Historią porwania trzyletniego Fabiana żyła cała Polska. Szybko okazało się, że sprawcą zdarzenia jest ojciec dziecka. Nie robił tego jednak sam, a pomagający mu ludzie mają być związani ze Stowarzyszeniem Dzielny Tata.
Początek problemów
Konflikt rodzinny toczył się od kilku lat. Sebastian N. oskarżał matkę chłopca o przemoc. Umieszczał w internecie filmiki, które miały to obrazować. W marcu 2015 sprawą zainteresowały się media, pisała o tym między innymi dziennikarka mamadu. Wszystkie postępowania zostały jednak w tej sprawie umorzone. Matka bała się o chłopca i od miesięcy nie oddawała go na widzenia z ojcem. Miała też dostawać informacje ostrzegawcze: – Miałam sygnały, że to się może zdarzyć, przesyłałam kuratorom SMS-y otrzymywane od obcych ludzi, którzy pisali do mnie, że pan N. próbuje porwać Fabiana, żebym uważała – czytamy w „Gazecie Wyborczej”.
Apogeum konfliktu rzeczywiście było porwanie dziecka. Pod koniec listopada zakapturzeni mężczyźni zabrali dziecko matce. W ciągu kilku godzin od wszczęcia alarmu do czynu przyznał się ojciec, który jest byłym antyterrorystą. – Z mojego doświadczenia wynika, że jedynym rozwiązaniem prawnym jest zabranie dziecka. A tak naprawdę to jego odbicie. Dlatego, że to nie my porywamy dzieci od matek, tylko to matki nam porywają dzieci – powiedział w rozmowie z nami Michał Fabisiak, prezes Stowarzyszenia Dzielny Tata. – Jeżeli my nie zareagujemy szybko, nie odbijemy tego dziecka, nigdy go więcej już nie zobaczymy – dodaje.
Walka trwa
Nie ukrywa on też, że zatrzymani za porwanie mężczyźni to sympatycy Stowarzyszenia. – To są nasi koledzy, przedstawiciele ruchu społecznego. My traktujemy to jako szykanę i próbę zastraszenia nas, żebyśmy o nasze dzieci nie walczyli – czytamy w jednym z artykułów.
Prezes podkreśla, że przyczyną niekorzystnych dla ojców wyroków może być między innymi fakt, że „w ponad 90 proc. przypadków sędziami są kobiety”. Mówi też między innymi o jednej z odpowiedzi Ministerstwa Sprawiedliwości na interpelację: "Nie można mówić o porwaniu dziecka w sytuacji, gdy podmiotem działania jest osoba powołana do opieki lub nadzoru nad małoletnim" – czytamy.
Kroki prawne
7-ego grudnia zorganizowana została konferencja prasowa pod radomską prokuraturą. Adwokat Sebastiana N. zarzucał na niej między innymi „bandytyzn”. – Wobec ojca, który realizuje swoje konstytucyjne, rodzicielskie prawo, zostały użyte siły antyterrorystyczne. Został (…) pobity, pozostałe osoby też, przy dziecku została zastosowana broń – mówił mecenas Andrzej Rogoyski, jak podaje echodnia.eu. Konferencja odbyła się przy wsparciu Dzielnego Taty, którego to członkowie organizowali się między innymi na Facebooku Stowarzyszenia.
Wspierający ojca filmik – a ściślej mówiąc, raczej zbulwersowany zastosowaniem "child alertu" – został też umieszczony na Youtube. W podpisie czytamy: "Saturn, Media Markt pokazuje zdjęcia dziecka naszego kolegi. Wyobraźcie sobie, że to wy zabieracie dziecko na wakacje, a policja daje do Media Markt, że jesteście porywaczami".
Gdzie w tym dziecko?
