Kobiety przez wieku były traktowane jak osoby drugiej kategorii. Były też momenty, kiedy filozofowie i mędrcy zastanawiali się nad tym, czy w ogóle są one ludźmi. W osiemnastym wieku mężczyźni przeczuwali, że kobiety chcą się wyzwolić, coraz więcej z nich miało odwagę, żeby powiedzieć dość. Nie dziwne. Dlatego mężczyźni potrafili tworzyć niesamowite teorie na ich temat.
Myśliciele
Arystoteles musiał naprawdę nie lubić kobiet. Często ponoć krzyczał z pogardą: „Kobieta to nieudany mężczyzna!”. Nie wiadomo jednak, jak tłumaczył fakt, że to właśnie one rodzą dzieci, a mężczyźni są do tego niezdolni.
Równie ciekawe podejście miał święty Tomasz z Akwinu. Podobno twierdził, że kobiety są błędem natury, „z tym ich nadmiarem wilgoci i temperaturą ciała świadczącym o cielesnym i duchowym upośledzeniu, są rodzajem kalekiego, chybionego, nieudanego mężczyzny”. To mężczyzna miał być według świętego urzeczywistnieniem rodzaju ludzkiego. Ponownie pominięty jest wątek rodzenia dzieci, ale widocznie Tomasz uznał to za nieistotny element życia.
W Odrodzeniu, czasie wielkich myślicieli i budowania teorii na temat Boga, kobiety nie miały lekko. Tworzono stereotypy. Również wtedy zastanawiano się, czy kobieta jest człowiekiem. Wielu mądrych łaskawie uznawało, że są ludźmi, ale tak jak Tomasz z Akwinu dochodzili do wniosku, że są upośledzone. Dlaczego? Ponieważ ich jądra znajdują się wewnątrz organizmu. To tacy mężczyźni, ale wybrakowani.
Bardzo interesujące teorie wysnuwano na temat macicy. Narząd miał być samodzielnym potworem, nad którym kobiety miały nie mieć kontroli. To macicę oskarżano za hormonalne huśtawki nastrojów, kuszenie mężczyzn i wyuzdanie. Mogłoby się wydawać, że im bliżej XX wieku, tym podejście do kobiet było bardziej rozsądne. Niestety, mężczyźni wciąż wymyślali absurdalne teorie.
Początek XIX wieku
– My ludzie zachodu mamy o nich całkowicie błędne zdanie. Darząc niewiasty zbyt wielką atencją, zburzyliśmy naturalne relacje między obu płciami. Popełniliśmy wielki błąd traktując je niemal na równi z mężczyznami. O wiele sprawiedliwiej i rozsądniej postępują ludzie Wschodu, gdzie niewiasta należy w istocie do mężczyzny, bo przecież naturalną koleją rzeczy kobiety są naszymi niewolnicami – twierdził Napoleon Bonaparte. Przez setki lat podejście do „słabej” płci nie bardzo się zmieniało.
Kobiety były od rodzenia dzieci i zajmowania się gospodarstwem domowym. Tyle. Miały się w nic nie wtrącać. Nie było mowy o partnerstwie, kobieta nie była przyjaciółką, ale własnością. To z biegiem lat się zmieniało, a im bliżej XX wieku, tym większa była obawa mężczyzn o bunt.
Twarz rowerowa i płaska jak deska
W 1800 roku lekarze ostrzegali kobiety przed „rowerową twarzą”. Zbyt częsta jazda miała powodować brzydki wygląd – twarz miała być zmęczona, wręcz utrudzona. W ten sposób mężczyźni starali się spowolnić proces „uwalniania się kobiet”, ponieważ rower niewątpliwie był źródłem ich wolności. Mogły w końcu same, na własną rękę gdzieś pojechać. A to mogło dać im poczucie, że mogą o sobie decydować, a przecież w XIX wieku większość mężczyzn była innego zdania.
O wiele bardziej brutalne podejście mieli lekarze w stosunku do kobiet, które były znerwicowane, zatroskane albo pobudzone seksualnie. Najczęściej były diagnozowane jako chore na „wędrującą macicę i histerię”. Jak leczono objawy? Orgazmem. Nie trzeba chyba pisać, że podczas kuracji dochodziło do łamania ich praw, były wtedy molestowane i często gwałcone. Podejście do gwałtu również było tragiczne.
W 1880 roku panowało przekonanie, że niemożliwym jest zgwałcenie opierającej się kobiety. Nawet jeśli mówi nie, to tak naprawdę myśli tak. Jeśli naprawdę nie chciałaby seksu, to by do niego nie doszło. Poza tym kobieta z suknią w górze ucieka szybciej niż biegnie mężczyzna ze spodniami w dole.
Wiele obaw mężczyzn było zabawnych, ale nie bezzasadnych. W XIX wieku panowie nie lubili, kiedy kobiety regularnie spotykały się na herbatkę i na plotki. Podejrzewali, że może doprowadzić to do porzucenia życia rodzinnego na rzecz rewolucji feministycznej. Poniekąd mieli rację, jednak nie mieli świadomości, że tym procesom nie dało się zapobiec.
Mniej śmieszna była teoria niejakiego Edwarda H. Clarka z 1873 roku, który sprzeciwiał się koedukacji i kobiet na uczelniach wyższych, ponieważ twierdził, że takie panie mogą mieć niedorozwinięte jajniki i w związku z tym mogą być bezpłodne.
Skoro kobiety były uznawane za gorsze i za niedorozwinięte, to co z „buntowniczkami”? W Australii stwierdzono, że lesbijki są w połowie mężczyznami, a w 1870 doktor John Cowan napisał, że masturbujące się dziewczęta cierpią na niedorozwój gruczołów, co prowadziło do tego, że były „płaskie”, jak deski. Dlatego kobiety z małym biustem były często traktowane z pogardą i z obrzydzeniem. Poza tym, kobiety, które przejawiały jakieś potrzeby seksualne, były uznawane za chore psychicznie.
Stereotypy na temat płci pięknej wciąż są żywe, jednak dotyczą bardziej stosunków damsko-męskich. Pokazują, jak bardzo zmienił się świat, ale uświadamiają również, że wciąż pomiędzy obiema płciami nie ma równości.