"Gorszy sort"! hop! hop! hop! '"Gorszy sort"... – ten i inne okrzyki prezydent Bydgoszczy Rafał Bruski, podnosił na sobotniej manifestacji KOD. Wydaje się też, że Roman Giertych zainicjował nową modę na podskakiwanie, bo nasz bohater poszedł w jego ślady. Tak efektowna, medialna akcja nie mogła się nie zakończyć polityczną awanturą – kilku polityków PiS już zdążyło wyrazić swoje oburzenie. I przy okazji poinformować Bydgoszczan, że mogą srogo pożałować postępowania swego włodarza...
– Każdy ma prawo protestować, ale dziwne, że w demonstracji bierze udział prezydent Bydgoszczy. To nieodpowiedzialne zachowanie, bo może nam znacząco utrudnić walkę o bydgoskie sprawy – stwierdził Łukasz Schreiber, poseł PiS. – Taka postawa sprawia, że protest jest niewiarygodny i ma tło polityczne – dodał radny wojewódzki, Michał Krzemkowski. – Prezydent Bydgoszczy chce się wykazać przed mieszkańcami naszego miasta doskonałą kondycją fizyczną. Umie skakać – zwrócił uwagę, już bardziej złośliwie, europoseł partii Kaczyńskiego, Kosma Złotowski.
Panowie zaprosili Bruskiego do debaty w sprawie polityki rządu. Można mieć obawy, że doprowadzi ona jedynie do eskalacji emocji i jeszcze ostrzejszego sporu. Nie wydaje się bowiem, że któraś ze stron będzie chciała ustąpić. Czy to jeszcze bardziej nie utrudni miastu walki o bydgoskie sprawy?
Zarówno Złotowski, jak Krzemkowski twierdzą, że celem debaty jest znalezienie nici porozumienia, wypracowanie kompromisu. Rozmawiając z nimi nie byłem w stanie otrzymać jasnej odpowiedzi na czym ów kompromis miałby właściwie polegać. – Prezydent nie powinien w ten sposób protestować ze względu na funkcję, jaką pełni. Na pewno nie dojdziemy do porozumienia bez debaty – powiedział europoseł.
W słowach polityków partii Kaczyńskiego najbardziej niepokoi stwierdzenie, że zachowanie Bruskiego "utrudni walkę o bydgoskie sprawy". Zapytałem Krzemkowskiego czy nie obawia się, że ich słowa wywołały lęk u ludzi, że cała sprawa odbije się negatywnie na ich mieście. – To tylko jedna wypowiedź – nie sądzę żeby mogła wywołać aż takie lęki społeczne – ocenił radny.
Nie udało mi się porozmawiać bezpośrednio z prezydentem Bruskim, by się do tego odniósł. Urzędnicy ratusza oferują tylko wysłanie pytań drogą mailową. Należy jednak wziąć pod uwagę, że Bruski przypuszczalnie doskonale wiedział co robi, biorąc udział w manifestacji. Od lat jest związany z PO, był nawet jednym z założycieli komitetu wyborczego Bronisława Komorowskiego. Nie po raz pierwszy też wszedł w zatarg z PiS.
Regionalni działacze tej formacji już wcześniej nie mieli z nim dobrych relacji. Pod koniec zeszłego roku na skutek wyroku sądu apelacyjnego PiS zostało zobowiązane do przeproszenia go w związku z upublicznianiem, nieprawdziwych zdaniem sądu, informacji o tym, że prezydent pomógł swemu bratu w uzyskaniu milionowego kontraktu.
Trzeba wziąć jeszcze jedno pod uwagę: województwo Kujawsko-Pomorskie ma nie jedno, a dwa miasta, w których znajdują się jego władze. Bydgoszcz i Toruń, których mieszkańcy niekoniecznie się lubią nawzajem. Biorąc pod uwagę kto rządzi krajem i jak dobre są stosunki władz z o. Tadeuszem Rydzykiem, przeciwnicy PiS mogą zakładać, że Toruń i tak będzie lepiej finansowany kosztem właśnie Bydgoszczy.
Bruski mógł więc dojść do przekonania, że tak naprawdę ma nic do stracenia. I tak nie cieszyłby się prawdopodobnie życzliwością władz centralnych. Biorąc udział w demonstracji może liczyć natomiast chociaż na sympatię "gorszego sortu". Należy także pamiętać o tym, że w wojewódzkich władzach większość ma Platforma, więc z tej strony zapewne też może liczyć na wsparcie dla miasta, być może także finansowe.
A co z samymi Bydgoszczanami? Nie są winni powstałemu sporowi polityków, a prawdopodobnie oberwie im się najbardziej, jeśli obawy Bruskiego są zasadne. Pozostaje im wtedy jedynie pogodzić się z tym, że przez najbliższe lata ich miasto, być może, nie będzie cieszyło się "życzliwością" władz w Warszawie.