Głównymi bohaterkami poniedziałkowej debaty były Ewa Kopacz i Beata Szydło. Ale niemal na każdym zdjęciu i w w każdej transmisji przed i po programie obok wiceprezes PiS w oczy rzuca się niezbyt wysoki, łysy pan w okularach. To Krzysztof Łapiński, zastępca (a dzisiaj de facto następca) Marcina Mastalerka, rzecznika partii.
W Prawie i Sprawiedliwości kolejni rzecznicy, kiedy tylko popadają w niełaskę prezesa, są bardzo szybko zastępowani przez kolejnych. Tak było z Adamem Bielanem, w którego miejsce wszedł Adam Hofman, po nim obowiązki przejął Marcin Mastalerek. Po konflikcie z prezesem musiał odejść na drugi plan i oczywiste było, że teraz to Elżbieta Witek będzie główną twarzą partii.
Nowa gwiazda PiS
Ale w ostatnich tygodniach zarówno Mastalerka (formalnie nadal rzecznika sztabu), jak i Witek przyćmiewa ich formalny zastępca. To Krzysztof Łapiński, radny Prawa i Sprawiedliwości na warszawskiej Pradze-Południe i formalnie pracownik biura poselskiego posła do Parlamentu Europejskiego Zdzisława Krasnodębskiego. Ale współpracownicy posła nie chcieli nam powiedzieć, czym dokładnie zajmuje się Łapiński, odsyłając nas bezpośrednio do profesora.
– Pan Krzysztof Łapiński rzeczywiście pracował u mnie na 1/2 etatu, ale już nie jest moim współpracownikiem. Informacje ze strony PE są nieaktualne – odpisuje na SMSa prof. Krasnodębski. Później zgadza się na rozmowę telefoniczną. – Pan Łapiński pomagał w mojej kampanii do Parlamentu Europejskiego w zeszłym roku. Był odpowiedzialny za kontakt z mediami, był jednym z moich głównych współpracowników w przygotowaniu występów telewizyjnych, briefingi przed wywiadami. Był podporą w kampanii – deklaruje prof. Krasnodębski.
Niedoceniany
Dlatego po wyborach trafił do biura europosła. – Wtedy nie pracował w PiS i na jesieni został moim asystentem. Najpierw na cały etat, później na pół, a od pewnego czasu nie jest moim współpracownikiem, bo zaangażował się w kampanię prezydencką i parlamentarną – mówi socjolog i polityk. – Miał bardzo dobrą opinię, tak samo jak wcześniej, kiedy jeszcze współpracował z prof. Glińskim. Uchodził za pracowitego człowieka, dziennikarze go chwalili – mówi prof. Krasnodębski.
– Kiedy zacząłem z nim współpracować miałem o nim jak najlepsze zdanie, należał do ciężko pracujących ludzi, choć nieco niedocenianych – kontynuuje poseł do Parlamentu Europejskiego. – Jego kariera była w pewnej stagnacji, teraz został doceniony. Myślę, że słusznie, bo kampania jest skuteczna – dodaje mój rozmówca.
Samorządowiec
Druga sfera aktywności Łapińskiego to stołeczny samorząd. Radnym Pragi-Południe został w 2002 roku, a więc mając zaledwie 24 lata. Już rok później zaczął pracę w biurze prasowym Klubu Parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości. W latach 2006-2007 był rzecznikiem koordynatora służb specjalnych Zbigniewa Wassermanna.
W samorządzie działał przez dwie kadencje, a po ostatnich wyborach samorządowcy po czteroletniej przerwie wrócił do Rady Dzielnicy Praga-Południe. Zasiada w komisjach: budżetowej oraz polityki społecznej i zdrowia.
