Obniżenie wieku emerytalnego było głównym postulatem Andrzeja Dudy w kampanii prezydenckiej i Beaty szydło na początku kampanii parlamentarnej. Ale po zdobyciu prezydentury Duda zmienił zdanie, przyjmując de facto perspektywę poprzednika. Teraz temat wycisza Prawo i Sprawiedliwość.
To temat obniżenia wieku emerytalnego w dużej mierze wygrał Andrzejowi Dudzie prezydenturę. Kandydat PiS ostro atakował rządzącą Platformę Obywatelską za przyjęcie ustawy, która stopniowo podnosi wiek emerytalny dla kobiet i mężczyzn oraz Bronisława Komorowskiego, który podpisał ustawę.
Drogą Komorowskiego
Prezydent, walcząc o reelekcję, zaczął mówić o możliwości reformy reformy. Proponował, by na emeryturę można było przejść po przepracowaniu 40 lat. Chociaż prace nad przepisami trwały od dawna, Komorowski zaczął o nich mówić dopiero kiedy poczuł na plecach oddech konkurenta. Tym samym wydawał się zupełnie niewiarygodny i jego wersja właściwie nie przebiła się do opinii publicznej.
Po wyborach sytuacja się zmieniła, i to drastycznie. Bo nagle Andrzej Duda przyjął punkt widzenia swojego poprzednika. Dowodem na to jest pytanie, jakie zaproponował we wniosku o referendum. Nie brzmiało ono "Czy chcesz obniżenia wieku emerytalnego do 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn?", lecz "Czy jest Pan/Pani za obniżeniem wieku emerytalnego i powiązaniem uprawnień emerytalnych ze stażem pracy?".
Szydło zapomniała?
To zasadnicza różnica. Przede wszystkim dlatego, że w pytaniu Dudy nie padają żadne konkretne progi (czyli tak często powtarzane 60 i 65 lat). A to z kolei daje możliwość powolnego oddalania się od propozycji Prawa i Sprawiedliwości. Platforma nie będzie krytykowała prezydenta ani PiS za taką ewolucję poglądów, bo to działanie na jej korzyść.
A PiS też nie jest już tak pryncypialny jak jeszcze w czasie kampanii prezydenckiej i na początku kampanii parlamentarnej. Na sobotniej konwencji programowej Beata Szydło sporo mówiła o rolnictwie, lasach, bezrobociu, ułatwieniach dla przedsiębiorców i programie "500 zł na rodzinę". Wieku emerytalnego nie było wśród projektów ustaw zapowiedzianych przez kandydatkę PiS na premiera.
Zmiana frontu
Już samo to jest znaczącą zmianą frontu, bo dotychczas nie było konwencji PiS bez wspomnienia o konieczności obniżenia wieku emerytalnego. PiS zdaje sobie sprawę, że jeśli obejmie władzę, powrót do poprzednich regulacji po prostu będzie niemożliwy. Nie wytrzyma tego budżet, a emeryci nie zgodzą się na drastyczne obniżenie świadczeń, a do tego doprowadziłby powrót do starego wieku emerytalnego.
Jednak PiS nie tylko wycisza, ale wręcz porzuca temat wcześniejszych emerytur. Na poniedziałkowej prezentacji hasła wyborczego Beata Szydło zapowiedziała, że emerytur nie będzie wśród zaprezentowanych przez nią projektów, bo w ciągu kilku dni swoją propozycję ma przedstawić prezydent Andrzej Duda. A Duda przedstawi projekt nie obniżenia, ale powiązania wieku emerytalnego ze stażem pracy.
Co na to drugi Duda?
Teraz zagadką będzie postawa "Solidarności" i drugiego Dudy - Piotra. Jeśli uda się mu przetłumaczyć związkowcom, że tak trzeba, nasz budżet zostanie uratowany. Jeśli nie, PiS nie będzie miał wyjścia i będzie musiał wrócić do najbardziej szkodliwego wariantu, czyli prostego obniżenia wieku emerytalnego do 60. i 65. roku życia.
Kiedy przy okazji wniosku o referendum po raz pierwszy pojawiła się rozbieżność między PiS a Pałacem Prezydenckim, wydawało się, że jeszcze przed wyborami parlamentarnymi będziemy świadkami pierwszego konfliktu między PiS a Andrzejem Dudą. Tymczasem okazuje się, że Duda był awangardą, sprawdzał przedpole do zmiany stanowiska PiS. Bo obiecać można wszystko, tylko później trzeba znaleźć dobre wytłumaczenie, dlaczego nie dotrzymało się obietnic.