Rząd wycofuje się z ograniczenia przywilejów emerytalnych górników. Premier boi się spadku poparcia, więc zapowiedzianą w expose reformę odłoży na później - donosi "Rzeczpospolita".
W czwartek Senat przyjął ustawę emerytalną podwyższającą wiek emerytalny do 67. roku życia i wprowadzającą zmiany w emeryturach mundurowych. Teraz los tej ustawy zależy od podpisu prezydenta. Okazuje się jednak, że o ile najprawdopodobniej uda się podwyższyć wiek emerytalny, o tyle niepewna jest przyszłość innej z zapowiedzianych w expose reform.
"Rzeczpospolita" pisze dziś, że premier Donald Tusk bojąc się utraty poparcia wycofuje się z ograniczenia przywilejów górników. Resort pracy ma już prawie gotowy projekt ustawy w tej sprawie, ale to wcale nie oznacza, że ujrzy on światło dzienne. - Nie ma woli politycznej. Premier przestraszył się spadających sondaży Platformy - mówi "Rz" osoba blisko związana z rządem.
Minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz przyznaje, że sprawa emerytur górniczych jest w fazie międzyresortowych konsultacji.
W "Rz" czytamy także, że Kancelaria Premiera dostałą wyliczenia, z których wynika, że rocznie dopłacamy do emerytur górniczych ponad 6 mld złotych. Na konieczność zmiany tej sytuacji zwracają uwagę eksperci, ekonomiści i konstytucjonaliści. - Górnicy są najbardziej uprzywilejowaną grupą zawodową w Polsce. To trzeba zmienić - mówi cytowany przez "Rz" Janusz Jankowiak, ekonomista.
Sprawa odłożenia w czasie zmian w górniczych emeryturach jest o tyle bulwersująca, że górnicy staną się jedyną grupą, której nie dotkną żadne ograniczenia. I to w sytuacji, gdy ich system jest niezwykle hojny. Wywalczyli go sobie w 2005 roku po protestach pod Sejmem.