Graham Ackerman, associate director w APCO Worldwide: – Nie ma drugiej takiej konferencji jak Davos. No może poza doroczną sesją Zgromadzenia Ogólnego ONZ
Graham Ackerman, associate director w APCO Worldwide: – Nie ma drugiej takiej konferencji jak Davos. No może poza doroczną sesją Zgromadzenia Ogólnego ONZ fot. archiwum własne
Reklama.
Jednym z tych sztabowców jest Graham Ackerman, associate director w APCO Worldwide, globalnej agencji PR z siedzibą w Waszyngtonie. Choć w teorii pracuje w londyńskim biurze APCO, większość czasu spędza na lotniskach lub najważniejszych światowych konferencjach: od Davos po doroczne szczyty Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW). W specjalnej rozmowie z naTemat.pl Ackerman opowiada o przygotowaniach poprzedzających forum w Davos, jak forum wygląda od kuchni oraz czym różni się od setek podobnych konferencji, na których dyskutuje się o gospodarce i ekonomii.
Typowy obrazek z Davos: kilku prezesów siedzi i na tle niebieskiej ściany [niebieski to kolor WEF, organizatora forum – przyp. red.] rozprawia o ekonomii czy polityce...
Graham Ackerman: ...i wygląda to na panel jak każdy inny. Ale nim nie jest, bo udział prezesów w panelach poprzedzają dziesiątki maili i telefonów.
Dlaczego?
Bo musimy mieć pewność, że nasz klient trafi do takiego panelu, w którym będzie mógł w pełni zaprezentować przesłanie, z którym do Davos przyjechał.

Zakładam, że podobnie jest w przypadku innych konferencji.
Nie. Dlatego że jedynie tu masz kilka tysięcy szefów firm i ministrów zgromadzonych w jednym miejscu. To znaczy, że ludzie, których powaga urzędu z reguły sprawia, że nie giną w tłumie, mogą z łatwością w takim tłumie zginąć w Davos.
logo
Typowy obrazek Forum w Davos: w jednym panelu prezydent Rwandy Paul Kagame, obok niego prezes Microsoftu Satya Nadella oraz COO Facebooka Sheryl Sandberg fot. WEF Davos TV

Podam przykład: mamy pewnego klienta rządowego. Nie mogę niestety ujawnić z jakiego kraju. W zeszłym roku nasz klient przyjechał z przełomową dla swojego rządu informacją. Chciał ją zaprezentować na Forum w Davos. Ale jak to zrobić, gdy dziesiątki innych też przyjechało w tym celu.

I jak to zrobić?
Wybrać taki czas i miejsce, by nie kolidowały z innymi wydarzeniami. Odpowiedź jest prosta. Dużo trudniej z wykonaniem, biorąc pod uwagę, ile dzieje się podczas Davos. To właśnie na tym skupiamy dużą część naszego planowania i obmyślania strategii.

Przygotowujecie się miesiącami, lądujecie w Davos i co dzieje się dalej?
I dokładnie w momencie, w którym lądujesz w Szwajcarii, wszystko się zmienia. Choć starasz się przygotować na każdą ewentualność, potem nagle okazuje się, że niezapowiedzianie John Kerry [sekretarz stanu USA – przyp. red.] postanawia zwołać konferencję prasową. I nagle spotkania, które miałeś umówione z nim lub osobami z jego otoczenia przesuwają się i zmieniają cały rozkład dnia, który mieliśmy od dawna zaplanowany. Przez jedno w sumie niewielkie wydarzenie dzieje się chaos, który trzeba jakoś opanować.

