
Reklama.
Zamienił mundur Wehrmachtu na syrenkę
Chychła urodził się w Wolnym Mieście Gdańsku w roku 1926. Karierę rozpoczął tuż przed wojną w roku 1939 w polonijnym klubie Gedania. W 1939 roku nadchodzi wojna, Zygmunt traci obywatelstwo gdańskie.
Chychła urodził się w Wolnym Mieście Gdańsku w roku 1926. Karierę rozpoczął tuż przed wojną w roku 1939 w polonijnym klubie Gedania. W 1939 roku nadchodzi wojna, Zygmunt traci obywatelstwo gdańskie.
Przez niemal pięć lat Chychła jest poza marginesem prawa i życia społecznego. Polacy z Wolnego Miasta Gdańska trafiali albo do obozu Stutthof, albo żyli nadal w mieście podejmując się najgorszych prac. W 1944 roku o naszym bokserze przypomina sobie o nim armia niemiecka. III Rzesza jest już w odwrocie. Do przetrzebionej porażkami na wschodzie armii trafiają Kaszubi i Polacy mówiący po niemiecku. Trafia również i Chychła.
Na krótko, bowiem od razu po przetransportowaniu na front we Francji zbiega do II Korpusu Armii Polskiej gen. Władysława Andersa. Symbolem oddziału jest naszyta na ramieniu syrenka warszawska. W armii jest niekwestionowanym mistrzem boksu, za co wygrywa sporo...papierosów. Do kraju Chychła wraca w 1946 roku.
U „Papy” Stamma
Już w 1947 roku Chychła, znów trenujący w Gedanii, debiutuje w kadrze Polski prowadzonej przez legendarnego Feliksa „Papę” Stamma. We wspomnieniach Stamm pisał, że rozumiał się z Zygą dobrze przez swoje pochodzenie. Trener pochodził z Kościana i młodość spędził w Poznaniu i podobnie jak gdańszczanie był traktowany z rezerwą przez mieszkańców centralnej Polski, którzy przybyli po wojnie. Dla nich był elementem "niemieckim" i "niepewnym".
Już w 1947 roku Chychła, znów trenujący w Gedanii, debiutuje w kadrze Polski prowadzonej przez legendarnego Feliksa „Papę” Stamma. We wspomnieniach Stamm pisał, że rozumiał się z Zygą dobrze przez swoje pochodzenie. Trener pochodził z Kościana i młodość spędził w Poznaniu i podobnie jak gdańszczanie był traktowany z rezerwą przez mieszkańców centralnej Polski, którzy przybyli po wojnie. Dla nich był elementem "niemieckim" i "niepewnym".
W przeciwieństwie do przedwojennych trenerów pod okiem Stamma nastąpiła indywidualizacja treningu. To co dzisiaj wydaje się normą wtedy nie było takie oczywiste. Niewielkiego Chychły nie zmuszał do siłowych ćwiczeń. Gdańszczanin był niewielkiej postury, ważył 66 kg przy 170 cm wzrostu. Trenował więc przede wszystkim szybkość i technikę. Dodatkowo miał dużą odporność na ciosy, która zapewniła mu przydomek „twardy Kaszub”.
Pod okiem Stamma zgromadziło się wielu wybitnych pięściarzy, ale to talent Chychły eksploduje pierwszy. Już na igrzyskach w Londynie w 1948 roku polski zawodnik awansuje do półfinału. Jak później mówili zawodnicy "Papa" był jedynym, który potrafił zapanować nad ekipą bokserów przez 3 tygodniowe zgrupowanie. Kiedy trzeba było był ostry, czasem pozwalał na wyjście na wódkę, czasem też na ostrzejsze sparingi, by panowie wyjaśnili sobie konflikty.
Bokserzy w służbie przyjaźni polsko-radzieckiej
W 1951 roku Chychła został mistrzem europy w Mediolanie. Gdy wracał do kraju, na pierwszej stronie „Przeglądu Sportowego” wydrukowano jego rzekome poparcie dla apelu prosowieckiej Światowej Rady Pokoju wzywającego do zakazu używania i rozprzestrzeniania broni atomowej. Bokser o całym zdarzeniu nawet nie wiedział. W końcu sport w latach stalinizmu miał służyć przede wszystkim propagandzie komunistycznej.
W 1951 roku Chychła został mistrzem europy w Mediolanie. Gdy wracał do kraju, na pierwszej stronie „Przeglądu Sportowego” wydrukowano jego rzekome poparcie dla apelu prosowieckiej Światowej Rady Pokoju wzywającego do zakazu używania i rozprzestrzeniania broni atomowej. Bokser o całym zdarzeniu nawet nie wiedział. W końcu sport w latach stalinizmu miał służyć przede wszystkim propagandzie komunistycznej.
Na igrzyskach w Helsinkach w 1952 roku Chychła zdobył złoto, pokonując w finale Siergieja Szczerbakowa. Stamm w swych pamiętnikach pisał:
„Wreszcie nadeszła ostatnia minuta. Atak Chychły, wspaniały atak! Zygmunt całkowicie spycha świetnego rywala do defensywy. Szczerbakow, uprzednio nacierając z olbrzymią ambicją, dał już z siebie wszystko; teraz przeżywa tragedię, nie jest w stanie dłużej odpowiadać na uderzenia Chychły. Czyż i tym razem sędziowie popełnią pomyłkę? Nie, to już byłoby zbyt wiele. Sekundy dłużą się w nieskończoność, wreszcie rozlega się głos spikera: - Zwycięża jednogłośnie Chychła”.
