku miejscem, które pozwala poruszyć te wszystkie ważne kwestie. Pozostaje nadzieja, że dzięki temu w końcu coś zacznie się zmieniać. Im głośniej będziemy mówić chociażby o alimenciarzach, tym większe prawdopodobieństwo, że dojdzie do niezwykle potrzebnych zmian. Szczególnie tych w naszych głowach.
Mamy dość tego, że monopol na wartości rodzinne w Polsce i nie tylko zresztą u nas, ma prawica. Najlepiej znani i najbardziej wpływowi eksperci od rodzicielstwa to państwo Elbanowscy i państwo Terlikowscy i wiele wskazuje na to, że następny rząd będzie słuchał raczej ich, nie nas, w tych kwestiach. (…) Oni mają prawo do swoich poglądów – to jasne, ale nie mogą mieć monopolu na rodzinność. Ja się po prostu nie zgadzam na taką reprezentację mojej rodziny. Nie zgadzam się na utożsamianie dobrego rodzicielstwa ze skrajnym konserwatyzmem.