
O ile arystokratyczne rody nie są we współczesnym świecie szczególnie „na świeczniku”, o tyle wciąż kojarzą nam się z nienagannymi manierami i klasą. Zapytałam w związku z tym Andrzeja Potockiego, który nie dość, że pełnił w swojej karierze ważne funkcje publiczne, to pochodzi z jednego z najznamienitszych polskich rodów o to, kim właściwie współczesny dżentelmen jest. – To jest strasznie trudne pytanie – ocenia. – Czasy się szalenie zdemokratyzowały, w związku z czym inaczej rozumiane są kody towarzyskie i sposób współistnienia ludzi wobec siebie. Nie uważam, że zmiany następujące w świecie i w relacjach ludzkich zawsze są złe. Są różne, tak jak w każdym momencie historii – słyszę.
Po pierwsze, bycie dżentelmenem nie oznacza moim zdaniem przestrzegania form zmiany, jako pewnego zespołu zachowań określonych pisanymi, bądź niepisanymi regułami. One oczywiście są ważne, ale w rzeczywistości dżentelmena (czy też dżentelwomen) nie wyróżnia to, czy potrafi kłaść nóż i widelec prawidłowo do posiłku – to jest raczej kwestia przyzwyczajenia i pewnego zespołu zachowań wyniesionego z domu – ale relacje z innymi ludźmi. To jest moim zdaniem podstawą oceny człowieka, jeżeli chodzi o jego wychowanie i o jego umiejętności bycia w świecie.
Czasy się zmieniają i oczywistym jest, że pewne kanony funkcjonowania muszą za nimi podążać. Osobiście uważam, że podstawy bycia dżentelmenem, a co za tym idzie postępowanie według zasad savoir-vivre powinny zostać niezmienione. Ze względu na postęp i czasy należy je tylko zmodyfikować. Odnoszenie się do kobiet z szacunkiem jest jedną z podstawowych zasad dżentelmena, może być jednak odebrana jako traktowanie kobiet jako słabszą płeć, a nie w sposób równy z mężczyznami. Jak wiemy świat zmierza do równouprawnienia. Na przykład niektóre kobiety źle odbierają fakt przepuszczenia ich przez mężczyzn przodem. Na bycie dżentelmenem składa się szereg takich właśnie gestów, które czasem bywają, w niektórych krajach czy miejscach, odbierane jako coś negatywnego.
Andrzej Potocki podkreślił też inną ważną kwestię. Zwróćmy uwagę na to, jak w codziennym życiu rozmawiamy z innymi. Wszystko jest szybkie, krótkie, a korporacyjne zwyczaje od razu każą nam mówić sobie po imieniu. – Dzisiaj od razu przechodzimy na „ty”. Nawet przy niewielkim stopniu zażyłości, czy przy krótkich znajomościach. Kontaktujemy się w dużej mierze wirtualnie, więcej rozmów prowadzimy w sieci, przez telefon – słyszę. Z jednej strony jest to na pewno duży plus, szczególnie w pędzie współczesnego świata. Tylko gdzie jest tu miejsce na bycie dżentelmenem?
To jest szalenie nieeleganckie. Nie dlatego, że narusza pewne formalne zasady wychowanie, tylko dlatego że narusza prywatność tej osoby, intymność i integralność. Dżentelmenem jest ten, kto potrafi to uszanować. Kto potrafi zrozumieć, że inni ludzie mają prawo do swoich opinii.
O ile mówimy o kwestiach publicznych, o tyle kwestie prywatne wydają się być jeszcze bardziej skomplikowane. Klasyczna etykieta wciąż obowiązuje, czy może powinniśmy już od tego odejść? – Ja uważam, że obowiązuje. Pewnie z tym przekonaniem umrę. Cały czas sądzę, iż nie ma różnych kultur – kultury politycznej, kultury biznesowej, kultury prywatnej – w tym sensie, że one się od siebie nie różnią i wszystkie są pochodną jednego stylu bycia, zachowania i umiejętności budowania relacji z innymi ludźmi – ocenia Andrzej Potocki.
