Koleżanka warszawianka stwierdza, że w Wigilię jej okno jest prawdopodobnie jedynym jasnym punktem bloku. Inny znajomy warszawiak przytacza przykład swojego sąsiada, który w święta gra z synem w piłkę na podziemnym parkingu. Ciemno wszędzie, głucho wszędzie. Czyli rzecz o tym, jak przebiega świąteczna wielka emigracja słoików i czy powinniśmy zacząć już martwić się o środek transportu, który miałby nas finalnie dowieźć „do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych”.
Pusto wszędzie
Duża część mieszkańców Warszawy nie pochodzi stąd – oto odkrycie na miarę Nobla. Jednak dane danymi, a życie życiem. Statystyki widać najlepiej w praktyce, kiedy okazuje się, że w Wigilię pół Polski zamienia się miejscami. Nie jest to jednak takie hop-siup. Te pół Polski jakimś cudem musi dotrzeć na wigilijną wieczerzę. Samochodem, busem, pociągiem. Jak zatem pomieścić te tysiące rozdygotanych przedświątecznym szałem duszyczek?
Problemy podróżnych
Rzeczywiście, problem z miejscami jest prawie co roku. Swój bilet na pociąg kupiłam już ponad tydzień temu. Problemów spodziewa się za to Paweł, który mieszka pod Łodzią. Planuje jechać Blablacarem, jeśli się nie uda to busem. – Będzie zapewne masakra – mówi. Podobne doświadczenia ma Karola, która pochodzi z Płocka. – Do swojego rodzinnego miasta jeżdżę regularnie, przynajmniej raz na dwa tygodnie. Podróż muszę jednak zaplanować wcześniej. Jeśli zależy mi na miejscu w piątek, rezerwuję je w poniedziałek. Zaznaczę, że chodzi o dzień roboczy, bo w święta obowiązują inne zasady. Aby dostać się do domu na Wigilię kupuję bilet... dwa tygodnie wcześniej. Gdybym zrobiła to przypuśćmy kilka dni później, mogłabym liczyć tylko na świąteczny cud – ocenia dziewczyna.
Mieć pociąg do czegoś
Każdy z nas zna chyba obraz dantejskich scen, które rozgrywają się nieraz na korytarzach pociągów. Tłok, brak miejsc siedzących i jakże mało przyjemna bliskość toalety, której doświadczyć muszą ci biegnący na ostatnią chwilę nieszczęśliwcy. Pytanie tylko, czy i w tym roku tak będzie. Sama dawno nie byłam świadkiem takich scen, ale tak jak już mówiłam, bilety zawsze kupuję z odpowiednim wyprzedzeniem. – Zawsze przed szczytami przewozowymi wzmacniamy najpopularniejsze połączenia o dodatkowe wagony – powiedziała nam rzeczniczka PKP Intercity. Pojawiają się też na ten okres przeróżne promocje. Warto chyba się jednak szybciej zabezpieczyć. "Kupujcie bilety wcześniej przed podróżą, jest taniej i z gwarancją miejsca" – taką informacje podaje sam przewoźnik na oficjalnym Facebooku.
Do wcześniejszej rezerwacji biletów zachęca nas też PolskiBus. – Zawsze zachęcamy do wcześniejszego rezerwowania biletów, aby uniknąć stresu związanego z brakiem wolnych miejsc. Nasze autobusy są komfortowe i pojemne, niemniej sytuacja kiedy są one zajęte w 100% jest dość powszechna, szczególnie na najbardziej popularnych trasach – powiedział nam przedstawiciel firmy. – W okresie świątecznym tym bardziej może się zdarzyć, że niektóre połączenia będą całkowicie zarezerwowane. Dla osób, które będą decydować się na wyjazd w ostatniej chwili, będziemy przygotowywać dodatkowe autokary. Naszym rekordem było podstawienie 5 autobusów, które zabrały blisko 400 pasażerów w ramach jednego kursu – dodaje. Możemy więc liczyć na wyrozumiałość przewoźników, ale i tak "przezorny zawsze ubezpieczony".
Monika mieszka w Warszawie od trzech lat. Nie jest studentką, więc bilet na pociąg kosztowałby ją bez zniżki około 50 zł. Woli więc jechać PolskimBusem, ale jak sama podkreśla, "bilety szybko rozchodzą się przed świętam". – W tym roku kupiłam swój bilet wcześniej – mówi.
Zagraniczne katusze
Wielu Polaków wraca na święta też ze znacznie bardziej odległych zakątków, jak na przykład z Wielkiej Brytanii. Pozwolę sobie przytoczyć przygodę mojej koleżanki, która czekała z kupnem biletów do ostatniej chwili. Trzy dni przed Wigilią okazało się, że ceny szalenie podskoczyły. Postanowiła więc umówić się z kierowcą z Blablacar. Ten niestety nie przyjechał na miejsce spotkania, a koleżanka obładowana walizkami wróciła z nietęgą minął. Czas mijał. Jeden dzień do wigilii i lekka panika – jak wrócić do domu?! Na pasujące jej loty nie było już miejsc. Na szczęście przez znajomych znajomych udało jej się załatwić jakimś cudem jeden bilet i dotarła do Warszawy 24 grudnia około godziny 21:00.
Jaki morał z tej opowieści? Przede wszystkim chyba taki, że również warto zadbać o bilety lotnicze znacznie wcześniej. Owszem, czekanie do ostatniej chwili może być korzystne - zdarza się, że ceny wtedy spadają. Jaka jest jednak szansa na wolne miejsce, tego nikt nie wie. W tym momencie loty z Londynu to koszt zaczynający się od 1100 zł. Dużo w porównaniu z tym, co dzieje się poza sezonem, kiedy to bilet można spokojnie kupić za kilkadziesiąt złotych. Jeśli zaś chcemy lecieć w drugą stronę, możemy znaleźć „okazję” – bilety za niecałe 800 zł. Jednak co by nie było za wesoło, możemy też trafić na nieco mniej korzystne warunki. Ceny biletów z Łodzi zaczynają się nawet od 2200 zł.
Kto zabierze?
W miarę bezpieczną cenowo opcją wydaje się być wspominany już Blablacar. W dzień wigilii jest niestety mniej ofert, niż zazwyczaj, ale stawki są raczej niezmienne. Należałoby się jednak spieszyć z podjęciem decyzji. Póki co, z Warszawy do Krakowa jest tylko jedna oferta przejazdu. Do Łodzi dwie, do Białegostoku trzy, a do Koszalina… nie ma na razie żadnej.
Coś za coś
Dominik, który jest warszawiakiem, widzi znaczy odpływ znajomych w sezonie świątecznym. – Wyjeżdżają najczęściej 23 grudnia. Niektórzy wracają przed sylwestrem, inni dopiero po. W tym czasie czasami nie mam się z kim spotkać – opowiada. Może to być dosyć smutna perspektywa biorąc pod uwagę fakt, że okres bożonarodzeniowy uważa się za czas odwiedzin, rozmów, bliskości.
Ale co zrobić, bycie słoikiem wymaga pewnych wyrzeczeń w tym szaleńczym i nieco stresującym czasie, jakim są święta. Warto jednak zapewnić sobie choć odrobinę spokoju już teraz. Ja swój bilet już mam. Chucham na niego i dmucham, co by móc na spokojnie dojechać przed pierwszą gwiazdką.