Miliardowe inwestycje, poprawa stopy życiowej, ekologia i zyski dla budżetu - tylko w teorii tak wyglądają działania dużych koncernów w Mozambiku. O smutnej rzeczywistości rozmawiamy z Danielem Ribeiro, który w Afryce walczy o prawa człowieka.
Łukasz Głombicki: Co jest największym problemem jeśli chodzi o łamanie praw człowieka przez duże koncerny w Afryce?
Daniel Ribeiro: Korporacje działające w Afryce skupione są wyłącznie na osiąganiu zysków. Standardy ich postępowania są bardzo niskie, w szczególności jeśli chodzi o ochronę środowiska, traktowanie pracowników czy lokalnych społeczności. Więcej z działu "Pieniądze"
Dobrym przykładem jest brazylijska firma Vale - kilka miliardów dolarów zainwestował w nią Deutsche Bank, ponadto m.in. BNP Paribas, Allianz czy Union Investment. Vale prowadzi w Mozambiku jedną z największych w Afryce kopalni węgla kamiennego. Spółka przymusowo przesiedliła tysiące rodzin, zmuszając je do zamieszkania w gorszych niż poprzednio warunkach. Ograniczyła ich swobodę poruszania się i w konsekwencji wpędziła w nędzę, a gdy zaczęli protestować - biła ich.
Ta firma zatrudnia głównie robotników z zagranicy, nie zaś mieszkańców. Skala inwestycji Vale powoduje, że de facto przejęła ono kontrolę nad prowincją. Co prawda wspomaga finansowo bardzo niedorozwiniętą lokalną administrację (np. opłaca policję), ale tym samym uzależnia ją od siebie.
Vale to nie jedyna firma z zagranicznym kapitałem, której działalności się pan przygląda.
W stolicy, Maputo, działa wielka huta aluminium – Mozal. Jest to joint-venture BHP Billitoni Mitsubishi, projekt realizowany jest przy wsparciu Banku Światowego i Europejskiego Banku Inwestycyjnego. Od miesięcy prowadzi ona działalność z wyłączonymi filtrami na kominach. Zanieczyszczenie wody i powietrza jest dramatyczne, a ludzie chorują. Mozal stosuje przestarzałe technologie - m.in. nie ma zamkniętego obiegu wody, więc doprowadził do wyschnięcia pobliskiej rzeki.
Firma Andarko – również mocno wspierana przez Deutsche Bank, KBC czy BNP Paribas - powoduje wielkie problemy środowiskowe na wybrzeżu. Wskutek poszukiwań złóż off-shore [wydobywanie gazu z podwodnych źródeł - red.] w niektórych rejonach zanotowano nawet 75-procentowy spadek wysokości połowów ryb, co powoduje liczne problemy zdrowotne związane z niedożywieniem mieszkańców, m.in. anemię czy coraz liczniejsze przypadki poronień.
korporacje w mozambiku
Korporacje wykorzystują słabość państw afrykańskich oraz skorumpowanie elit, aby kontrolować zasoby naturalne. Przedstawiciele wielu rodzin pełnią jednocześnie ważne funkcje publiczne i są zaangażowani w prowadzenie biznesu. W rezultacie eksploatacja bogactw nie służy zwykłym ludziom, odbywa się ich kosztem – w tym przypadku możemy mówić o neokolonializmie. Przejawia się to w tym, że umowy na eksploatację surowców zawierane pomiędzy rządem a koncernami są niezwykle niekorzystne, obwarowane licznymi zwolnieniami podatkowymi. Można powiedzieć, że oddajemy zasoby praktycznie za darmo. Roczne wpływy podatkowe z wielomiliardowych inwestycji w wydobycie surowców mineralnych są na poziomie kilkudziesięciu tysięcy dolarów – wręcz trudno w to uwierzyć! Tylko w 2009 r. z krajów rozwijających się odpłynęło ponad 900 miliardów dolarów - przede wszystkim w wyniku korupcji i malwersacji podatkowych. W ciągu minionej dekady nielegalny odpływ kapitału z Afryki wzrósł o ponad 20 procent (raport Global Financial Integrity).
W wielu krajach zwalnia się firmy z podatków, wierząc, że za inwestycjami pójdzie zatrudnienie miejscowych, którzy swoje podatki już płacić będą… Jak to jest możliwe, że duże korporacje tak się zachowują? W dzisiejszych czasach, gdy dbają bardzo o swój PR i tyle mówią o społecznej odpowiedzialności w biznesie?
Być może jest to częściowo prawda w przypadku firm które mają bezpośrednie związki z konsumentami, posiadają rozpoznawalne marki. W przypadku korporacji wydobywczych tak nie jest. Ponadto korporacje – w przeciwieństwie do organizacji obywatelskich – mają nieograniczone środki na propagandę. Dla przykładu wspomniane Vale sponsorowało duży konkurs fotograficzny organizowany przez National Geographic, wykorzystując tę okazję do pokazania, jak bardzo są ekologiczni. Są sygnatariuszem stworzonych przez ONZ zasad Global Compact – jednocześnie właśnie zostali wyróżnieni przez organizacje z całego świata tytułem najgorszej firmy świata w konkursie „Public Eye Aword”. Jest to klasyczny przykład tzw. greenwashu, czyli pokazawania, jak bardzo firma jest proekologiczna, podczas gdy w rzeczywistości jest zupełnie inaczej. Choć muszę przyznać że byłoby zdecydowanie pożądane, gdyby banki zaangażowane w projekty w Mozambiku stosowały tzw. Equator Principles, dotyczące wpływu projektów inwestycyjnych na prawa człowieka. Często się pod nimi podpisują, a w praktyce ich nie przestrzegają.
