Co roku to samo. 1 listopada wielu z nas, mimo że to dzień wolny od pracy, zmuszonych jest wcześniej wstać. Przy Święcie Zmarłych trzeba się napracować. Kupić znicze, kwiaty, wyczyścić groby. To często podróże z miejscowości do miejscowości, z cmentarza na cmentarz, spotkania z rodziną, którą widzi się raz w roku. Co jeszcze sprawia, że święto, podczas którego powinniśmy skupić się na przemijaniu i śmierci, jest tak męczące?
Samochód kojarzy się z tym świętem bardzo. Media co roku informują o "Akcji Znicz" przeprowadzanej przez policję drogową, co roku słyszymy o pijanych kierowcach, wypadkach, przede wszystkim o kilometrowych korkach. Te mogą doprowadzić do szału. Kiedy uda się już dojechać w okolice cmentarza, czeka nas jeszcze parkowanie. To jest prawie misja niemożliwa do spełnienia. Ci, którzy korzystają z komunikacji miejskiej mają ten problem z głowy, ale muszą męczyć się podczas długiej podróży w ścisku.
Obważanki, baloniki, elektryczne znicze
Czy ktoś to naprawdę kupuje? Można zrozumieć przekąski, na przykład twarde, jak obwarzanki, ale kolorowe balony z księżniczkami są przesadą. Utrudniają skupienie się, zawalają i tak już zawaloną przestrzeń. Nadmiar wzorów i gadżetów zaburza łatwość podejmowania decyzji, kiedy trzeba kupić zwykłe, proste znicze.
Nowy płaszcz, wypastowane buty
Zna to każdy, kto na cmentarz jeździ z rodzicami, wiek jest bez znaczenia. 1 listopada to zwykle pierwszy dzień w roku, w którym wyciągamy z szafy zimowe płaszcze, pastujemy buty. Na cmentarzu trzeba przecież wyglądać elegancko. Nie możemy też zmarznąć. Stary wełniany płaszcz już się rodzinie "opatrzył", lepiej zastąpić go nowym. Brudny szalik? Nie ma mowy. Czujne oko matki, ciotki czy babki dostrzeże każdą plamę.
Przesłuchanie nad grobami
Kiedy już się spotkamy z całą rodziną, wyściskamy, podamy sobie ręce, wycałujemy zmarznięte poliki, zaczynają się pytania. Jak w szkole? Kiedy obrona? A w tej pracy to ci chociaż płacą? Kiedy będziesz miał dziewczynę? Co u tej, jak jej tam, Edyty? Nie ma szans na spokój. Na szczęście można mówić cokolwiek, pytający i tak nie zawsze słuchają odpowiedzi.
Oczekiwanie na procesję
Jest już bardzo zimno, nogi bardzo bolą. W głowie milion myśli o tym, co można robić w domu. Obejrzeć serial pod kocem. Napić się herbaty i poczytać książkę. Uczyć się, nadrabiać zaległości w cieple, na siedząco. To marzenia nie do spełnienia, ponieważ trzeba czekać na procesję. Ksiądz musi poświęcić rodzinny grób. To nic, że nie słychać, co mówi i nie dociera do nas woda święcona. Na procesji cmentarnej trzeba być.
Najpiękniej przystrojony grób
Od miesiąca w pokoju gościnnym leży najpiękniejsza wiązanka ze sztucznych kwiatów. Do tego sztuczne róże, które będą wsadzone do granitowego wazonu. Kolor kwiatów dopasowany do koloru zniczy. Od tygodnia telefony od rodziny z pytaniami, jaka kolorystyka ma królować na grobowcu w tym roku, chcą się dostosować. Na cmentarzu wszyscy podziwiają dekoracje. Żeby pochwały były bardziej wiarygodne, trzeba porównać je do sąsiednich grobów. Nasze ładniejsze, tamten grób wygląda tandetnie.
Tłok, wspinaczki, przepychanie
Na cmentarzu panuje tłok, to wie każdy. Cmentarze raczej są ciasne, przestrzeń między grobami tak mała, że stopy trzeba niemal w nią wciskać. Osoby starsze należy wesprzeć ramieniem, chociaż samemu iść nie jest łatwo. Trzeba się wspinać, przeciskać, wślizgiwać. Ludzi tyle, że trudno znaleźć rodzinny grób. Do tego cmentarni sąsiedzi mają pretensje, kiedy przez przypadek, przechodząc obok ich kwatery, trącimy piękny, jaskrawy wieniec.
Katar nabyty
Stanie godzinami na cmentarzu powoduje ból nóg i kręgosłupa. Ale najgorszy jest katar, który z godziny na godzinę robi się coraz bardziej uciążliwy. Pół biedy, kiedy mamy ze sobą zapas chusteczek. W przeciwnym razie musimy korzystać z materiałowej, "eleganckiej" chustki wujka. Od kataru może zakręcić się w głowie, a czeka nas jeszcze slalom między nagrobkami w stronę parkingu, albo przystanku autobusowego.
Po obiedzie znów na cmentarz
To nie dotyczy wszystkich, raczej tych, którzy Święto Zmarłych traktują naprawdę serio. Od rana do popołudnia znajdujemy się na cmentarzu. Na obiad jedziemy do domu, albo do rodziny. Jeśli mamy pecha albo sami jesteśmy nadgorliwi, nie ominie nas wieczorny spacer po cmentarzu. Przecież jest tak pięknie, znicze tworzą romantyczną łunę, a to miejsce, przedtem takie dynamiczne, staje się spokojne, ludzie są wyciszeni. Albo raczej wykończeni. Poza tym, jak można zostawić rodzinny grobowiec pusty, kiedy na cmentarzu są jeszcze ludzie?