Zamachy w Paryżu są też testem dla polskiego systemu bezpieczeństwa. Nadal brakuje w nim jednego elementu: Rady Bezpieczeństwa Narodowego, którą powołuje prezydent. – Jeśli Rada miałaby być miejscem tworzenia politycznego konsensusu, dialogu, to powinna powstać, bo sytuacja jest w tej chwili wyjątkowo trudna i napięta – mówi w "Bez autoryzacji" Marek Siwiec, były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
Jako były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego dostrzega pan konieczność szybkiego powołania Rady Bezpieczeństwa Narodowego czy taki stan, jaki mamy obecnie nie wpływa negatywnie na nasze bezpieczeństwo?
Marek Siwiec: To zależy od tego, jak prezydent widzi pracę RBN. Różne były szkoły, to zależało od prezydenta i od tych, którzy chcieli z nim współpracować. Komorowski miał swoje doświadczenia, Kaczyński miał swoje, a Kwaśniewski jeszcze bardziej swoje.
Moim zdaniem, jeśli Rada miałaby być miejscem tworzenia politycznego konsensusu, dialogu, to powinna powstać, bo sytuacja jest w tej chwili wyjątkowo trudna i napięta. Mamy nowy parlament, trzeba w nim będzie znaleźć strategiczny konsensus, więc decyzję o powołaniu Rady widziałbym bardzo dobrze. Ale pod warunkiem, że to będzie ciało pluralistyczne, dające szanse wyjścia poza obóz rządzący.
Czyli taki sposób działania, jak za Bronisława Komorowskiego.
Nie wiem, czy dokładnie taki. Proszę pamiętać, że Jarosław Kaczyński prowadził obstrukcję, ale kiedy trzeba było przyjść do Tuska podczas wojny na Ukrainie, to przyszedł. Trzeba ten kształt skonsultować z partnerami z parlamentu. Jest kilka klubów i najważniejsze, żeby one były obecne przy tego typu dyskusjach. Rada ma być miejscem dialogu i tego nie zastąpi Biuro Bezpieczeństwa Narodowego.
Jak pan ocenia brak kontaktu między ustępującą ekipą rządzącą a ośrodkiem prezydenckim? Można powiedzieć, że to dobrze, że PiS wygrał, by być może przez kolejne cztery lata prezydent nie rozmawiałby z premier.
Wydawało się, że dotychczas to były prztyczki o charakterze protokoloarno-ambiocjonalnym. Prezydent pewnie myślał sobie, że pani Kopacz już kończy, więc on nie będzie się kalał kontaktem z nią. Ale zdarzyło się to, co się zdarzyło w Paryżu. I niezależnie od tego, jak pan Duda jest uprzedzony do rządu, powinien mieć z nim bieżący kontakt. A szczególnie z jego szefową.
Niby to głupie trzy czy cztery dni, ale przez akurat te trzy dni wydarzyło się coś bardzo dramatycznego, czyli zamachy we Francji. Strach się bać, co by było, gdyby podobna sytuacja wydarzyła się w Polsce.
Andrzej Duda powiedział, że nam nic nie grozi. Słusznie czy na wyrost?
Jeśli polityk uważa, że jego kraj jest w pełni bezpieczny, to się powinien do dymisji podać. Myślę, że pan Duda dopiero uczy się swojego zawodu i stąd takie sformułowania. Politycy są od tego, żeby szukać dziury w całym i myśleć, co zrobić, żeby było lepiej.
Na przykład Brytyjczycy, którzy mają bardzo silne służby, zapowiedzieli, że zatrudnią dodatkowo 1900 agentów i analityków. U nas też trzeba wzmocnić służby?
Wzmocnienia jak wzmocnienia, przede wszystkim musi dojść do uspokojenia, trzeba tymi służbami zacząć kierować. Co chwilę słyszę, że szef którejś ze służb się podaje do dymisji, że planowane są reformy. Wiem, jak działa instytucja w czasie reform i zanim zaczniemy zatrudniać nowych, choć być może to jest potrzebne, trzeba się zastanowić jak działają aktualne służby, jak je wykorzystujemy.