"Kim on jest?", "Skąd się wziął?" – to chyba najczęściej zadawane pytania po przedwyborczej debacie, której bohaterem został działacz partii Razem Adrian Zandberg. Anonimowy do tej pory lewicowiec został ochrzczony mianem wschodzącej politycznej gwiazdy. Oto, co warto o nim wiedzieć.
35-letni Zandberg z wykształcenia jest doktorem historii (zajmował się historią ruchu robotniczego). Studiował też prawo, ale nie skończył tego kierunku. Zawodowo zajmuje się jednak czym innym. Jest programistą. "Krytyka Polityczna" pisała o nim, że jeszcze jako nastolatek współtworzył polską sekcję biblioteki Marxist Internet Archive.
Teraz prowadzi jednoosobową działalność gospodarczą, wykonuje prace dla amerykańskich firm z branży IT. Jako programista pracuje również w Japońskiej Wyższej Szkole Technik Komputerowych (gdzie rektorem jest ojciec Barbary Nowackiej).
Z Danii nad Wisłę
Zandberg urodził się w 1979 roku w duńskim Aalborgu. Jego rodzina wyjechała z Polski w 1967 roku, a wróciła pod koniec lat 80.. Jak pisała "KP", był "trochę cudownym dzieckiem", które w podstawówce przeskakiwało dwie klasy. Wychowywał się w zamożnej klasie średniej. Matka była prawniczką w kancelarii Senatu, ojciec biznesmenem. Przed studiami uczył się w liceum, do którego - jak sam mówił - chodziły "dzieci szybko bogacących się generałów UB, rezydentów rosyjskiej mafii i Pola Dwurnik".
Prywatnie dziś? Ma żonę i dwójkę dzieci.
Z Nowacką w Młodych Socjalistach
Partia Razem nie jest pierwszym doświadczeniem Zandberga z polityką. Zaczynał w Federacji Młodych Unii Pracy. 15 lat temu współpracował z Piotrem Ikonowiczem. Potem wraz z grupą działaczy odszedł z FMUP, by założyć Młodych Socjalistów – organizację skupiającą młodych ludzi o lewicowych przekonaniach. Działał tam wraz z Barbarą Nowacką, dziś liderką Zjednoczonej Lewicy.
Wcześniej próbował już walczyć w wyborach. W 2009 roku Młodzi Socjaliści chcieli wystartować jako Polska Partia Socjalistyczna w wyborach do Parlamentu Europejskiej. Zarejestrowali jednak listę tylko w jednym okręgu – pomysł okazał się klapą.
Wymarzony prezydent lewicy
O Zandbergu było głośno, choć nie tak jak dziś, w 2007 roku. To za sprawą sondażu opublikowanego na stronie internetowej Lewica bez Cenzury, w którym zapytano ludzi o lewicowych poglądach, kogo chcieliby widzieć w roli kandydata na prezydenta. Wygrał nie Aleksander Kwaśniewski, Marek Borowski czy Sławomir Sierakowski, a właśnie on – działacz Młodych Socjalistów, na którego zagłosowało 33 proc. ankietowanych.
"Nic państwu nie mówi to nazwisko? Może należy się zacząć do niego przyzwyczajać" – pisała wówczas "Rzeczpospolita".
"Zdrajca rasy"
Zandberg za sprawą swoich poglądów i działalności naraził się skrajnej prawicy. Jego nazwisko znalazło się na liście Redwatch – strony, gdzie pojawiają się personalia osób uznanych za "wrogów rasy". Bezpośrednim powodem był podpis działacza pod listem protestacyjnym przeciwko niedopuszczeniu do "marszu zwanego przez dewiantów marszem równości".
Cela dla Millera
Część komentatorów zadaje pytanie, dlaczego partia Razem nie chce wejść w szerszą lewicową koalicję, np. z SLD. Poglądy Zandberga na reprezentantów "starej lewicy" mogą służyć za wyjaśnienie. "Znajdzie się cela dla Leszka M. i Aleksandra K." – tak pisał o byłym premierze i prezydencie.
Skąd ta niechęć? Są dwa powody – uczestnictwo Polski w wojnie w Iraku i zgoda na działalność ośrodka CIA w Polsce, gdzie torturowano podejrzanych o terroryzm. Zandberg współorganizował zresztą protesty przeciwko wysłaniu polskich wojsk na iracką wojnę.
"Obraża papieża"
Za czasów działalności w Młodych Socjalistach Zandberg miał jeszcze jeden medialny epizod. Prawicowa prasa oburzyła się, kiedy redagowany przez dzisiejszego działacza Razem portal Lewica.pl opublikował teksty "szkalujące papieża". Chodziło o artykuły, w których przedstawiano Jana Pawła II jako despotę, który nie ujawnił "nadużyć seksualnych kleru oraz przeklinał prezerwatywy, dzięki którym rzesze katolików mogłyby uniknąć śmierci w wyniku AIDS".
To Zandberg był tym, który odpowiedział na zarzuty. "Oburza wyczuwalne przekonanie , że papież Jan Paweł II powinien pozostać poza wszelką publiczną krytyką" – napisał, wytykając "Życiu Warszawy" (opublikowało tekst o "szkalowaniu papieża"), że artykuły w obronie papieża sąsiadują w gazecie z "licznymi reklamami płatnych usług seksualnych".
Potem w wywiadzie dla tygodnika "Przegląd" podał tę historię jako przykład na to, że "dyskurs publiczny w Polsce jest przechylony na prawo". – Tezy, które w Europie są w normalnym obiegu intelektualnym, u nas uchodzą za wariactwo – stwierdził.