
Żeby dowiedzieć się, dlaczego radni właśnie w ten sposób postanowili usprawnić komunikację w stolicy województwa, musimy cofnąć się o 50 lat, kiedy prąd po tamtejszych trakcjach płynął po raz ostatni. Dlaczego tramwaje zniknęły z Olsztyna? – W latach 60. była taka tendencja – tłumaczy Marcin Bobiński, autor bloga OlsztyńskieTramwaje.pl, na którym przygląda się rozwojowi sieci od momentu pojawienia się pomysłu na jej wskrzeszenie.
Władze PRL-owskie zachłysnęły się motoryzacją i niskimi cenami ropy. We wszystkich mniejszych miastach, takich jak Olsztyn czy Legnica, Wałbrzych, Bielsko Biała masowo likwidowano tramwaje. Obroniły się w niewielkiej liczbie miast – Grudziądzu czy Gorzowie Wielkopolskim. Uważano, że jest to transport przestarzały, wolny, co wynikało z tego, że w niego nie inwestowano – nie remontowano szyn, sieci trakcyjnej. Bardzo szybko przekonano się jednak, że był to błąd, bo w latach 70. drogie w eksploatacji okazały się z kolei autobusy.
W 2006 nadarzyła się okazja, aby pod względem komunikacyjnym Olsztyn zaczął gonić zachód. Wszystko dzięki funduszom unijnym z programu operacyjnego Rozwój Polski Wschodniej. Olsztyńscy radni, jak dowiadujemy się z filmu promocyjnego dokumentującego historię inwestycji, stwierdzili: „Grzech zaniechać” i zlecili szereg ekspertyz mających wyłonić najbardziej korzystne rozwiązania. Okazało się, że to właśnie tramwaje są tym, czego dla pełni komunikacyjnego szczęścia olsztynianom potrzeba.
Prace ruszyły pełną parą. W ramach projektu najpierw zbudowano bus pasy, które do użytku oddano w 2012 roku. Torowiska zaczęto budować wiosną 2014. O ile asfalt na drogach wylano dość szybko, to budowa torowisk, oddana w ręce hiszpańskiej firmy szła dość opornie. Olsztynianie koncepcji przedłużającej się „mañany” nie potrafili zrozumieć, a narzekaniom na realizację projektu nie było końca.
Przez trzy lata studiowałem w Olsztynie. Remonty powoli zaczynały się, gdy kończyłem licencjat. Od tamtej pory w Olsztynie bywałem sporadycznie, właściwie to w ogóle nie bywałem. Okazja nadarzyła się w maju tego roku, gdy przyjechałem tam z kolegą. Pierwsza reakcja? Dramat! Przez duże D. Kolega się śmiał, na jaki koniec świata go przywiozłem. Trasy, którymi dojeżdżałem na uczelnię były całkowicie rozkopane, nieprzejezdne. Wiem, że taki urok remontów, ale to podobno trwało miesiącami. Trasa, którą zazwyczaj robiliśmy busem 15 min, wydłużyła się trzykrotnie. Rozkopane było dosłownie wszystko. Na szczęście do centrum się nie zapuszczaliśmy, bo ostrzegli nas znajomi, że przez zmianę organizacji ruchu, ruch tam właściwie jest znikomy. Trochę było tak, że w Olsztynie bardziej się stało niż jeździło
Wprowadziliśmy ITS, czyli Inteligentny System Sterowania Ruchem. 85 sygnalizacji świetlnych objęliśmy systemem obszarowego sterowania ruchem. O rzeczywistym czasie odjazdów komunikacji publicznej informuje 77 tablic z dynamiczną informacją pasażerską. Wewnątrz autobusów i tramwajów zamontowanych zostało 517 tablic pokazujących przebieg całej trasy z zaznaczeniem, które przystanki zostały już przejechane, a które przed nami. Ponadto zakupiliśmy 37 biletomatów stacjonarnych, w których można nabyć cały asortyment biletów oraz 159 biletomatów mobilnych, które zostały posadowione w niemal wszystkich autobusach i tramwajach. Do tego wprowadziliśmy kartę miejską pełniącą funkcję biletu elektronicznego. Żadnego z tych udogodnień dotychczas w stolicy Warmii i Mazur nie było. Nie było także buspasów, a teraz mamy ich już blisko 7 kilometrów.
Hiszpańska FCC Construcción nie była w stanie zlecenia doprowadzić do końca. Tempo dwóch lat, jakie dostała na wykonanie projektu, okazało się zbyt szybkie – po tym okresie firma powinna móc się pochwalić wykonaniem planu w 75%. Jak ujawnił na zwołanej w tamtym okresie konferencji prasowej prezydent Piotr Grzymowicz, zaawansowanie prac wynosiło procent... 4,1.
– Dziękuję za cierpliwość, dziękuję że wytrzymaliście – mówił prezydent, po tym, jak inwestycję udało się doprowadzić do końca. Mieszkańcy podziękowania przyjęli, ale testy poziomu ich tolerancji na komunikacyjne niedogodności wcale nie skończyły się wraz z oddaniem do użytku pierwszej z trzech linii.
– Że niby co? Napity sylwestrowicz ugryzł tą szynę czy co? Bo bajki o tym że zrobiła to petarda to można dzieciom opowiadać Chyba że to nie była zwykła petarda, tylko jakiejś domowej roboty...
Na razie jest zbyt wcześnie, by mówić o powodach awarii, do których doszło w miniony weekend. Spotkaliśmy się z wykonawcą tego odcinka, podwykonawcą który odpowiadał za spawanie szyn i inżynierem kontraktu, by ustalić co mogło doprowadzić do pęknięć. Na pewno spowodowały je wahania temperatury, która w Olsztynie w ciągu kilku dni spadła z +15 do - 13 stopni. Mimo to taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. I dlatego za kilka dni zostanie zlecona ekspertyza, która - mamy nadzieję - odpowie na pytanie dlaczego do tego doszło.
Jak olsztynianie oceniają inwestycję, której pierwsze dni funkcjonowania były dość niefortunne? Krzysztof stwierdza, że wśród znajomych nie spotkał się z reakcjami pozytywnymi. – Może tylko dzieci się cieszą, że się tramwajem przejadą – stwierdza. Z taką opinia nie zgadza się jednak Marcin Bobiński. Twierdzenie, że mieszańcy nie cieszą się z nowej formy transportu byłoby jego zdaniem nadużyciem. – Mieszkańcy nie chwalą funkcjonowania tej inwestycji, ale sama inwestycja jest udana. Realizowana była w dość szybkim tempie, ponieważ trzeba się było pozbyć Hiszpanów, którzy nie pracowali i [obecne problemy] są tego efektem. Nie oceniałbym całości po tego typu „chorobach wieku dziecięcego” – wyjaśnia.
Napisz do autorki: karolina.palys@natemat.pl