Niektórzy nie chodzą do lekarza, by przypadkiem nie okazało się, że są chorzy. Dopiero poważny kryzys i strach sprawiają, że chcą wiedzieć co się naprawdę dzieje. Po ośmiu latach marazmu, jakim były spokojne, wręcz nudne rządy Platformy, zatroskane lemingi budzą się ze snu. Znów kupują gazety, tuż po przebudzeniu sprawdzają portale, oglądają Fakty i "Szkło kontaktowe". Tyle tylko, że ciut za późno zorientowali się, że IV RP może wrócić ze zdwojoną siłą.
Nie ma bardziej motywującej partii niż PiS. Nie ma też w Polsce żadnego polityka, który umiałby lepiej sterować ludzkimi emocjami od Jarosława Kaczyńskiego. To właśnie one – strach, nienawiść, permanentne poczucie niesprawiedliwości zapewniły Prawu i Sprawiedliwości zwycięstwo absolutne. I dziś, ten sam ładunek emocjonalny przeniósł się na drugą stronę politycznej barykady. Platformersi, którzy przez ostatnie lata zajmowali się głównie sobą, nagle dostali obuchem w głowę. Dostali i będą dostawać, choćby od prawicowych publicystów i dziennikarzy, którzy z niespotykanym dotąd chamstwem tłamszą jakiekolwiek przejawy niezadowolenia.
Bo woda w kranie była ciepła...
Można dziś płakać nad rozlanym mlekiem. Wcześniej nikt nad niczym nie płakał, przynajmniej platformersi starali się robić swoje, niekoniecznie angażując się w sprawy kraju. – Wyborcom Platformy na ogół żyło się bardzo dobrze przez ostatnie lata – mówi 40-letnia Milena z Warszawy, która sama głosowała na tę partię - także w ostatnich wyborach. Gdy pytam ją, co czuje po pierwszych tygodniach rządów PiS, nie kryje wściekłości.
Typowy wyborca PO miał dotąd komfortowe życie. Nie martwił się zupełnie o problemy państwowe, które zostawił swoim reprezentantom. Ci niestety schrzanili sprawę, za co zostali ukarani w ostatnich wyborach. Ba, nawet teraz zamiast walczyć na sali obrad, demonstracyjnie wychodzą, a ich aktywność ogranicza się do przyniesienia unijnych flag do Sejmu. Tym bardziej wiec były czy obecny wyborca PO czuje się bezbronny przed działaniami PiS-u.
– Jestem wkurzona na Platformę, która przegrała wybory i się obraziła. Nowoczesna robi dziś to, co powinna robić PO, próbuje bronić naszych interesów, protestuje – słyszę od pani Mileny. Jej zdaniem, powoli kończy się czas naśmiewania z "nowej rzeczywistości". – Ludzie są jeszcze osłupieni, ale za chwilę powiedzą głośno, że nie można robić takich rzeczy w demokratycznym państwie.
Lemingi przyglądają się sytuacji
60-letnia pani Danuta z Józefowa to jedna z tych osób, które głosowały na Platformę ze strachu przed powrotem PiS. W odróżnieniu od przedstawicieli najmłodszej części elektoratu, którzy mimo iż nic jeszcze w życiu nie przeżyli, oczekiwali zmiany, ona pamięta rządy PiS. I takiej zmiany, mimo zmęczenia Platformą, nie chciała. – Nowa władza działa tak szybko, że pierwsze co robię rano to wchodzę na portale i sprawdzam kogo zamknęli, co znowu uchwalili pod osłoną nocy – mówi mi wyborczyni PO.
Przez ostatnie lata śledziła media okazjonalnie. Dziś robi to w zasadzie bez przerwy. – Nie boję się, ale wydaje mi się, że to wszystko nie idzie w dobrym kierunku. Te zmiany mogą mieć wpływ na życie zwykłych ludzi - oczywiście negatywny – mówi naTemat. I nie ma wątpliwości, że to dopiero preludium, bo PiS buduje dopiero fundamenty pod czteroletnie rządy.
