- Trzeba wrócić do pełnego nauczania historii i klasycznego kanonu lektur - grzmiała premier Beata Szydło podczas swojego expose. - Musimy dążyć do umocnienia polskiego poczucia państwowości, polityka kulturalna powinna służyć wzmocnieniu postaw patriotycznych - dodała kilka chwil później. Czego więc dokładnie mogą spodziewać się polscy uczniowie po lekturowej rewolucji?
"Prawda w podręcznikach"
Choć na słowa o "powrocie klasycznego kanonu lektur" posłowie Prawa i Sprawiedliwości oszaleli z zachwytu i nagrodzili szefową rządu gromkimi brawami, Beata Szydło nie rzuciła ani jednym szczegółem dotyczącym tych zmian. Można jednak przypuszczać, że nowa reforma edukacyjna pójdzie w kierunku tego, co już 10 kwietnia na imprezie zorganizowanej w związku z 5. rocznicą katastrofy smoleńskiej nakreślał jej szef Jarosław Kaczyński.
Już od dawna wielu filologów i literaturoznawców podkreślało, że obowiązujący od lat kanon lektur tak w podstawówkach, gimnazjach, jak i szkołach średnich jest nieco "zbyt klasyczny" i zamknięty na to, że świat idzie do przodu także w literaturze. Platforma Obywatelska skutecznie ten stan rzeczy utwierdzała. Poprzednicy ekipy Beaty Szydło m.in. wykreślili z listy lektur "Władcę Pierścieni" J.R.R. Tolkiena i skutecznie opierali się namowom młodych, by na lekcjach pojawiła się "Gra o Tron" G.R.R. Martina (tak, serial powstał na podstawie powieści...).
Chwała wielkiej Polsce?
Należy więc odczytywać środową zapowiedź premier Szydło jako powrót do "klasycznego kanonu", który wielu nazywać będzie zapewne "patriotycznym", ale w rzeczywistości bliżej mu będzie do "prawicowego" i "nacjonalistycznego". Będzie prawdopodobnie też sporym powrotem do przeszłości.
I od tego powrotu do przeszłości zacznijmy. Patriotyzm w wersji proponowanej od lat przez PiS bliski jest temu, co Henryk Sienkiewicz opisywał w swojej trylogii. "Potop", oraz "Ogniem i Mieczem" w obecnym kanonie lektur są, ale brak w nim większej uwagi dla "Pana Wołodyjowskiego". Gimnazjaliści i licealiści z pierwszych klas mogą się więc przygotowywać na to, że dane im będzie spędzić sporo czasu na opowieściach o romantycznej bitce z XVII w.
Przez lata w gimnazjach i liceach Sienkiewicz był prezentowany tylko jedną z wybranych powieści. Poloniści mogli postawić na "Potop","Krzyżaków" i "Quo vadis". Czyż jednak prawdziwy Polak nie powinien obowiązkowo poznać wszystkich tych lektur? W dzisiejszej Polsce to pytanie raczej retoryczne. Szczególnie, że "Krzyżacy" nauczą młodych niechęci do znienawidzonych przez PiS Niemców, a "Quo vadis" to idealne uzupełnienie lekcji religii.
Po co francuski Mikołajek, gdy mamy sierotkę Marysię?
Można spodziewać się, że sporym zmianom ulegnie też lista tych książek, z których literaturę poznają najmłodsi uczniowie. Dziś w podstawówkach sporo czyta się literatury powszechnej. Carlo Collod, Astrid Lindgren, Lucy Maud Montgomery, czy René Goscinny i Jean-Jacques Sempé prawdopodobnie będą musieli więc ustąpić polskim literatom. Może ostanie się w spisie książka Ferenca Molnára "Chłopcy z Placu Broni", by nie robić afrontu bratankom z Węgier, których krótko trzyma Viktor Orbán.
