![Bycie sprzedawcą choinek to nie jest prosta sprawa.](https://m.natemat.pl/9222a8e7203623b7a99dd83048e6ebd7,1680,0,0,0.jpg)
Do świąt jeszcze kilka dni. – Jeszcze dużo czasu – słyszę od jednego z warszawskich sprzedawców. – W tym roku to jest dopiero początek, ludzie owszem pytają i narzekają, że punkty z choinkami nie są jeszcze rozstawione. Takie miejsca, jak moje, korzystają na tym. Jakaś sprzedaż jest – słyszymy od młodego człowieka, który od małego pomagał rodzicom w sprzedaży choinek. Dzisiaj sam zajmuje się kilkoma punktami na terenie Warszawy.
Od ostatnich choinek minął cały rok. Przychodzi moment kiedy zakładam codzienne ciuchy i czuję się jakby to było wczoraj. Człowiek przestawia tak sobie w głowie, że widzę ludzi i rozpoznaję znajome twarze. Mamy kilku stałych klientów. Od 12 lat przychodzi taka rodzina, gdzie dzieciaki tak już porosły! Sam byłem nie za duży kiedy tutaj przyjeżdżałem, miałem może 13 lat. Ale to były takie nie za duże maluchy. Teraz przychodzą już damy i wielkie chłopy. Zjawiają się całą familią, już chyba z 12 osób teraz, bo wcześniej przychodziło małżeństwo z 4 córkami. Teraz one już mają swoje dzieci, takie smyki małe. Przynoszą nam jakieś prezenty, jest naprawdę fajna atmosfera.
A jakimi klientami jesteśmy? Da się z nami wytrzymać? Na razie podobno jeszcze tak, ale im bliżej świąt, tym stajemy się bardziej wybredni. Chociaż nie jest to żadną regułą. – Rok rokowi nierówny. W zeszłym roku klienci od początku do końca marudzili, strasznie się targowali. W tym roku już tak się nie targują, rozumieją ceny. Chociaż my też staramy się tymi cenami za bardzo nie manewrować – mówi nam sprzedawca, a obok nas zjawia się starsze małżeństwo. Kupują małą choinkę za 50 złotych. To właśnie mniej więcej od takiej kwoty możemy znaleźć drzewka. Najdroższe? Nawet około 300, ale te są już naprawdę ogromne.
Zastanawiałam się też, czy nie przychodzą klienci z reklamacjami. Ponoć nie, chociaż coś na kształt reklamacji pojawiło się w karierze naszego rozmówcy. – Kiedyś przyszła do nas pani. Mąż gdzieś tam wyjechał i obrobiliśmy jej choinkę na oko do stojaka. Powiedziała, że wszystko jest dobrze. Poszła do mieszkania i przyszła z powrotem z pytaniem, czy mógłbym pomóc. Bez problemu poszedłem do jej domu i zamontowałem choinkę – słyszę i pytam, czy full service obowiązuje? – Oczywiście, że tak. Z dojazdem do domu – śmieje się sprzedawca i tłumaczy, że to była akurat wyjątkowa sytuacja, a blok klientki jest tuż obok.
Nie jest to łatwy biznes. Przede wszystkim jest sezonowy. Z którym sprzedawcą nie rozmawiałam, ma on inną stałą pracę. Przed świętami zakłada jednak na siebie ciepłe ciuchy, rozstawia się z drzewkami i do 24-ego grudnia od rana do nocy, nieraz na mrozie, czasami w śniegu, sprzedaje nam nasze zielone symbole świąt. – W tym roku pogoda jest super. Bywały lata, że dzień zaczynał się od szuflowania śniegu – słyszę od kolejnego choinkowego sprzedawcy.
Napisz do autorki: katarzyna.milkowska@natemat.pl