Odsetki dużo wyższe niż w banku, na dodatek wypłacane z góry, i omijanie podatku Belki - to w dużym skrócie oferta firmy Finroyal. Z informacji dziennikarzy programu "Uwaga TVN" wynika, że klienci firmy mogą nie tylko na tym nie zarobić, ale wręcz stracić. Finroyal jest piramidą finansową?
Londyn, North Harrow Middlesex, 46 Station Road. Tam znajdować się miała siedziba firmy FRL Capital Limited - właściciela Finroyal. „Finroyal jest marką handlową FRL Capital Limited, międzynarodowego koncernu inwestycyjnego z siedzibą w Londynie. (…) wpisaną w dniu 23-go marca 2007 roku do rejestru spółek w Anglii i Walii pod nr 06180859 o kapitale akcyjnym wynoszącym 88 000 000 GBP (osiemdziesiąt osiem milionów funtów szterlingów brytyjskich)” - czytam na stronie.
I już zaczynają się problemy. Po pierwsze tak naprawdę nie wiadomo, czy kapitał spółki został wpłacony, bo w Wielkiej Brytanii takie informacje sprawdza się nie przy rejestrowaniu firmy, a w przypadku sporu sądowego. Po drugie, siedzibą tej „międzynarodowej instytucji finansowej” jest pawilon, czy raczej, jak pisał na swoim blogu Maciej Samcik, dziennikarz gospodarczy "Gazety Wyborczej", barak. Z pracownikami nie jest lepiej, szef Finroyal i właściciej FRL Capital Limited Andrzej K. przyznał, że ci pracują „z domu” i dlatego nie można spotkać ich w siedzibie firmy.
Nazwiska Andrzeja K. podać nie możemy, gdyż prowadzone są przeciw niemu dochodzenia. - Jest oskarżony w dwóch procesach: w Poznaniu oraz w Szczecinie. Procesy dotyczą oszustw, których miał się dopuścić w firmach Finance Group Polska (ok. tysiąc poszkodowanych na kwotę ok. 500 tys. złotych) oraz firmie Karls&Swenson (kilkunastu poszkodowanych na kilkanaście tysięcy złotych). O tym, ile osób jest poszkodowanych przez Finroyal ciężko powiedzieć. Do naszej redakcji wciąż zgłaszają się osoby, które mają problemy z wypłaceniem pieniędzy, obiecywanych przez Finroyal. Andrzej K. podczas rozmowy twierdził, że firma zebrała 1,5 miliarda złotych od kilkunastu tysięcy osób - mówi w rozmowie z naTematSzymon Jadczak, reporter "Uwagi TVN".
Finroyal nie podlega kontroli Komisji Nadzoru Finansowego, gdyż nie oferuje lokat, tylko… "kontrakty lokacyjne". Zasada działania jest prawie identyczna, ale kontrakt jest jedynie umową cywilno-prawną. - Nic co daje 12 procent rocznie i nie jest zarejestrowane w Polsce nie może być pewną inwestycją. Umowa jest skonstruowana tak, że nikt przy zdrowych zmysłach by jej nie podpisał. Zapisy są bardzo ogólne, nie dają gwarancji. Dokładnie tak samo sytuacja wygląda z Amber Gold. Lokaty mogą oferować tylko banki w Polsce, oszczędności klientów są wtedy gwarantowane przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny. W przypadku „parabanków” klienci dają pieniądze zwykłej spółce z ograniczoną odpowiedzialnością. Równie dobrze mógłbyś mi dać pieniądze, a jak ci ich nie oddam, to będziemy się ciągać po sądach. Tyle, że do tego czasu ja nie będę miał żadnego majątku, więc pieniędzy nie odzyskasz - mówi chcący zachować anonimowość analityk finansowy.
Dziennikarze "Uwagi" odkryli, że FRL nie płaci podatków w Wielkiej Brytanii, ani nie publikuje wyników finansowych - mimo, że ma taki obowiązek. Polska KNF wpisała Finroyal na swoją czarną listę, na której lądują firmy prowadzące działalność podobną do bankowej, ale wykorzystując luki w przepisach nie są nadzorowane, a ich klienci nie są chronieni przez państwowe systemy gwarancyjne.
Klienci, którzy dali się przekonać m.in. wielkimi billboardami z modelem przypominającym kapitana Wronę czy reklamami w telewizji i prasie mogą mieć problem. Firma, której powierzyli oszczędności (a raczej: pożyczyli swoje pieniądze) nie jest do końca tą, za którą się podaje. Jej siedziba jest wątpliwa, wątpliwy jest też kapitał, którym Finroyal dysponuje, a jej właściciel jest podejrzany o wyłudzanie pieniędzy. "Serdecznie gratuluję klientom firmy Finroyal udziału w ruletce" - podsumował Maciej Samcik.