Ludzie zaczynają z powrotem interesować się swoim krajem. Czytają gazety, kupują tygodniki. – Może dojść do historii bardziej znaczących i ja się tego boję – mówi mi 35-letnia Anna z Zielonki. Przestała zupełnie śledzić prawicowe media, do których wcześniej zaglądała choćby z ciekawości. Dziś, jak przekonuje, nie da się ich już czytać, bo ociekają butą i rewanżyzmem.
– Nie interesuje mnie w tej chwili, co oni mają do powiedzenia. Jestem wściekła na to, co wyczyniają z naszym państwem – mówi mi pracownica branży farmaceutycznej. Przypominają jej się lata 2005 - 2007, a i wtedy śledziła wydarzenia na bieżąco. – Te czasy wróciły, ale tym razem będzie jeszcze gorzej. Boje się tego, co może się jeszcze wydarzyć, bo pierwsze zmiany są tak daleko idące, że to dotknie nas wszystkich – mówi 35-latka.
Protesty? Kwestia czasu
Osób, które zdecydowanie częściej sięgają po pilota jod telewizora jest z dnia na dzień coraz więcej. 38-letni Michał z Warszawy, pracujący w branży reklamowej od dawna nie śledził mediów tak, jak teraz. Wczorajszy wieczór, zamiast przy dobrym filmie, spędził na oglądaniu TVN24, która transmitowała obrady Sejmu. – Zdarzyło mi się to pierwszy raz od wielu lat, ale sprawa dotyczyła Trybunały Konstytucyjnego – tłumaczy, podkreślając swoje zaniepokojenie działaniami władz.
Jeszcze do niedawna Michał kupował "Gazetę Wyborczą" wyłącznie w piątki, głównie dla dodatku "Co jest grane". Dziś kupuje ją niemal codziennie. – Rzeczywiście jest tak, że znowu zaczęliśmy tą polityką żyć. Widzę to po liczbie telefonów od znajomych, po Facebooku, po rozmowach w biurze – mówi. Wcześniej też pojawiały się takie rozmowy, ale kończyły się na stwierdzeniach typu "mamy 2015 rok, co się może wydarzyć?".
– Skala oraz tempo tego co się dzieje są dla mnie absolutnie szokujące. Ostatnie dwa tygodnie to codzienne, porażające w swej skali i tempie zjawiska – mówi Michał. I tłumaczy, że jego otoczenie znowu zaczyna żyć polityką, czyta o niej i śledzi telewizje informacyjne. Do tej pory ważne były dla niego kwestie związane z pracą, problemy jego dorastających dzieci czy sukcesy polskich sportowców. Dlaczego polityka stała się ważniejsza? – Bo ludzie zaczynają się zwyczajnie bać – odpowiada. W jego odczuciu, demokracja jest zagrożona, a kropką nad i było sięgnięcie po władzę w Trybunale Konstytucyjnym, co trudno nazwać inaczej, niż zamachem.
Moi rozmówcy, przeciwnicy obecnej władzy zgodnie twierdzą, że wyjście ludzi na ulicę jest wyłącznie kwestią czasu. – W końcu Polacy przestaną ograniczać się do wrzucania memów na Facebooka. Nie chodzi o to, że ludzie będą chcieli obalać ustrój. Ale na pewno pokażą, że nie ma przyzwolenia na takie praktyki – mówi Michał.
Fragment tekstu: Wildstein apeluje do TVN i "okolic"
Słuchajcie, moi drodzy. Mały apel.
Mam gdzieś Wasze histerie i zapluwanie się, że to koniec demokracji i mroczna noc faszyzmu. Serio, zwisa mi to.
Apelowałbym tylko o jakiś poziom estetyczny. Czytaj więcej
Milena
Dawna wyborczyni Platformy Obywatelskiej
Najlepszym dowodem na to, że ludzie się niepokoją, jest mój 76-letni ojciec. Gdy robiliśmy codzienną, telefoniczną prasówkę, powiedział że jest gotów wyjść na ulice. Ale pamiętając "stare czasy" zauważył, że to nie jest dobra pora roku na protesty, bo idzie zima.