Co zatem idzie na pierwszy plan w "klasycznym kanonie"? Wrócą "Łysek z pokładu Idy" Gustawa Morcinka, "Janko Muzykant" Henryka Sienkiewicza. Wzorem patriotki była też Maria Konopnicka, więc nowa minister edukacji będzie musiała znaleźć miejsce także dla tej twórczyni. "O krasnoludkach i sierotce Marysi", "Na jagody", czy "Nasza szkapa" są dla współczesnych kilkulatków niezrozumiałe, ale pewnie po latach docenią, że mieli okazję poznać takie perełki polskiej literatury.
Awansu do wyższej klasy trudno sobie wyobrazić też bez bezbłędnego deklamowania przez młodego Polaka "Roty". No a przynajmniej tej zwrotki ze słowami "Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz, ni dzieci nam germanił...".
To Polacy wielkimi poetami byli
Już wiele lat temu w polskich szkołach przestano też zamęczać uczniów, którzy nie uczyli się polskiego w zakresie rozszerzonym, całością "Pana Tadeusza". W pierwszych komentarzach pojawiających się po expose Beaty Szydło elektorat PiS domaga się więc przywrócenia do kanonu w pierwszej kolejności tej pozycji. W całości i dla wszystkich. Tak, jak uczyli się rodzice i dziadkowie dzisiejszych gimnazjalistów i licealistów.
Kosztem jakiegoś Shakespeara, Orwella, Moliera, czy Niemca Goethego i Rosjanina Dostojewskiego należy spodziewać się też większej uwagi dla innych ikon literatury patriotycznej. Bo wiadomo przecież, że "Słowacki wielkim poetą był". Dobre czasy w szkołach wracają więc pewnie dla "Balladyny", "Kordiana", "Lilli Wenedy", czy "Mazepy". Uczniowie w ciemno mogą już biec do księgarń i bibliotek po "Nad Niemnem" i "Gloria victis" Elizy Orzeszkowej, oraz działa Stanisława Staszica, Ignacego Krasickiego, no i oczywiście ks. Piotra Skargi.
Koniec z antypolskością w szkole
Po PiS można też spodziewać się rozliczenia z tymi autorami, których dzieła były w dotychczasowym kanonie lektur, a u których PiS dopatrzył się "antypolskości". Takie zarzuty już od lat ugrupowanie rządzące stawia Czesławowi Miłoszowi i Wisławie Szyborskiej. Tego, by młode pokolenie zapomniało Szymborską być może osobiście zadba prod. Krystyna Pawłowicz, która w pierwszym komentarzu po śmierci noblistki oznajmiła, że ta "miała bardzo lewicowe poglądy".
Do kosza w PiS-owskiej szkole powinny też zostać wyrzucone wszystkie utwory Witolda Gombrowicza, oraz Sławomira Mrożka, których twórczość również była uznawana przez prawicę za "antypolską".
Na zapowiedzianą przez Beatę Szydło rewolucję w kanonie lektur można patrzeć pozytywnie tylko z nadzieją, że jednym z jej efektów będzie przywrócenie do programu podstawowego "Pamieć i tożsamość" Jana Pawła II, która uczy nie tylko "klasycznego" patriotyzmu polskiego, ale i europejskiego. I pełna jest inspirujących cytatów. Jak ten, który nowemu ugrupowaniu rządzącemu powinno przypominać się nie tylko przy reformie edukacji, ale i innych jego działaniach:
Prawda musi się znaleźć w państwowych dokumentach, w pracach historyków, w powszechnie dostępnych publikacjach, w telewizji, w radiu, w filmach, w internecie. Musi się znaleźć w podręcznikach szkolnych i akademickich...
Jan Paweł II
"Pamięć i tożsamość"
Problem odpowiedzialności moralnej pozostaje (...) otwarty: tylko w przypadku, gdy działanie, z którego wynika dobro użyteczne, jest godziwe, i godziwe są środki, również cel osiągnięty można uważać za godziwy...