– Tutaj jest rok chyba 1437, a w Europie w tym czasie też działy się różne rzeczy. Zaawansowanie religijne jest tu takie, jak wtedy w chrześcijańskiej Europie: palono na stosach itp.. Ja się z tym nie zgadzam, ale tak jest. Trzeba to zaakceptować – mówi naTemat Tomasz, polski lekarz, który pracuje w Rijadzie.
Jestem tu od 10 lat, a przyjechałem na rok, tak jak większość ludzi. Powodem wyjazdu z Polski był nadmiar pracy. Pracowałem po 400 godzin miesięcznie. Tutaj pracuję w jednym miejscu i dużo mniej, bo pięć godzin dziennie. Praca jest dość odpowiedzialna, bo mam pod sobą ludzi. Ale szpital bardzo dba o to, żebym czuł się komfortowo - praktycznie wszystko jest zapewnione. Tu nawet nie chodzi o pieniądze, bo w Polsce podobne stawki można zarobić. Jakość pracy w Arabii jest zupełnie inna. Czas wolny to czas wolny, nie tak jak w kraju.
Nie odniosłem wrażenia, by Rijad był dobrym miejscem do życia. Ekstremalne temperatury, brak kin, teatrów, sal koncertowych, restrykcyjne zasady...
Tu się żyje wręcz bardzo dobrze. Są dwa typy ludzi, którzy tu przyjeżdżają. Jedni to tacy, którzy gdzie nie przyjadą, tam narzekają na wszystko. Z drugiej strony są ludzie, którzy potrafią znaleźć dobre strony tego świata. Ja mam dużo czasu na wyjazdy: nurkowanie, pustynia... Co do zakazów, jest ich oczywiście wiele, ale to, co zakazane, jest łatwo dostępne.
Alkohol?
Tak. Jak ktoś chce imprezować, to może to robić. Jak ktoś chce zwiedzać ten kraj, też. Możliwości jest bardzo dużo. Poza tym my jako Polacy stanowimy absolutną elitę. To nie jest tak, jak w Anglii, gdzie ktoś pracuje na zmywaku albo kradnie radia z samochodów czy jest kelnerem. Tu Polacy są inżynierami, lekarzami, menadżerami, są w dużych firmach biznesowych. Także jesteśmy bardzo szanowaną nacją. To też wpływa na komfort życia..
Ale pewnie przyjeżdżał pan do Arabii z bagażem wizerunku tego kraju, jaki funkcjonuje na Zachodzie?
Wizerunek miałem bardzo dobry. Mój tata wcześniej pracował w Finlandii i jego kolega pojechał do Rijadu. Został tam do emerytury. Tu się żyje bardzo łatwo. Nawet dlatego, że jak kończy mi się ubezpieczenie w samochodzie, mówię sekretarce, potem przychodzi facet i bierze kwity, a mnie to kompletnie nie interesuje. Nie muszę się zajmować bzdurami, a w Polsce się na to poświęca mnóstwo czasu.
Dlaczego więc opinia Polaków o Arabii jest jednoznacznie negatywna?
Jeśli chodzi o internet, to myślę, że ocena Polaków na temat tego kraju powstaje głównie na bazie blogów pisanych przez ludzi, którzy spędzili tu 2-3 tygodnie, mieszkając w "compoundach", czyli zamkniętych osiedlach. To złote klatki odizolowane od normalnego życia. Polacy nie mają pojęcia o tym kraju - nigdy nie byli w żadnym saudyjskich domu, na pustyni... Siedzą w "compoundzie", gdzie jest masa sfrustrowanych "westernerów". Jak można kreować obraz na podstawie ich opinii?
Ja ten kraj dobrze zwiedziłem.Samochodem, motocyklem, wszystkimi możliwymi środkami transportu. Poznałem beduinów. W życiu nie spotkałem się z niechęcią.
Pan nie mieszka w "compoundzie"?
Nie, mam willę naprzeciwko szpitala. Ona należy do szpitala. To samo centrum miasta. Często wychodzimy do lokalnych knajpek, wszyscy mnie tam znają. To jest zupełnie inne życie. Jestem w stanie to miasto odbierać takim, jakie jest.
Mówi pan o saudyjskiej codzienności człowieka z Zachodu. Ale nie przeszkadza panu np. status kobiet w Arabii? To, że nie mogą z panem porozmawiać, że są właściwie własnością mężczyzn w rodzinie?
To jest pewien zwyczaj. Natomiast są tu też kobiety bardzo wyzwolone. Pewne restrykcje obowiązują, ale z drugiej strony gdyby Saudyjczyk przyjechał do Polski i chciał np. pojeździć samochodem po lesie, zostałby aresztowany. Tu w Arabii można pojechać tam, gdzie sobie życzysz. Więc są lokalne zwyczaje, ale nie aż tak straszne. Owszem, kobiety muszą nosić abaję, ale jeszcze 10 lat temu musiały też przykrywać głowy, a dziś już tak nie jest.
Nie mogą, ale mają kierowcę. To jest ich zwyczaj i tego chyba nie należy zmieniać. U nas też lata temu narzucało się mówienie do wszystkich "towarzyszu". Nie demonizujmy tego. Znam tutaj wiele kobiet europejskich, które żyją same i nie jest im źle, nie cierpią katuszy.
Spójrzmy na to w ten sposób. Tutaj jest rok chyba 1437, a w Europie w tym czasie też działy się różne rzeczy. Zaawansowanie religijne jest tu takie, jak wtedy w chrześcijańskiej Europie: palono na stosach itp.. Ja się z tym nie zgadzam, ale tak jest. Trzeba to zaakceptować. Jak się komuś nie podoba, nie musi mieszkać w Arabii.