Tego chaosu nie widać na typowych obrazkach z Davos, od których zaczęliśmy rozmowę.
A na tym chaos się nie kończy. Biorąc pod uwagę nagromadzenie prezesów i przedstawicieli rządów na metr kwadratowy w Davos, ochrony i rozmaitych zastrzeżonych miejsc jest więcej niż na jakiejkolwiek innej konferencji. No może z wyjątkiem dorocznych sesji Zgromadzenia Ogólnego w Nowym Jorku. Jedynie VIP-y mają białe identyfikatory, które dają im pełen dostęp do wszystkich miejsc na Forum. Obsługa takich identyfikatorów nie ma. I często musi ostro walczyć, by móc towarzyszyć swoim klientom podczas spotkań. Coś, co na innych konferencjach jest zwykłą formalnością.
logo
Davos to nie tylko chaos i spotkania prezesów, lecz także możliwość spotkania celebrytów takich jak will.i.am, znany m.in. z grupy Black Eyed Peas fot. bit.ly/1TlulFu/Flickr/CC-BobBekian
Czym jeszcze różni się Davos od innych konferencji?
Tym, że tylko tu może dochodzić do takich sytuacji, jaka przydarzyła się nam w zeszłym roku. Szukaliśmy miejsca na telekonferencję prasową. Teren Forum był obłożony, więc postanowiliśmy zorganizować ją w okolicznych restauracjach. Długo szukaliśmy takiej, w której nie byłoby tłumów. W końcu udało się, znaleźliśmy restaurację, gdzie na wejściu powiedziano nam, że zajęty jest w niej tylko jeden stolik. Wchodzimy i faktycznie. Jeden stolik jest zajęty. Tyle, że nikt nie uprzedził nas, że będzie siedział przy nim will.I.am.
No właśnie, Davos to nie tylko panele dyskusyjne, ale też celebryci i przyjęcia.
I te przyjęcia właśnie są nie mniej ważne niż same dyskusje. To na nich często dochodzi do wysokiej rangi spotkań, nad którymi długo pracujemy. Koszty samych przyjęć często idą w setki tysięcy dolarów.
Kosztowne przyjęcia w szwajcarskim kurorcie dla prezesów zarabiających miliony. A wszystko to, żeby dyskutować o przyszłości społeczeństwa i ekonomii, w tym m.in. o poprawie losu najuboższych czy o wychodzeniu z kryzysu ekonomicznego. Czy to się nie kłóci?
Davos ma wiele twarzy oraz osoby przyjeżdżające na konferencję w różnych celach. Na Forum na przykład masowo ściągają przedstawiciele funduszy hedgingowych. Oni przyjeżdżają tu, żeby robić interesy z innymi milionerami, a nie żeby zajmować się tematyką pokoju czy rozwoju ekonomicznego.
Albo równouprawnienia, które w Davos pokazuje dobitnie: najważniejsze role w firmach wciąż pełnią głównie mężczyźni. Kobiety są w dyskusjach panelowych w mniejszości.
To prawda. Organizatorzy starają się, by to nie były wyłącznie spotkania białych mężczyzn w średnim wieku. Na przykład w tym roku niektóre firmy otrzymały wejściówki VIP-owskie dla kobiet zupełnie za darmo. Jednak mimo to procent udziału kobiet w forum w stosunku do ubiegłego roku wzrósł jedynie z 17% do 18%.
To jest problem, którym należałoby się zająć. Podobnie jak wspomniany rozdźwięk między poruszanymi tematami a obrazem milionerów w kurorcie. To może razić, szczególnie od czasów kryzysu finansowego. Forum po raz pierwszy zebrało się w 1971 r., wtedy było to kilkuset prezesów, dziś są tysiące. Zmieniła się ranga wydarzenia, zmieniają się czasy, więc obecną formułę Davos można podawać w wątpliwość. Jednego natomiast nikt nie podaje w wątpliwość: Davos jest i będzie miejscem, gdzie dochodzi do spotkań na najwyższym szczeblu i robi się biznes.

Graham Ackerman – od 2008 roku związany z APCO Worldwide, od 2014 na stanowisku associate director. Wcześniej w agencji Cohn & Wolfe. Ukończył London School of Economics oraz Uniwersytet Kalifornijski w Berkeley.