Tak jak internet przegrał wybory Bronisławowi Komorowskiemu, tak bardzo się stara, by podobny los spotkał Ryszarda Petru i jego Nowoczesną. W sieci Petru to obśmiewany “Swetru”, który reprezentuje bogaczy i bankierów. Ale taka łatka nie chce się do niego przykleić. To fenomen tej kampanii.
Kronika niedoszłej klęski
Sądząc po ostatnich sondażach, Ryszard Petru może być niemal pewny wejścia do Sejmu. W ostatnich tygodniach za każdym razem przekracza próg wyborczy, z tendencją, która daje mu nadzieję nawet na 10 proc.. Partia Nowoczesna okazuje się więc sukcesem.
A przecież mowa o tej samej Nowoczesnej, której jeszcze przed startem wróżono błyskawiczną klęskę. M.in. z powodu, który dobrze sformułowała publicystka “Gazety Wyborczej” – “Karpie nie głosują za przyspieszeniem Bożego Narodzenia”. Czyli w cenie jest rozdawnictwo pieniędzy, a nie proponowana przez liberałów dyscyplina.
Zwiastunów porażki Petru i jego ludzi było i jest więcej. Lider Nowoczesnej ma u nogi ciężkie wizerunkowe kule. Bardzo dobrze widać to po komentarzach w sieci. A że nie należy ich lekceważyć, przekonują się politycy Platformy Obywatelskiej. Bronisław Komorowski przegrał prezydenturę także dlatego, że dzięki internautom stał się kandydatem obciachu i kiczu. Ewa Kopacz (prawdopodobnie) przegra z powodu tego samego, wyrosłego na memach, wizerunkowego balastu.
Swetru śmierdzi groszem
Jak postrzegany jest Petru? Po pierwsze, jego też próbuje się wcisnąć w buty Komorowskiego. Ton komentarzy zdominowały kpiny z "Ryśka Swetru", którego rzekomo nie należy traktować zbyt poważnie. Wroga Nowoczesnej część internetu chce go pokazać jako sztywniaka, pseudolidera, człowieka bez charyzmy. Temu służą np. takie memy.
Kolejny kłopot to powiązanie Petru ze światem banków, wielkich pieniędzy i korporacji. Dobrze obrazuje to wypowiedź Pawła Kukiza, który dyskutował z liderem Nowoczesnej w ostatniej "Kawie na ławie". – Koło mnie siedzi pan, były bankowiec. Był pan w BRE Banku, nosił teczkę za Balcerowiczem. BRE Bank, Pekao BP.... – wyliczał ten pierwszy.
Jeśli dla kogoś to nie jest oczywiste, trzeba zaznaczyć, że taka zawodowa przeszłość w oczach wielu musi kojarzyć się jak najgorzej. Praca w instytucjach finansowych to kompromitacja, potwierdzająca, że Petru to człowiek bez moralności, sprzedajny, zachłanny, wysługujący się kapitalistom.
Inny, równie ważny element, to hiporeza o Nowoczesnej jako szalupie ratunkowej dla polityków Platformy Obywatelskiej. Od początku przedstawiano partię Petru w ten sposób. Nie zmienia tego ciągle krytyka ekonomisty pod adresem PO, ani też fiasko pomysłu koalicji Nowoczesnej z Platformą.
Ważne jest co innego. Przyjęło się uważać, że na listach Nowoczesnej roi się od działaczy partii Ewy Kopacz. Że to oni kierują zaplanowaną akcją sprzedania starego, zużytego projektu pod nową nazwą. Popularna jest np. wypowiedź publicysty Rafała Ziemkiewicza, który stwierdził, że połowa jedynek u Petru to ludzie Platformy. Krąży po sieci, choć jest nieprawdziwa, bo z PO związanych było najwyżej kilku "jedynkowych" kandydatów. Większość to ekonomiści, przedsiębiorcy i samorządowcy - nowicjusze.
Teflonowy kandydat
Kampania przeciwko Petru, szczególnie ta internetowa, jest bardzo intensywna. Jednak zamiast ciągnąć Nowoczesną w sondażowy dół, ma przeciwny skutek. Im głośnie jest o Petru, im częściej w negatywnym kontekście, tym lepiej prezentuje się jego partia. Na dwa tygodnie przed wyborami wygląda to tak, jakby Petru był "teflonowy" – nie szkodzi mu żadna z usilnie przyklejanych łatek. A wręcz winduje wskaźnik rozpoznawalności.
Petru jest więc fenomenem. Tym bardziej, że dotarł do tego miejsca bez efektownej kampanii wyborczej, trochę po cichu. Służy mu słabość Platformy i Ewy Kopacz. To on zabiera PO elektorat, którego ruch w kierunku Nowoczesnej przypieczętuje porażkę rządzących. Tak jakby niechęć do Platformy była silniejsza niż potencjał negatywnych skojarzeń – "kapitalista", "oszust", "bogacz", "szalupa ratunkowa PO".