
– Nie zatrzymacie dobrej zmiany – grzmiała Beata Szydło, gdy tłumaczyła, dlaczego jej rząd stara się przejąć kontrolę nad Trybunałem Konstytucyjnym. Szefowa rządu sugerowała, że sędziowie wybrani do TK przed przejęciem władzy przez PiS sabotowaliby flagowe projekty, takie jak "500 zł na dziecko", czy podwyższenie kwoty wolnej od podatku. Tymczasem Trybunał udało się już sparaliżować, a pojawił się inny hamulcowy w spełnianiu najważniejszych wyborczych obietnic. I jest to jeden z... ministrów PiS.
Głowie państwa minister finansów przeszkadza dziś w spełnieniu obietnicy, że jeżeli tegoroczny maraton wyborczy wygra zarówno Duda, jak i PiS, to do końca 2015 roku zostaną wprowadzone przepisy podwyższające kwotę wolną od podatku tak, by od 2016 roku w portfelach części Polaków zostawało nieco więcej pieniędzy.
Mam taki projekt i zrobię wszystko, by został zrealizowany, żeby stosowna ustawa została uchwalona do 30 listopada tego roku, by już w 2016 ta kwota wolna od podatku mogła wynosić co najmniej 8 tys. zł, po to, aby więcej pieniędzy zostało w kieszeni rodzin Czytaj więcej
Nie łatwiej z Ministerstwem Finansów ma także premier Beata Szydło. Szefowej rządu resort finansów skutecznie utrudnia spełnienie obietnicy o wypłacaniu słynnych "500 zł na dziecko". Chyba każdy przyzna, że to właśnie z tym postulatem kojarzona była w kampanii wyborczej Szydło. Jednak program "Rodzina 500+" w swoim pierwotnym kształcie nie jest już forsowany od dawna. Z "500 zł na dziecko" zostało "500 na niektóre dzieci", a teraz MF chce sprawić, by grono tych, którym należeć będą się te pieniądze zostało jeszcze bardziej zawężone.
Przedstawiony projekt nie zakłada żadnych kryteriów dochodowych przy udzielaniu świadczeń poza świadczeniem na pierwsze dziecko. Dlatego należy rozważyć wprowadzenie również pułapu górnego, tj. średnich zarobków na członka rodziny, który uprawniałby do otrzymania takiego świadczenia.
Świadczenie ma być świadczeniem wychowawczym, a zatem należałoby rozważyć te przesłanki, tj. posiadanie odpowiednich środków na wychowanie... Czytaj więcej
Gdyby więc opadł pył ostatnich politycznych bitew o demokratyczne standardy niszczone przez PiS, problemy ekipy Jarosława Kaczyńskiego... wcale by się nie skończyły. Co więcej, być może notowania partii rządzącej byłby jeszcze bardziej zagrożone pikowaniem w dół, gdyby okazało się, że nie spełnia ona obietnic tak, jak zapowiadała to, gdy walczyła o władze. I że nie przeszkadza w tym żaden "układ" i "establishment", a ich własny minister. No i dość prosta matematyka, którą Paweł Szałamacha przytomnie stawia wyżej niż partyjny interes.
Napisz do autora: jakub.noch@natemat.pl