Kandydat
Teraz Łapiński chce wejść kilka poziomów wyżej, do Sejmu. Startuje z drugiego miejsca w Pile, tuż za Maksem Kraczkowskim. Ale w przeciwieństwie do lidera listy jako miejsce zamieszkania wpisał "Warszawę". Chcieliśmy spytać Krzysztofa Łapińskiego o to, jak łączy kampanię w terenie z pracą w sztabie wyborczym Beaty Szydło. Niestety właśnie ze względu na te obowiązki i zbliżającą się debatę nie znalazł czasu.
Odpowiedział za niego szef lokalnych struktur. – Krzysiek jest ze mnę w stałym kontakcie, przyjechał na prezentacje kandydatów, opowiedział o swojej wizji obecności w naszym regionie – relacjonuje Maks Kraczkowski, lider listy i szef okręgowych struktur PiS.
Spadochroniarz
– Znam Krzysia Łapińskiego od lat, jeszcze z czasów, kiedy był współpracownikiem ś.p. ministra Wassermanna. To wartość dodana do listy, bardzo go lubię i byłem za tym, żeby kandydował z naszego okręgu. Zasługuje na to, by być posłem – dodaje. – Wyborcy w regionie reagują nie jego kandydaturę dobrze, choć zawsze są kontrowersje wobec kandydatów z zewnątrz. Ale cztery lata temu Paweł Szałamacha był nowy w Pile, a zyskał dobry wynik – dodaje Kraczkowski.
Choć stare porzekadło mówi, że "podczas wyborów największym konkurentem jest twój kolega z listy", szef pilskiego PiS chwali kolegę. – Cenię go za to, że jest sobą. Jest bardzo kontaktowy, kulturalny, jego styl kontaktu z mediami mi odpowiada, jest wiodącą osobą, jeżeli chodzi przygotowywanie informacji, podobnie jak Ela Witek – przekonuje Kraczkowski. Łapiński był wcześniej związany ze środowiskiem krakowskim w PiS. Być może dlatego trafił do sztabu Andrzeja Dudy.
Sztabowiec
Ale wtedy pierwsze skrzypce grał Marcin Mastalerek. Po jego odsunięciu na boczny tor i wykreśleniu go przez Jarosława Kaczyńskiego z list Mastalerek stracił zapał do forsownych podróży po kraju i coraz częściej z Beatą Szydło pojawiał się właśnie Łapiński.
Początkowo kontakt z nim był dobry, później jednak przez większość kampanii parlamentarnej nie odbierał telefonów, choć może to była decyzja przełożonych Łapińskiego.
Prowadzący "Szkło kontaktowe" w TVN24 żartowali nawet, że rzecznik momentami przyćmiewa swoją szefową. Podobnie jak ona nie jest zbyt aktywny w mediach społecznościowych. Konto na Twitterze założył dopiero na początku września, a jego pierwsze tweet chyba wyraża lekkie zdenerwowanie, że musiał to zrobić. – Dłużej bez TT nie da rady ;) –napisał.
Ulubieniec Szydło
Nie jest zbyt aktywnym użytkownikiem serwisu, rzadko wchodzi w polemiki z innymi internautami. Ale potrafi wykorzystać to medium w odpowiednim momencie. Po poniedziałkowej debacie błyskawicznie poinformował media o tym, że policja zatrzymała do kontroli Szydłobus, sugerując jednocześnie, że to sprawka politycznej konkurencji.
Łapiński coraz częściej pojawia się w mediach jako przedstawiciel PiS, zaproszono go także do Radia Maryja, co dla wyborców tej partii niewątpliwie jest znaczącym sygnałem. Łapiński dostał "znak jakości T." (od Tadeusza). To niewątpliwie pomoże mu też w wyborach w swoicm okręgu. Tak, jak wsparcie Beaty Szydło, która wzięła udział w jego spocie wyborczym i pojawiła się na plakatach. W środę Łapiński zyska jeszcze mocniejsze wsparcie, bo do jego okręgu przyjedzie kandydatka PiS na premiera i na pewno powie wyborcom kilka dobrych słów o swoim współpracowniku. A to oznacza właściwie pewny mandat.