To pierwszy taki przypadek w Polsce. Syryjczyk, który trafił nad Wisłę po wcześniejszym pobycie w Macedonii, właśnie został odesłany do ojczyzny. – Syryjczycy narzekają, że są straszeni i szantażowani przez polskich strażników granicznych. Grozi się im deportacją, choć mają inne możliwości – mówi naTemat Samer Masri z Fundacji Wolna Syria.
Fikcja deportacji
Generalne zasady polityki imigracyjnej w Europie mówią, że uchodźcy powinni być rejestrowani w pierwszym kraju, do którego się dostali. Reguła ta jest notorycznie ignorowana, a migranci robią wszystko, by uniknąć pobrania odcisków palców w krajach takich jak Grecja czy Macedonia. Bo oznacza to, że jeśli przedostaną się wgłąb Europy, np. do Niemiec, mogą potem zostać odesłani z powrotem na granicę UE.
Praktyka pokazuje także, że narzędzie deportacji jest stosowane dość rzadko. Państwa Szturmowane przez uchodźców mają problem z wydalaniem gości, którzy nie mają prawa do azylu. Dopiero teraz zaczyna się to zmieniać. Ostatnio niemieckie władze ogłosiły, że będą masowo deportować uchodźców. Obecnie trwają prace nad sporządzeniem listy osób przeznaczonych do wydalenia.
Polska dotychczas pozostawała poza dyskusją na ten temat. Nie jesteśmy zalewani falą uchodźców, a jeśli ktoś już do nas trafia, to są to raczej jednostkowe przypadki. Ostatnio informowano np., że straż graniczna w Raciborzu (przy granicy z Czechami) zatrzymała w tym roku w sumie 25 cudzoziemców. Żaden nie wyraził chęci pozostania w Polsce, nie chciał złożyć wniosku o status uchodźcy. Co z nimi robią polskie służby? Najczęściej przekazują funkcjonariuszom z krajów sąsiednich, skąd przybyli migranci.
Groźba wydalenia
Teraz mamy jednak pierwszy i wyjątkowy przypadek. Uchodźcę z Syrii deportowano do ojczyzny. O sprawie poinformował na Facebooku Samer Masri, szef Fundacji Wolna Syria. Z jego relacji wynika, że mężczyźnie już w Macedonii zostały pobrane odciski palców. Miał więc wybór: albo powrót do tego kraju, albo do Syrii.
"Facet chciał sprowadzić kogoś z rodziny, dowiedział się, że nie będzie miał takiej możliwości w Macedonii, więc postanowił, że będzie tak długo siedział w zamkniętym ośrodku w Polsce aż go wypuszczą. Po kilku miesiącach stracił nadzieję i wybrał deportację do Syrii. Będzie jeszcze raz próbował przedostać się do Europy, tym razem z rodziną" – napisał.
– Takie informacje uzyskałem od Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Nic więcej na temat tego konkretnego Syryjczyka nie wiemy. Pomagamy za to innym, którzy znajdują się w zamkniętych ośrodkach prowadzonych przez Straż Graniczną. Mamy pierwszy przypadek takiej deportacji, ale może ich być więcej – komentuje Masri.
Z "własnej woli"
Wydawałoby się, że w sprawie deportowanego Syryjczyka nie ma niczego oburzającego. Straż Graniczna nie musiała go wypuszczać, a on sam powinien podjąć decyzję, że wraca do kraju. Tyle że sytuacja nie jest tak jednoznaczna. Jak słyszę od szefa Fundacji Wolna Syria, polscy funkcjonariusze nie przedstawiają uchodźcom wszystkich opcji, z których można skorzystać. Gdyby tak się stało, Syryjczyk nie musiałby wyjeżdżać.
– Syryjscy uchodźcy, którzy są w ośrodkach zamkniętych, w rozmowach z nami narzekają, że są szantażowani, że straszy ich się, że zostaną deportowani do Macedonii czy Syrii. To pod wpływem takich gróźb podejmują decyzję. A mogą np. ubiegać się o zgodę na pobyt humanitarny, mogą wyjść z ośrodka i pojechać do Niemiec – przekonuje Masri.
Dla wielu osób informacja, że Straż Graniczna i inne służby tak ostro traktują uchodźców, będzie pozytywnym zaskoczeniem. Ale działacze tacy jak Masri mają inne zdanie. – Polska rzeczywiście ostrzej postępuje z uchodźcami. Z dwóch powodów: bo nie jest na nich przygotowana, nie ma tłumaczy, zrozumienia problemów... Druga rzecz to czynnik ludzki. Ci strażnicy, którzy właściwie decydują o losie uchodźców, oglądają telewizję i mają negatywne nastawienie do uchodźców – podsumowuje mój rozmówca.