Czy tak teraz będzie wyglądać "dzielna" walka o dziecko? Jak powiedział Włodzimierz Wolski, który jest dyrektorem Ośrodka Interwencji Kryzysowej w Radomiu: – Dla tego chłopca to tak traumatyczne przeżycie, że odbije się na całym jego życiu – czytamy. Pytanie o koszty, które ponosi w takiej sytuacji najmłodszy, zadaliśmy także Michałowi Fabisiakowi. – Mam bardzo prostą odpowiedź. Dwóch ojców, moich kolegów z podstawówki, nie zrobiło tego. Nie odbili swoich synów, ci synowie są na cmentarzu – odpowiada.
W rozmowie z nami przytoczone zostały historie wspomnianych tu mężczyzn. Jeden z synów miał poważne problemy z prawem, drugi z narkotykami. – Jeżeli słyszymy o takich historiach, to stajemy broniąc własnych potomków. To są nasi potomkowie, których chcemy wychować. Tymczasem niech pani sobie wyobrazi, że to ja jestem zniszczony. Nikt w tym systemie nie myśli o mnie. Dlaczego wszyscy mówimy od strony dziecka? – zastanawia się Fabisiak i podkreśla między innymi sytuację materialną niektórych ojców. – My jesteśmy, jako ojcowie niszczeni. Jeżeli zarabiamy 2 tys. zł, a sąd wyznacza za dwójkę dzieci 2 tys. zł alimentów. Z czego ten ojciec ma te dzieci utrzymać? – słyszymy.
Kolejną ważną kwestią dla przedstawiciela Stowarzyszenia Dzielny Tata są emocje. – Zabiera nam się nasze wymarzone dziecko. Mówi się tylko i wyłącznie po to, żeby dostać od nas te pieniądze, że facet bije, był agresywny. Jeżeli to policjant, czy antyterrorysta to używał broni. Jest to absolutną nieprawdą, bo Sebastian jest akurat delikatnym, spokojnym, zrównoważonym człowiekiem. Mogę to zaświadczyć, bo wielokrotnie się spotykaliśmy – ocenia on ojca Fabianka. – Problem polega na tym, że jeżeli jeszcze ten tata, widzi że jego dziecko jest bite, to się naprawdę dziwię, że on tego nie zrobił od razu – słyszymy.
Druga strona
Mama chłopca powiedział w rozmowie z "Wyborczą", że syn nie mówi do Sebastiana N. "tato". – Na miano taty trzeba sobie zasłużyć. Ten człowiek nie pokazywał w żaden sposób siebie jako taty. Przykładał kamerę do twarzy dziecka przy każdym spotkaniu. Nakręcał, jak płacze przez półtorej godziny, nie próbując go uspokoić. Krzycząc, wywołując agresję. Czy tak się zachowuje ojciec? Ten człowiek jest nieobliczalny. (...) Cieszę się, że teraz już cała Polska zobaczyła, co to jest za człowiek. On i ta cała organizacja Dzielny Tata, która - jak dla mnie - działa na granicy prawa – czytamy.
Obie strony przedstawiają zupełnie inne stanowiska, a otwarty konflikt w tej sprawie toczy się od miesięcy. W środku tego wszystkiego jest Fabian. Miejmy nadzieję, że niezależnie od prawdy i tego, jak ta sytuacja się skończy, chłopiec jak najmniej ucierpi.
Wytłumaczyłem Sebastianowi, że jedyna szansa na to żeby miał Fabianka przy sobie, to jest po prostu zabranie. (...) Problem polega na tym, że konstrukcja prawna jest bardzo zła. Rodzice po rozstaniu nie mają szansy na opiekowanie się dzieckiem oboje. Opiekę taką może sprawować tylko jeden z rodziców. Sądy często piszą, że opieka naprzemienna jest niedopuszczalna. (...) Dziecko stało się tu zakładnikiem, który jeszcze był bity. Podejdźmy do tego tak, jakby to był zakładnik na Kubie, którego zabrano gdzieś do więzienia i jeszcze dowiadujemy się, że tego zakładnika biją. Nie ma innego rozwiązania, jak odbicie go.