Ta książka miała wszystko. Sensacyjną, emocjonalną i tragiczną treść, kampanię promocyjną w mediach, 16 tys. zł dotacji od internautów na druk, a nawet zaprojektowaną okładkę. Ale na razie się nie ukaże. Autorka i wydawca boją się procesów o odszkodowania ze strony sieci handlowej Żabka.
"Dekada ajentów" o dramatycznych losach sklepikarzy z Żabki miała wstrząsnąć polskim kapitalizmem. Pokazać, jak wielka firma może żerować na naiwnym zapale przedsiębiorców, by wepchnąć ich w otchłań długów. Niestety.
Trudno się dziwić oświadczeniu. Jednym z przykładów tragicznych losów ajenta Żabki było rzekome samobójstwo. Miał on skręcić samochodem wprost pod maskę nadjeżdżającego TIR-a ginąc na miejscu. Poszlakami, że nie był to wypadek, a celowe działanie, były: brak śladów hamowania i pozostawione długi, od których tylko w wypadku śmierci kupca mogła oswobodzić się jego rodzina.
Z punktu widzenia prawa raczej trudno byłoby udowodnić, że ajent Żabki targnął się na życie, bo zniszczyła mu je korporacja. Nie zostawił po sobie listu wskazującego na motywy. Mimo to Tygodnik Przegląd pisał o „serii trzech samobójstw”. W 2012 roku tygodnik "Newsweek" donosił o „stratowanych przez Żabkę”. A sama sieć stała się najbardziej hejtowanym w internecie biznesem franczyzowym.
Temat podchwyciła Joanna Jurkiewicz, socjolog z Torunia, która zebrała historie rozczarowanych ajentów. Najpierw napisała na ich podstawie pracę magisterską o wykorzystującym prace ludzi systemie franczyzowym. Materiał udało się przeredagować na książkę. Dzięki portalowi crowdfundingowemu zebrała 16,1 tys zł na wydanie. Wśród darczyńców byli nawet byli ajenci Żabek, chcący dopiec firmie.
Jurkiewicz zapowiadając wielką krytykę polskiego kapitalizmu udzieliła wywiadów m.in. serwisowi Gazeta.pl oraz "Dziennikowi Gazecie Prawnej". Oskarżyła sieć, że zamiast dać ludziom godną pracę wykorzystuje ich zapał do prowadzenia własnego biznesu. A kiedy im się nie uda, korporacja bezwzględnie windykuje długi.
Jurkiewicz sama przyznała, że nie podaje szczegółów mogących zidentyfikować rozmówców. Ich nazwisk, wieku ani nawet miast, z których pochodzą. To dla ich ochrony – tłumaczyła. Ale książka oparta na oskarżeniach anonimowych osób to niemal pewne problemy w wypadku pozwu sądowego. Stąd, pomimo początkowego entuzjazmu, pojawiły się wahania wydawcy.
Własny biznes?
Żabka to największa w Polsce sieć małych sklepów. Działają na zasadzie franczyzy. Jej popularność wśród ajentów wzięła się stąd, że wystarczy kilka tys. złotych własnych oszczędności, aby ruszyć z biznesem. Żabka zapewnia lokal, wyposażenie i towar. Ajent po przeszkoleniu zdaje egzamin, rejestruje działalność gospodarczą i rozpoczyna biznes.
Problem w tym, że rzeczywistość często rozmijała się z wyobrażeniami. Ajentom przypada kilka procent od utargu i premia za sprzedaż produktów, na których zależy sieci. Aby zarobić kilka tys. złotych miesięcznie, muszą sprzedać towar za grubo ponad 100 tys. zł. A gdzie margines na pensje sprzedawców, straty po kradzieżach? Aby konkurować z dyskontami pracują od świtu do północy, często w święta, długie weekendy, gdy inni zamykają. Jednym zdaniem - słabo opłacana harówka. Byli ajenci Żabki twierdzą, że sieć handlowa, z którą współpracowali, wpędziła ich w długi.
– Trzeba mieć uczciwych i zaufanych pracowników, którzy przykładają się do swojej pracy. Trzeba mieć punkt w dobrej lokalizacji. Trzeba umieć zapanować nad złodziejstwem. Być na każde zawołanie w dzień i w nocy. wziąć na siebie odpowiedzialność za 150-200 tys. złotych ze świadomością, że wynagrodzeniem za przepracowanie 1,5 etatu może być 2-4 tys. złotych – punktuje podstawy sukcesu ajent Żabki. To jednak problemy każdego właściciela małego osiedlowego sklepu. I dlatego w ciągu roku zamyka się w Polsce 8-10 tys. lojalnych sklepów
Żaby już rechoczą
Zarządzający siecią przygotowali się na nokautujące uderzenie. Wynajęli agencję Public Relations, a ta znalazła ajentów Żabki zadowolonych z pracy. Każdego pokrzywdzonego i sfrustrowanego sklepikarza występującego w mediach konfrontowali z zadowolonym small biznesmenem. Reklamowali się w branżowym miesięczniku Własny Biznes Franchizing.
– Oparta na rzekomo naukowej analizie praca opiera się na relacjach kilkudziesięciu osób. Łatwo rzucać oskarżenia. Jednak sieć liczy ponad 3000 sklepów, a skoro wciąż działają to znaczy, że ktoś jednak prosperuje - odrzuca oskarżenia Krzysztof Andrzejewski, prezes Żabka Polska. Dodaje, że sieć stwarza jedynie możliwości do zarabiania, nie gwarantując sukcesu. Ajent przychodzi na gotowe, a od jego pracy i zaangażowania zależy końcowy sukces.
Prezes Żabki dodaje, że firmie trudno odnieść się do treści książki. - Wiemy o niej jedynie tyle, że ma się ukazać i przedstawiać informacje bazujące na niespełna 30 anonimowych wywiadach z ajentami, które przeprowadziła... niemal 7 lat temu - mówi dalej. – Wystąpiliśmy do autorki oraz do wydawcy z prośbą o zwrócenie szczególnej uwagi na staranność i prawdziwość prezentowanych danych. Chciałabym wyraźnie podkreślić, że z naszej strony nigdy nie miała miejsca żadna próba zastraszania autorki lub wydawcy. Gdy tylko książka pojawi się na rynku i zapoznamy się z jej treścią, będziemy mogli przekazać szerszy komentarz lub podjąć dalsze kroki - dodaje.
Czy ajenci Żabek to nieporadni przedsiębiorcy czy też ofiary korporacji? Pytanie pozostaje otwarte.
Zdajemy sobie sprawę, że wydanie „Dekady ajentów” wiąże się z ryzykiem procesów cywilnych i karnych oraz dużych kar finansowych. Ekspertyza ma nam pomóc oszacować to ryzyko – spodziewamy się jej w najbliższych tygodniach. Osoby, które nie chcą dłużej czekać na publikację mogą odzyskać pieniądze wpłacone w trakcie kampanii crowdfundingowej.