Targany demonami transformacji ustrojowej świat polityki, mediów i wielkiej finansjery, racjonalizowany odniesieniami do Starego Testamentu stanowi oś sześcioodcinkowego thrillera produkcji HBO „Pakt”. W serialu, którego premiera odbędzie się 8 listopada, główną rolę zagrał Marcin Dorociński. Na ekranie zobaczymy również Magdalenę Cielecką, Martę Nieradkiewicz, Jacka Poniedziałka i Marcina Perchucia. O pracy na planie oraz o tym, jak rezultaty społecznej i politycznej zawieruchy lat 90. w dalszym ciągu odciskają piętno na naszym współczesnym życiu, twórcy serialu opowiedzieli podczas konferencji prasowej.
„Pakt” to opowieść o dziennikarzu śledczym Piotrze (Marcin Dorociński), którego poznajemy w trakcie burzy medialnej, wywołanej jego ostatnią publikacją. W aferę uwikłany jest Daniel (Jacek Poniedziałek), który orientuje się, że właśnie teraz nadszedł czas, aby zebrać pokłosie wyborów, których dokonał w przeszłości.
Pytani o to, co robili w roku 1990, odpowiedzieli: Magdalena Cielecka zdawała maturę, a Jacek Poniedziałek – dyplom w szkole aktorskiej. Marcin Dorociński przyznał, że nie pamięta, ale „pewnie się transformował” (pamięta natomiast, że w 91. zdał egzamin na prawo jazdy). Jak jednak podkreślali, refleksje nad tym, przez co w tym czasie przechodzili zarówno oni sami, jak i osoby z ich otoczenia, były kluczowe przy kreowaniu bohaterów „Paktu”. – Transformacja degenerowała ludzi – stwierdził reżyser Marek Lechki, dodając, że teraz przyszedł czas na wyciąganie wniosków.
Opowieść o człowieku
Lechki zaznaczył, że nawiązania do poprzedniej epoki stanowią kontekst opowieści, ale kluczowym elementem jest sportretowanie człowieka – jego zmagań z własnymi ograniczeniami i moralnymi dylematami. Wykonanie tego zadania, biorąc pod uwagę formułę serialu – mrocznego, trzymającego w napięciu thrillera, nie było łatwe. – To trudny gatunek. Wybuch nie może być tylko wybuchem, trzeba opowiedzieć historię o człowieku, a nie o pogoni – tłumaczył, a producent Maciej Kubicki dodał: – „Pakt” jest historią braci, historią rodziny, ludzi, którzy poznali się wiele lat temu, ale żyją tu i teraz i muszą podejmować bardzo istotne wybory.
Ocena moralności bohaterów odbywa się w serialu przez pryzmat starotestamentowej przypowieści. Akcja nieprzypadkowo umiejscowiona została w Wielkim Tygodniu. – Święta Wielkiej Nocy to bardzo symboliczny moment, przede wszystkim dla Polaków, a Wielki Tydzień sam w sobie jest momentem transformacji – przygotowuje nas na przemianę, odrodzenie. Ten symbol jest w serialu bardzo widoczny – tłumaczyła producentka Anna Nagler. – Istotne było dla nas również, żeby tego religijnego kontekstu nie zamykać bardzo wąsko i mówić bardziej o metafizyce czasu, kiedy trzeba się zatrzymać, zastanowić, poddać refleksji to, co robiło się do tej pory – dodał Kubicki.
Norweski pierwowzór, polskie realia
Pierwowzorem „Paktu” jest norweski serial „Mammon”. Jak jednak zapewnia Jacek Poniedziałek, polska wersja od skandynawskiej „różni się kompletnie”, co potwierdza również Marcin Perchuć: – W ogóle nie czuć tak zwanego „spolszczenia” serialu. Ma się wrażenie, jakby był pisany i kręcony pod naszą sytuację, nasz kraj, nasze problemy – mówił.
Jak podkreślali sami twórcy, duża w tym zasługa scenariusza. – Byłem zachwycony jego literacką jakością – stwierdził Poniedziałek, zaznaczając, że największą siłą serialowego tekstu jest minimalizm. – Bohaterowie są bardzo oszczędni, mało mówią. Żeby „żyli” jak my, którzy na co dzień tyle nie pleciemy, historia powinna opowiadać się sama – tłumaczył.
Odpowiedzialne za opowiadanie tej historii są aż trzy osoby: Joanna Pawluśkiewicz, Andrzej Gołda i Przemysław Nowakowski. O kulisach pracy w „writer's room” opowiadał na konferencji producent wykonawczy Maciej Kubicki. – Pracowaliśmy w kilka osób – scenarzyści i producenci, potem dołączył do nas Marek Lechki. Zastanawialiśmy się, co w tej historii może być polskie. Stwierdziliśmy, że będzie to opowieść o dzisiejszych czterdziestoparolatkach – ludziach, którzy maturę zdawali w PRL-u, a na studia szli już w wolnej Polsce. Chcieliśmy się zastanowić, co się z nimi działo przez te lata i na ile ich to zmieniło – tłumaczył.
Podczas oglądania „Paktu” może się wydawać, że twórcy inspirowali się również współczesnymi doniesieniami medialnymi, jednak Kubicki zapewnia, że było wręcz odwrotnie: – Mamy w serialu dość silny wątek afery podsłuchowej, który został wymyślony trzy tygodnie wcześniej, zanim ta afera się wydarzyła. Dodało nam to odwagi – żartował Kubicki.
Gonimy serialową czołówkę
Pomocna w ożywianiu postaci była również „biblia serialu”, którą aktorzy otrzymali kilka miesięcy przed rozpoczęciem zdjęć. – To historia bohatera i jego rodziny, opisana bardzo dokładnie, do dwóch pokoleń wstecz. Człowiek ma bezpieczeństwo, że wie, w czym uczestniczy, że rozumie tę postać – tłumaczy Poniedziałek.
Marcin Perchuć, który w „Pakcie” gra postać Grzegorza – jednego z najbogatszych Polaków, podkreślał, że również standardy pracy na planie odbiegały, w pozytywnym tego słowa znaczeniu, od polskich realiów: – Twórcom zostały zapewnione niesamowite warunki. Liczba dni zdjęciowych, których było sporo – 10 czy 12 na odcinek, dawała wielki komfort pracy, za co chwała producentom. Mam nadzieję, że to wytyczy nowe standardy w kręceniu ciekawych, poruszających seriali w naszym kraju – mówił z nadzieją.
Nie wszystkie aspekty pracy na planie „Paktu” były jednak komfortowe. – W pracy nad serialem najtrudniejszy jest brak kolejności scen, które kręci się w zależności od obiektu. Trzeba więc bardzo dobrze rozpracować rolę, żeby miała wiarygodny przebieg – tłumaczy Perchuć i dodaje, że w tym konkretnym przypadku znaczenie miała również nietypowa pora kręcenia zdjęć: – „Pakt” kręciliśmy głównie nocą, co również trochę przewraca życiorys do góry nogami i przestawia myślenie. Ale myślę, że takie przestawienie myślenia z dziennego na nocne było potrzebne i efekt będzie widać na ekranie – zapewnia Perchuć.