Żywot profesjonalnego recenzenta win stał się obecnie trudniejszy niż kiedykolwiek wcześniej. Niegdyś eksperci byli dla konsumentów guru, a ich opinia na temat trunku była kluczowa przy podjęciu decyzji o zakupie konkretnej marki. Dziś jednak, w erze smartfonów, mobilnych aplikacji recenzujących wino i portali społecznościowych zrzeszających miłośników trunku, wydaje się, że rola profesjonalnych krytyków spadła. Czy więc zawód ten ma w ogóle jeszcze jakiekolwiek znaczenie? A może powinien zostać odstawiony do lamusa?
– W ostatnich dwóch dekadach XX wieku, kiedy komunikacja zabierała więcej czasu niż nanosekundę, profesjonalni recenzenci wina byli traktowani niemal jak wyrocznie – pisze w swoim tekście dla „Financial Timesa” Jancis Robinson, profesjonalna recenzentka wina z ponadczterdziestoletnim stażem w branży.
– W tamtych czasach wino było jednym z tych tematów, na które ludzie zamieszkujący anglojęzyczne kraje woleli się nie wypowiadać. Woleli, abyśmy my, eksperci, mówili zwyczajnym ludziom, co myśleć i jak opisywać te myśli. Jednak teraz wino całkowicie straciło swoją elitarną otoczkę – stwierdza Robinson.
Wino trafiło pod strzechy
Wino już dawno przestało być czymś elitarnym, dostępnym dla nielicznych. Obecnie każdy sklep i dyskont oferuje olbrzymi wybór tego trunku, a fakt, że ceny zaczynają się już od kilku, kilkunastu złotych za butelkę, sprawia że właściwie każdy może sobie pozwolić na zakup wina.
Pokazują to także dane. Konsumpcja wina stała się współcześnie powszechna i bardzo popularna. Według raportu „Rynek napojów alkoholowych w Polsce 2014” stworzonego przez KPMG rynek wina jest pośród innych trunków jednym z najdynamiczniej się rozwijających. Zgodnie z raportem 76 proc. polskich konsumentów przyznało, że przynajmniej raz w roku spożywało wino, z kolei zaś 45 proc. osób robi to regularnie lub kilka razy w roku.
– Rynek wina jest obecnie bardziej „zatłoczony” niż kiedykolwiek wcześniej. Odkąd produkcja trunku przekształciła się z chłopskiego zajęcia w sielankowe szaleństwo najbogatszych oraz odkąd picie wina stało się społecznym wyznacznikiem na każdym kontynencie, konsumenci mają niezwykle szeroki wybór – pisze Jancis Robinson.
Chcę informacji i chcę ich tu i teraz
Skoro więc wino straciło swoją elitarność i dziś może pić je właściwie każdy, zawód profesjonalnego krytyka win może okazać się zupełnie nieprzydatny. Co prawda ekspert jest w stanie spróbować wielu trunków jednego dnia (Robinson pisze, że przeciętnie próbuje około 100), to jednak jego praca na samej degustacji się nie kończy – musi jeszcze swoje odczucia ubrać w słowa. – Uczciwe, wnikliwe i precyzyjne próbowanie (win), to jedynie połowa sukcesu. Równie trudne, o ile nie bardziej skomplikowane, jest znalezienie właściwych słów, by opisać konkretne wino – twierdzi Robinson. A to niestety bywa czasochłonne.
To, co zaś liczy się obecnie najbardziej, to łatwość zdobywania informacji, mobilny dostęp, ale przede wszystkim szybkość ich zdobywania. Użytkownik oczekuje maksymalnie precyzyjnych informacji „na już”, dokładnie w momencie gdy stoi przed półką z winem. Obecnie więc profesjonalni recenzenci zastępowani są coraz częściej przez aplikacje i portale społecznościowe. – Dawniej byłam wyjątkowym dostarczycielem informacji, dziś muszę walczyć o uwagę – konstatuje Robinson.
Kieszonkowy krytyk
Odpowiedzią na potrzebę szybkiego dostarczania informacji o winie stały się więc aplikacje na smartfony. Takie jak na przykład Vivino czy Delectable, które na podstawie zdjęcia etykietki wina, jakie użytkownik robi w danym sklepie, są w stanie znaleźć szczegółowe informacje na temat konkretnego trunku. Dodatkowo użytkownik otrzymuje również dostęp do komentarzy oraz ocen innych osób, które również próbowały wina tej samej marki. Można więc w kilka sekund znaleźć zwięzłe i dokładne dane dotyczące trunku, ale co ważniejsze opinie wielu różnych konsumentów.
Inną aplikacją, stworzoną notabene przez Polaków, jest Do Trzech Dych. Program ten umożliwia użytkownikowi wybór najlepszego wina spośród tych, które akurat znajdują się na półce w konkretnym sklepie. – Aplikacja jest czymś więcej niż inne tego typu programy oferujące recenzje wszystkich win. Do Trzech Dych to coś na kształt kieszonkowego przyjaciela, który pomaga użytkownikowi wybrać najlepsze wino spośród dostępnych na półce w danym momencie, w konkretnym sklepie – mówi naTemat Gabriel Matwiejczyk, założyciel DoTrzechDych.pl.