Były to pierwsze igrzyska, w których uczestniczył Związek Radziecki. Chychła był jednak sportowcem i interesował go wynik. Dodatkowo bokser w roku 1951 i 1952 zwyciężył w plebiscycie „Przeglądu Sportowego” na najlepszego sportowca Polski. Wielu działaczy uważało jednak pokonanie przedstawiciela „bratniego narodu” za afront. Być może dlatego żaden działacz nie wyciągnął do Chychły dłoni, gdy ten chorował.
Polscy działacze protestują
W roku 1953 w finale mistrzostw Europy w Warszawie po raz kolejny polski pięściarz obił Szczerbakowa. Polscy działacze bokserscy zgłosili jednak protest, uznając, że powinien wygrać obywatel ZSRR. Skarga została jednak oddalona.
W roku 1953 w finale mistrzostw Europy w Warszawie po raz kolejny polski pięściarz obił Szczerbakowa. Polscy działacze bokserscy zgłosili jednak protest, uznając, że powinien wygrać obywatel ZSRR. Skarga została jednak oddalona.
Warszawskie mistrzostwa Zygmunt Chychła o mało co nie przypłaciłby życiem. Po igrzyskach olimpijskich wykryto u niego gruźlicę. Ponieważ mistrzostwa w Warszawie nie mogłyby się odbyć bez największej gwiazdy polskiego boksu, lekarze okłamali pięściarza. Walczył, mimo że choroba siała spustoszenie w jego organizmie. W jego płucu powstała jama.
Mistrz jest bosy
Chychła musiał przejść długie i kosztowne leczenie. Odwrócili się od niego działacze ze związku bokserskiego. Część pieniędzy pożyczyli mu Stamm i koledzy drużyny. Dumny gdańszczanin nie chciał jednak darowizn. By móc się utrzymać podczas leczenia, zmuszony był do sprzedania swoich sportowych trofeów.
Chychła musiał przejść długie i kosztowne leczenie. Odwrócili się od niego działacze ze związku bokserskiego. Część pieniędzy pożyczyli mu Stamm i koledzy drużyny. Dumny gdańszczanin nie chciał jednak darowizn. By móc się utrzymać podczas leczenia, zmuszony był do sprzedania swoich sportowych trofeów.
Chychła, pierwszy powojenny medalista olimpijski, w zapomnieniu i biedzie zakończył sportową karierę. Miał zaledwie 27 lat. Stoczył 263 walki, 241 wygrał, 10 zremisował i 12 przegrał.
Rozpoczął szkolenie młodzieży w gdańskim Stoczniowcu. Pieniądze były jednak kiepskie. Chychła był rozgoryczony takim życiem i zaczął marzyć o wyjeździe do Niemiec. W 1956 roku wyjeżdża tam jego szwagier. Bokser, który niegdyś specjalnie przekroczył linię frontu i poddał się, by nie służyć w Wehrmachcie, teraz chce trafić do Niemiec. Władze komunistyczne mu jednak odmawiają, nie robiąc jednocześnie nic by poprawić sytuację życiową.
By wiązać koniec z końcem, Chychła prowadzi treningi też w klubach w Wejherowie i Gdyni. Momentami dorabia również jako tragarz w porcie. Służba Bezpieczeństwa jednak walczy z bokserem, który głośno krytykuje władzę i z kolejnych miejsc pracy jest on zwalniany. By pokazać swoją dramatyczną sytuację, mecze bokserskie odwiedzał... boso.
W 1972 roku udaje mu się zdobyć pozwolenie i wyjeżdża z rodziną do Hamburga. Aż do emerytury mistrz olimpijski pracował na niemieckiej kolei. Władze komunistyczne w akcie zemsty usuwają jego nazwisko z książek lub nazywają go „gdańskim folksdojczem”. Do dzisiaj trudno znaleźć jego biogram w wielu książkach poświęconych polskiemu olimpizmowi.
Jestem gdańszczaninem
Chychła nie mógł pogodzić się z tym, że odwrócili się od niego znajomi i nie ma prawa do powrotu.
Chychła nie mógł pogodzić się z tym, że odwrócili się od niego znajomi i nie ma prawa do powrotu.
W 1985 roku pisze list do red. Tadeusza Olszańskiego z „Tempa”.:
„Zawsze czułem i czuję się nadal gdańszczaninem. Może moje pochodzenie i sytuacja przedwojennego Gdańska wycisnęły na mnie piętno tolerancji; zachowanie języka niemieckiego w Gdańsku było dla mnie i mojej rodziny tak samo naturalne jak zachowanie języka polskiego w Hamburgu. (...) Wywalczone przeze mnie pasy mistrza Europy i medal olimpijski nie były, niestety, a może i na szczęście, ze złota, tak że przedstawiały tylko wartość moralną, za którą nie można było wiele kupić. Tylko dlatego przetrwały w przeciwieństwie do innych nagród moją chorobę i czas niedostatku”.
Bruno Zwarra, autor książek o przedwojennym Gdańsku, w wywiadzie z „Gazetą Wyborczą” mówił: – Niech pan popatrzy, [Chychła] zdobył pierwsze po wojnie złoto dla nowej Polski i nie ma po nim śladu w Gdańsku, w Polsce. Jego cała rodzina żyje w Niemczech. W latach 50. sporo moich kolegów uciekło do Niemiec. Wyzywano ich od hitlerowców i folksdojczów.
Dopiero po 2000 roku zaczęto sobie przypominać o znakomitym bokserze. W 2003 roku otrzymał tytuł Honorowego Obywatela Gdańska. Zygmunt Chychła umarł 26 września 2009 roku w Domu Seniora w Hamburgu. Jeszcze w 2009 roku został patronem jednej z ulic na gdańskim Chełmie. Dwa lata później na Długim Targu odbył się I Międzynarodowy Turniej Bokserski im. Zygmunta Chychły.
Napisz do autora: piotr.celej@natemat.pl