Jak tak pana słucham, to mam wrażenie, że to sytuacja bez wyjścia. Czy udało się wam już coś zdziałać?
Przede wszystkim próbujemy pokazać rzeczywistość w Afryce i Mozambiku opinii publicznej na świecie. Dlatego m.in. zaangażowaliśmy się w kampanię Facing Finance. Udało nam się również zainteresować sytuacją w Mozambiku niektórych inwestorów. Europejski Bank Inwestycyjny wysłał do Mozambiku zespół, który ma przeanalizować wpływ projektu Mozal na lokalne społeczności i wydać na ten temat niezależny raport. Pewne z naszych postulatów zostały uznane przez niektóre korporacje, m.in. Vale pod presją opinii publicznej musiał uznać swoją winę i poprawić skandalicznie niedoinwestowane domki, zbudowane dla rodzin przymusowo przesiedlonych w związku z powiększeniem ich kopalni. We współpracy z innymi organizacjami zajmującymi się prawami człowieka prowadzimy również kilka spraw sądowych przeciwko korporacjom.
Jakie są wasze plany na przyszłość, jakie działania będziecie podejmować?
Przede wszystkim chciałbym ponownie podkreślić znaczenie świadomości opinii publicznej co do problemów Afryki, to pozwoli nam pozyskać wsparcie i zbudować solidarność z ludźmi, którzy cierpią. Dzięki temu będziemy mogli wywrzeć presję na rząd w Mozambiku, aby zaczął działać w interesie swoich obywateli, a nie osobistych korzyści ludzi z elit rządzących i korporacji, które na nich żerują. Musimy także zmienić nastawienie inwestorów na świecie i w Europie, aby wykorzystywali w Afryce choćby część standardów, które stosują w krajach z których pochodzą oraz żeby nie tolerowali rażącej niesprawiedliwości społecznej wiążącej się z ich działaniami.
Jakie szanse?
Wszystko zależy od tego, czy będzie miało miejsce prawdziwe globalne zainteresowanie sprawiedliwością, czy Unia Europejska, Bank Światowy, Organizacja Narodów Zjednoczonych i inne instytucje naprawdę zadbają o prawa człowieka i sprawiedliwość społeczną.
Czyli marne…
Wielką rolę mają do odegrania instytucje finansowe zaangażowane w afrykańskie projekty – powinny one interesować się nie tylko stroną finansową przedsięwzięć, które wspierają, ale i wywierać presję na wdrażanie pozytywnych standardów. Przede wszystkim wiele zależy od tego, czy afrykańskie społeczeństwo obywatelskie będzie w stanie się zjednoczyć, aby wywrzeć presję na naszych liderów. Jeśli elity w dalszym ciągu będą skupione wyłącznie na zaspokajaniu oczekiwań korporacji prowadzących w Afryce projekty – nie uda nam się.
Czy biznes może w ogóle działać odpowiedzialnie w krajach trzeciego świata?
Tak, ale jedynie jeśli stworzymy wiążące prawnie standardy. Wiemy z doświadczenia, że jeśli pozostawi się biznes samemu sobie, poza wszelką kontrolą, to będzie się on koncentrował wyłącznie na zyskach, za nic mając środowiskowe i społeczne aspekty swojego działania. W Afryce korporacje są potężniejsze od większości państw – Mozambik jest tego klasycznym przykładem. W obliczu takiego przeciwnika lokalne społeczności i społeczeństwo obywatelskie jest bez szans.
W chwili obecnej dyskusja wokół społecznej odpowiedzialności korporacji toczy się głownie wokół dobrowolnych mechanizmów. Jest to w interesie biznesu. Gdy przemyśli się sprawę można dojść do wniosku, że jeśli korporacjom naprawdę zależy na byciu odpowiedzialnymi, to nie powinno im robić im różnicy, czy coś jest obowiązkowe czy dobrowolne. Problem w tym, że oni chcą dobrowolnych rozwiązań, by zachować dla siebie opcję nie podejmowania tych dla nich niekorzystnych. Dobrym przykładem takiego podejścia jest właśnie postawa Vale – najgorszej firmy świata zaangażowanej w wiele dobrowolnych inicjatyw. Pozbawione mechanizmów kontrolnych nie mają w rezultacie żadnego znaczenia.
Ważne dla nas są również działania podejmowane już przez niektóre kraje. Dobrym przykładem jest Holandia, która ukróciła spekulowanie cenami żywności przez tamtejsze instytucje finansowe, czy też Belgia, która zabroniła inwestowania w firmy produkujące amunicję kasetową i miny przeciwpiechotne. Wydaje mi się że polska opinia publiczna, jak również politycy (spotkałem się w Warszawie m.in. z wiceprzewodniczącym Parlamentarnego Zespołu ds. Afryki, posłem PO dr Munyamą) mają w tym zakresie ważną rolę do odegrania.
Ukończył biologię i ochronę środowiska na Uniwersytecie Kapsztadzkim. Aktywista zajmujący się ochroną środowiska i praw lokalnych społeczności w Mozambiku, związany z organizacją obywatelską JA! (Justicia Ambiental!). JA! zaangażowało się w międzynarodową kampanię organizacji obywatelskich pt. „Facing Finance” (ww.facing-finance.org), która ma na celu uświadomienie inwestorom i klientom instytucji finansowych kontrowersji związanych z prowadzeniem inwestycji w Krajach Rozwijających się. W Polsce przebywa na zaproszenie Fundacji CentrumCSR.PL.