Waldemar Bonkowski w polityce nie jest postacią nową. Dotychczas jednak znali go przede wszystkim mieszkańcy Pomorza. Teraz "żołnierz PiS-u", jak sam o sobie mówi, wypływa na szerokie wody. Został senatorem i z pewnością media jeszcze nie raz będą pokazywały jego oryginalny styl robienia polityki.
Waldemar Bonkowski to polityk nietuzinkowy. Gdyby Gombrowicz urodził się dzisiaj, mógłby go właśnie w "Ferdydurke" poszukiwać – prostodusznego chłopa, mającego szczerą, nieurobioną przez cywilizację gębę. Od lat samorządowiec i przyszły senator szokuje polityczny establishment Pomorza swoimi wypowiedziami. Jest twardy, prostolinijny i przekonany o własnej racji. I wcale nie walczy z dorobioną przez media wizerunkiem, a wręcz chwali się tym, że nazywają go "ciemnogrodem" czy homofobem. Do krypty w Wawelu w 2015 roku przybył z krzyżem na którym widniała inskrypcja: "1940 Katyń, 2010 Smoleńsk. Bóg, honor, ojczyzna".
Kaszuba
Kim jednak jest człowiek, który w sercu Kaszub otrzymał 60 596 głosów, co daje 40,25 proc. poparcia? By odpowiedzieć na to pytanie, nie wystarczy prześledzić jego życiorysu. Od ćwierćwiecza jest zaangażowany w popieranie Jarosława Kaczyńskiego i to – zdaniem samego Bonkowskiego – nadaje jego działalności sensu.
Życiorys świeżo wybranego senatora jest raczej typowy dla chłopaka z kaszubskiej wsi. Ukończył zawodówkę w Gdańsku (jest stolarzem) i wrócił do gospodarki. Przez ten okres produkował okna i drzwi, a także zajmował się 7-hektrarowym gospodarstwem. Jak sam o sobie mówił, już w tym czasie chodził rzucać kamieniami w ZOMO i żebra miał nie raz obite.
Oprócz zaangażowania politycznego szybko znalazł też inną pasję – biznes. Już w 1978 roku jako 19-latek został – razem z siostrą – ajentem baru w Liniewie. Była to typowa knajpa, gdzie można było i coś wypić, i zakąsić. Przyszły senator nie zapomniał nawet wtedy o swoich politycznych ideałach. W sierpniu 1980 roku załadowanym Żukiem woził stoczniowcom wiejską żywność.
Smykałkę do biznesu Bonkowski miał ciągle, potrafił też odnaleźć się w zmieniających się realiach. Oprócz otworzenia kolejnego baru, umiał też doskonale wyczuć koniunkturę. Jeszcze w latach 80. otworzył sklep Kolonialka, gdzie... można było kupić świeżą kawę. Dzisiaj wydaje się to nieco dziwne, ale wtedy świeża kawa była w cenie. Gospodarcze wyczucie przyszłego senatora musiało było naprawdę znaczne. W nową rzeczywistość wchodził bowiem jako jedna z najbogatszych osób na Kaszubach.
PeCet
W nowej Polsce Bonkowski nadal potrafił prowadzić interesy, coraz bardziej też wiązał się z rolnictwem. Znów do głosu doszła polityczna natura i biznesmen-rolnik został założycielem regionalnych struktur Porozumienia Centrum. Trafił nawet do rady krajowej, ale nigdy w partii nie grał pierwszych skrzypiec.
W 1995 roku Bonkowski wydzierżawił teren po PGR Grabowo, którego tereny następnie wykupił zaciągając kredyt. W ten sposób przejął 311 ha (obecnie ma 400 ha areału). Zajmował się różnymi gałęziami produkcji rolnej - miał krowy mleczne i mięsne, ale zrezygnował z nich po załamaniu rynku wołowiny, obecnie na 60 ha ma obsadzony las, reszta jest obsiana.
W tym czasie Bonkowski zbliża się politycznie z braćmi Kaczyńskimi. Sam mówi, że nie śmiałby mówić do Jarosława inaczej niż panie prezesie. Bliższe relacje łączyły kaszubskiego rolnika z Lechem. W rozmowie z Onetem wspominał wizytę polityka w jego gospodarstwie.
Gdy Kaczyńscy zakładają Prawo i Spawiedliwość, Bonkowski jest jednym z pierwszych członków. Obecnie należy do Rady Politycznej, gdzie wypowiada się na tematy rolnictwa i życia w mniejszych gminach. Niemal zawsze występuje w koszulach z krótkim rękawem, często też w sztruksowych marynarkach.
Wolny Polak
Bonkowski ma również inne oblicze, nie tylko jest akolitą PiS, ale również homofobem. Swoje poglądy manifestuje w dość oryginalny sposób. Jeździ bowiem po całym kraju z transparentami wypełnionymi kontrowersyjnymi hasłami.