Dobrze, ale biznesy z Arabią robi cały świat. A pozostaje kwestia praw człowieka, których przecież bronimy.
To nie może być przesłanka do tego, że się nie robi biznesu. W biznesie ważne są pieniądze, a nie kara śmierci. Już nie mówiąc o tym, że w Polsce też jest wielu zwolenników kary śmierci, a tutaj jest orzekana tylko przy najcięższych przestępstwach. Natomiast jest też wiele rzeczy, które są bardziej sprawiedliwe niż w Polsce. Ktoś pana rozbił i nie posiada ubezpieczenia samochodu? Idzie do więzienia do czasu, aż zapłaci za pańską szkodę. Ze służbą zdrowia też jest bardzo prosta zasada. Nie ma korupcji. Są firmy ubezpieczeniowe, które traktują leczenie chorego tak samo jak naprawę samochodu. Po wypadku trzeba wycenić szkodę, naprawić i za nią zapłacić. A nie jakieś bzdury, które są w Polsce. Tutaj przepisy są dużo prostsze.
Inne przykłady?
Ja mam przykłady z branży medycznej. Jeśli chodzi o system finansowania opieki, to są trzy rodzaje finansowania. Są szpitale rządowe - takie sobie, ale bezpłatne. Dalej są szpitale uniwersyteckie - na absolutnie najwyższym poziomie. Reszta jest prywatna. I te prywatne dzielą się dalej na cztery klasy. W klasie A są najdroższe i najlepsze. Żeby się tam leczyć, trzeba mieć ubezpieczenie klasy A, które kosztuje w granicach 5-7 tys. złotych rocznie. Taki szpital to jest pięciogwiazdkowy hotel.
Kiedy chory przychodzi do mnie do przychodni, ja mam prawo bez zgody firmy ubezpieczeniowej zrobić mu badania za 500-1000 zł. Czyli podstawowe. Potem piszę raport i w ciągu 20 minut mam od firmy ubezpieczeniowej odpowiedź, czy jest zgoda na leczenie. Potem, jak pacjent przechodzi przez izbę przyjęć, automatycznie przelewane są pieniądze. Jeśli z kolei trafia do nas pacjent w zagrożeniu życia, do momentu, gdy sprawa się nie wyklaruje, przejmuje go ministerstwo zdrowia.
Tu nikt nie jest zostawiony bez pomocy. I nie wywala się kasy w błoto, tak jak w Polsce.
A złe strony? Ja na przykład dziwię się, że Saudyjczycy zamykają swoje biznesy na czas modlitw. To bardzo niekorzystnie musi wpływać na ich efektywność.
Ale oni jakoś sobie z tym biznesem radzą. Oczywiście trochę to jest wkurzające, że nie można wyjść z restauracji czy do niej wejść w czasie modlitw. Ale to nie jest paraliżujące. Ja bym też zwrócił uwagę, że Arabia w ciągu tych 10 lat, kiedy tu jestem, bardzo się zmieniła. Jest coraz więcej wyedukowanych ludzi, luźniejsza atmosfera dla kobiet... Kiedyś nie spotkało się Saudyjki sprzedającej w sklepie czy siedzącej gdzieś na kasie. A teraz to norma. U nas w recepcji także pracują kobiety.
Jakimi ludźmi są Saudyjczycy?
Grzeczni są i bardzo czyści. Chyba mniej zawistni niż my. I w większości otwarci. Cenię ich szczególnie za jedną cechę. Tu się bardzo szanuje starszych ludzi. Nie zdarzyło mi się, bym miał na oddziale staruszka, który jest sam. Jest przy nim zawsze rodzina, całują po rękach... Tu nie ma domów starców. Są niepotrzebne, bo dzieci zajmują się rodzicami.
Myślę, że jest to idealny kraj dla rodziny, wychowania dzieci. Po pierwsze, jest łatwiej o pomoc. Po drugie, przez restrykcje, które tu obowiązują, kraj jest bardzo bezpieczny dla dzieci. One są wolne od tych wszystkich złych stron wolności. Nie ma tu chociażby narkotyków. I tu są bardzo dobre szkoły. Córka po szkole tutaj bez żadnych korepetycji zdała maturę z Cambridge i dostała się na wszystkie uczelnie, gdzie aplikowała. W tym roku kończy medycynę. Oczywiście szkoła płatna i dość droga, ale to najlepsza inwestycja.
Co by pan poradził Polakom, którzy przyglądają się Arabii znad Wisły. Jak pana zdaniem powinni patrzeć na ten kraj?
Powinni zacząć od przyjechania, a przynajmniej poznania ludzi, a nie od czytania idiotycznych blogów. Jeśli ktoś chce tu pracować, to powinien wiedzieć, że to jest kraj, który wymaga. Jak ktoś jest słaby zawodowo, to sobie nie poradzi. Jest to miejsce, gdzie rynek szybko to weryfikuje. Jeśli ktoś jest dobry, będzie miał tu dobrze.
Opowiem pewną historię. Gdy umarł mój tata, szejk, który jest właścicielem szpitala, przysłał wieniec na pogrzeb, a potem zadzwonił na prywatną polską komórkę z kondolencjami. Taki drobiazg, ale taki, który daje kopa. Bo tu się po prostu dobrze żyje i pracuje.
To kolejny tekst z naszej serii “Jedziemy do Arabii”. Więcej materiałów i opis samego projektu można znaleźć TUTAJ.