Na dość zbliżonej zasadzie działa także serwis CellarTracker.com, z tym że nie oferuje on możliwości recenzowania konkretnych win, dostępnych w danym momencie na półce. Strona ta jest czymś na kształt portalu Yelp (portal zbiera recenzje użytkowników i rekomendacje najlepszych restauracji – red.) z tą różnicą, że zrzesza miłośników wina. Cellar Tracker zawiera około 5 mln krótkich notek, recenzji oraz ocen użytkowników. A tych na portalu jest już ponad 100 tys. Pośród osób zamieszczających swoje recenzje znajdują się także profesjonalni krytycy, jednak główny nacisk kładziony jest właśnie na amatorskie oceny konsumentów.
Jeszcze innego rodzaju portalem jest Naked Wines, który z kolei umożliwia użytkownikom recenzowanie win od konkretnego producenta i natychmiastową, bezpośrednią komunikację z nim. Portal działa na zasadzie crowdfundingu i poprzez fundusze zgromadzone od użytkowników wspiera niezależnych producentów trunku. W 2011 roku Naked Wines został uhonorowany tytułem Internetowego Biznesu Roku, a tego typu model biznesowy został rozpowszechniony i stał się bardzo popularny w Stanach Zjednoczonych i Australii.
Recenzent do lamusa?
Czy więc, zważywszy na to, że nieprofesjonalni miłośnicy wina mają do wyboru tak szeroką gamę aplikacji umożliwiających im szybką recenzję wina, sam fach krytyka winiarskiego przeżywa obecnie głęboki kryzys?
– Duża konkurencja w postaci aplikacji i portali zrzeszających miłośników wina oczywiście tworzy nową sytuację dla profesjonalnych krytyków winiarskich, jednak wierzę w to, że prowadzi także do podniesienia jakości ich pracy. Często zresztą recenzenci na etapie poszukiwania danych korzystają z materiałów publikowanych przez blogerów czy agregatory ocen. – mówi naTemat Bońkowski.
Jego zdaniem różnica pomiędzy profesjonalnym krytykiem a blogerem-amatorem wcale nie znikła. – Można ją porównać do sytuacji w branży motoryzacyjnej: czytelnik ma do wyboru amatorską opinię swojego sąsiada posiadającego mniej więcej takie kompetencje jak on sam albo profesjonalnego krytyka motoryzacyjnego, który przetestował rzetelnie wszystkie auta w danej klasie, a dzięki swemu doświadczeniu od razu wie, na jakie szczegóły zwrócić uwagę.
Bońkowski uważa ponadto, że różnego rodzaju aplikacje wcale nie są tak dobre jakby się to mogło wydawać.
Bońkowski patrzy więc na problemy krytyki winiarskiej dużo bardziej pozytywnie niż Jancis Robinson. Jego zdaniem dziennikarstwo winiarskie wcale nie jest w kryzysie.
– Uważam więc, że zmierzch ery dziennikarstwa winiarskiego wieszczony wraz z rozwojem blogów wcale nie nastąpił z prostego powodu: bloger może wywrzeć wpływ na rynek wina tylko wtedy, gdy się sprofesjonalizuje i stanie się dziennikarzem. Weekendowy bloger bez pogłębionych kompetencji na dłuższą metę nie ma żadnego wpływu na zachowania konsumenckie – podsumowuje Bońkowski.
Redakcja serwisu jednak nie składa się z profesjonalnych krytyków, tylko z pasjonatów wina, którzy na bieżąco uzupełniają bazę serwisu o kolejne recenzje trunków. W tej chwili nasza aplikacja ma około 40 tys. pobrań, ale wiemy, że każdy użytkownik korzysta z niej w sposób intensywny. W pewnym momencie byliśmy nawet najpopularniejszą tego typu aplikacją na rynku.
WOJCIECH BOŃKOWSKI, REDAKTOR NACZELNY PORTALU WINICJATYWA.PL
Systemy takie jak CellarTracker mają zalety, które zarazem stają się ich wadami. Agregują oceny zwykłych konsumentów o nieznanym poziomie kompetencji i subiektywnym guście. Użytkownik sam musi stwierdzić, czy więcej informacji dostarczy mu taka uśredniona ocena innych konsumentów, przypominająca oceny książek, gier czy pralek dostępne np. w sklepach internetowych, czy też opis i ocena zawodowego krytyka. Ważne jest też zjawisko polegające na statystycznym spłaszczeniu ocen, gdy uśredniane są liczne oceny liczbowe. Na przykład w aplikacji Delectable większość win ma ocenę między 9,2 a 9,5, przez co przydatność całego systemu staje się coraz mniejsza.
Wojciech Bońskowski, redaktor naczelny portalu Winicjatywa.pl
Wręcz przeciwnie, działa coraz więcej pism i portali winiarskich. Dywersyfikacja jest pozytywna dla wszystkich: konsumentom daje szerszą pulę źródeł, z których mogą korzystać, a na dziennikarzy wywiera presję, by podnosili jakość swojej pracy. Ponadto profesjonalni dziennikarze winiarscy oferują konsumentom rzeczy, których nie oferują ani blogerzy, ani aplikacje agregujące oceny: pogłębione analizy, przeglądy rynku, dostęp do czołowych postaci świata winiarskiego, dostęp do aktualnych informacji rynkowych, itd.