Na jednym banerze widnieje portret zbrodniarza z Auschwitz Josefa Mengele zestawiony ze zdjęciem premier Ewy Kopacz. Podpis sugeruje biologiczną zagładę narodu przez prywatyzację oraz ograniczenie dostępu do leczenia. Inne hasła to: "czas oczyścić ojczyznę z jej grabarzy", o ówczesnym premierze Donaldzie Tusku i prezydencie Bronisławie Komorowskim pisał na banerze: "Wy i Wasze dzieci stracicie prawo nazywania się Polakami, będziecie przeklęci na wieki wieków."
Na jego samochodzie, po przegranych przez PiS wyborach w 2007 roku, widniały napisy: "Rodacy, Ojczyzna gore! Przebudźcie się! Włączcie rozum! Dalsze rządy liberałów i załatwiaczy z PO to utrata wolności gospodarczej, ekonomicznej i politycznej."
Uczestniczący w mszy świętej Bronisław Komorowski w 2010 roku wszedł do katedry warszawskiej tylnymi drzwiami. Przy głównym wejściu czekał bowiem Bonkowski z transparentem: "Pierwsi są w kościołach, a walczą z krzyżem". Swoje banery przyszły senator prezentuje nie tylko na Pomorzu, ale też podczas różnego rodzaju spotkań z wyborcami. Jak sam twierdzi, ma ich blisko 100, zaś przyczepa z jednym z haseł Bonkowskiego przez długi czas stała przy historycznej bramie nr. 2 Stoczni Gdańskiej, tuż obok wejścia do Europejskiego Centrum Solidarności. Bonkowski prowadzi też stronę www.wolny-polak.pl oraz blog.
Skrajny homofob
Słynie również ze swej niechęci do homoseksualistów. W 2006 roku na budynku biura PiS w Kościerzynie wywiesił baner z napisem: "Dziś lesby-geje, jutro zoofiliści, kto pojutrze? Czy tak ma wyglądać wolność i demokracja? To jest syfilizacja! Najznamienitszy z rodu Polaków przygląda się z domu Pana. Dokąd zmierzasz Narodzie Polski!".
Później polityk tłumaczył, że chodziło mu o rozdawanie ulotek reklamujących striptiz męski z okazji dnia kobiet. We wrześniu tego roku Bonkowski rozpętał kolejną polityczną burzę publicznie żartując sobie z orientacji radnego sejmiku Tomasza Raczka (kilka lat temu publicznie oświadczył, że jest homoseksualistą). Radny Raczek został za darmo twarzą akcji edukacyjnej o bioróżnorodności i raku. Bonkowski dowcipkował na posiedzeniu sejmiku: "W ramach bioróżnorodności trzeba było zaprosić panią Annę Grodzką."
Nieco wcześniej, w czerwcu, podczas obrad Rady Miasta Gdańska polityk PiS-u wywiesił baner mówiący o "homoseksualnej gangrenie", "dewiantach", "lesbach, gejach, zoofilach". Wtedy Janusz Śniadek, szef PiS na Pomorzu, mówił, że "takie wypowiedzi dyskwalifikują pana Bonkowskiego do pełnienia funkcji publicznych". Bonkowski jednak nie tylko nie stracił stanowiska wiceprzewodniczącego sejmiku, ale jakby "w nagrodę" został wystawiony w wyborach do Senatu. Nie wszyscy z regionalnych struktur PiS się z tym zgadzają, jeden z lokalnych radnych w rozmowie z naTemat określił go jako "zaangażowanego, ale trochę zbyt szalonego".
Problemy z prawem
Bonkowski miał również problemy z prawem. W 2010 roku został prawomocnie skazany. Chodziło o nakłanianie pracownika firmy Bielnik do sfałszowania dokumentów dot. wydatków na paliwo. Chodziło o ewidencjonowanie oleju napędowego używanego do samochodu osobowego jako paliwa do ciągnika. Uznając radnego PiS winnym, elbląski sąd skazał go na grzywnę w wysokości 2,5 tys zł. Bonkowski decyzją sejmiku stracił wtedy mandat radnego, który odzyskał dopiero w ostatnich wyborach samorządowych.
Inną głośną sprawą było zastrzelenie psa Bonkowskiego. Pies został bowiem zabity przez myśliwych, którzy polowali w pobliżu. Na miejsce przyjechała policja i wystawiła politykowi 100 złotych mandatu - pies był za daleko od zabudowań, by biegać bez smyczy. Sprawa miała też swój finał w sądzie, Bonkowski w 2008 roku został skazany za znieważenie myśliwych. Nazywał ich między innymi UBekami.
Próbowaliśmy się skontaktować z nowym senatorem, nie odpisał on ani na wiadomość na Facebooku, ani na maila, ani na pozostawioną na telefonie wiadomość. Teraz Bonkowski rozpoczyna swą działalność jako polityk ogólnopolskiego formatu. Z pewnością o nim jeszcze nie raz usłyszymy.
Napisz do autora: piotr.celej@natemat.pl
Reklama.
Waldemar Bonkowski
W czasie kampanii do PE prezydent objeżdżał Polskę. Usiedliśmy w altanie nad stawem. Zjedliśmy kolację i porozmawialiśmy. Dla Lecha Kaczyńskiego była to chwila odpoczynku. Czytaj więcej