
Pierwszego nazwiska tłumaczyć nie trzeba, tak samo jak wkładu rzeczonego reżysera w rozwój gatunku science fiction. Pomimo, że od premiery „Obcego – 8. pasażera Nostromo” czy „Łowcy Androidów” upłynęło już z górką 30 lat, obrazy Scotta wydają się w ogóle nie starzeć. Na oglądanej w telewizji scenie narodzin Obcego, twarze kolejnych pokoleń niezmiennie wykręca ten sam grymas obrzydzenia, co tych, którym w latach 80. dane było oglądać ją w kinowych fotelach. Z kolei historia spacyfikowania zbuntowanych replikantów powierzona granemu przez Harrisona Forda „łowcy” do dzisiaj staje się pretekstem do dyskusji o granicach człowieczeństwa.
Dorobek Scotta nie ogranicza się do kina z gatunku sf. Dość przypomnieć, że twórca „Marsjanina” to ten sam człowiek, który w drogę przez Stany wysłał „Thelmę i Louise” , a komandosów z „Helikoptera w ogniu” - na karkołomną misję do Somalii. Zdarzyło mu się nawet popełnić komedię romantyczną pod tytułem „Dobry rok”, w której Russel Crowe (z którym Scott nakręcił również „Gladiatora”), w prowansalskiej winnicy poszukuje sensu życia.
„Marsjanin” to również adaptacja, tym razem jednak nie wątków znanych z wcześniejszych obrazów, a książki autorstwa Andy'ego Weira pod tym samym tytułem. To właśnie programista po godzinach studiujący gwiezdne mapy oraz procedury kierujące misjami kosmicznymi, których opisy w wolnym czasie przekładał na język beletrystyki, stał się pomysłodawcą historii określanej przez niektórych jako „Cast Away w kosmosie”.
Spece od efektów jak naukowcy z NASA
Jak więc przystało na Robinsona Cruzoe epoki promów kosmicznych, Mark Watney będzie musiał znaleźć sposób na wyprodukowanie zapasu tlenu, wyhodowanie jedzenia i opracowanie sposobu poruszania się. Ma na to cztery lata, tyle bowiem jego wołanie o pomoc będzie leciało na Ziemię.
O tym, że twórcy tej, bądź co bądź, hollywoodzkiej produkcji troszczyli się, aby ich dzieło bardziej niż wystawiające na próbę wszelkie możliwe prawa fizyki filmy o Bondzie, przypominało instruktaż dla przyszłych kosmonautów, świadczy zatrudnienie na planie prawdziwych konsultantów z Europejskiej Agencji Kosmicznej.
„Marsjanina” chwalą również naukowcy z NASA: - To niespotykana kombinacja wciągającej opowieści, oryginalnych postaci i dokładności w sferze technicznej. Czytając „Marsjanina” masz wrażenie, że trzymasz w rękach opowieść o MacGyverze na „Tajemniczej Wyspie” - skomentował książkę emerytowany astronauta – Chris Hadfield. Biorąc pod uwagę, że NASA zaaprobowała wykorzystanie w filmie swojego oryginalnego logo, można spodziewać się, że również film dostarczy kilku niezbędnych i sprawdzonych rad, jak bez tlenu i jedzenia przetrwać w kosmosie.
Artykuł powstał przy współpracy z firmą Imperial Cinepix.