Okoliczności po prostu zmieniają niektóre aspekty zachowania, ale nie mogą go zmieniać całkowicie. Szef wobec podwładnej, czy też szefowa wobec podwładnego wciąż pozostają ludźmi, wciąż pozostają kobietą i mężczyzną i wciąż obowiązują ich pewne normy i reguły.
Zawsze staramy się robić dobre wrażenie, dlatego że człowiek ma w sobie poczucie potrzeby akceptacji. Problem polega na tym, w jaki sposób to czynimy. Moim zdaniem na przykład takim wyrazem rzeczywistej elegancji w kontaktach z innymi ludźmi jest to, na ile ich absorbujemy własną osobą. Czy potrafimy być raczej słuchaczami, budzić w sobie zainteresowanie tym co dotyczy innych, czy też kontakty z innymi ludźmi wykorzystujemy do tego, aby mówić o sobie. Jest to niezwykle istotny element w określaniu tego kto jest, a kto nie jest „gentle”.
Andrzej Potocki podkreśla, że osoby otwarte na innych są po prostu przyjemniejszymi rozmówcami i wytwarzają wokół siebie lepszą atmosferę. Nie sposób się z tym nie zgodzić. – Zainteresowanie inną osobą i wrażliwość na innych ludzi jest podstawą, reszta to już są tylko sporne przepisy, zasady i różnego rodzaju sztuczki – słyszymy. Z drugiej jednak strony, wiele osób ogranicza definicje dżentelmeństwa właśnie do swego rodzaju kindersztuby i uzewnętrznionych cech. – To jest pewne ułatwienie w relacjach ludzkich, ale dalej chodzi o to, żeby innym było po prostu z nami lepiej. Żeby czuli się w naszym towarzystwie bezpieczniej, sympatycznej, żeby chcieli z nami przebywać – podsumowuje mój rozmówca.
Przyjrzyjmy się jednak na wszelki wypadek regułom, bowiem nie wszystkim mogą wydawać się one oczywiste. Czy współczesny savoir vivre dla mężczyzn różni się w jakiś sposób od klasycznie postrzeganej etykiety? Rozmawiałam na ten temat z trenerką savoir vivre Kamilą Niemczurą, która przyznała, że ostatnimi czasy wiele się w tej kwestii zmienia. – Szczególnie jeśli chodzi o podział na kobietę i mężczyznę, czyli starszeństwo płci. Pytanie, czy dalej chcemy to uznawać? – słyszę.
Jeżeli chcemy to powinniśmy pamiętać o kilku ciekawych rozróżnieniach. Na przykład kiedy zapraszamy kobietę na randkę, to mężczyzna pierwszy wchodzi do restauracji, o czym często współcześnie zapominamy. Mężczyźni często przepuszczają kobiety przodem myśląc, że zachowują się bardzo elegancko. Stary zwyczaj mówi natomiast, że to mężczyzna „sprawdza teren”. Poza tym to także mężczyzna wybiera stolik, mężczyzna zajmuje się zaaranżowaniem sytuacji, kobieta tak naprawdę „przychodzi na gotowe”. Natomiast obecnie niektóre panie obrażają się, gdy odsuwa im się krzesło, gdy traktuje się je w ten sposób. Jest to rzeczywiście grząski grunt. Trzeba wiedzieć przede wszystkim z jaką kobietą ma się do czynienia.
Jednym z bardziej kontrowersyjnych tematów jest między innymi płacenie. Co mówi na to etykieta? – Na szczęście jest to wyjaśnione bardzo jasno. Płaci nie mężczyzna, ale zawsze ten, kto zaprasza. Jednak powinno to być jasne już na etapie zaproszenia, czyli zanim idziemy do restauracji. Co więcej, druga osoba nie powinna domagać się, że na przykład uregulujemy rachunek po połowie, czy zapłaci za siebie. W pewnym sensie „obrażamy” wtedy hojność osoby, która nas zaprosiła. Jeżeli mamy z tym problem zawsze możemy się zrewanżować. Po kilku dniach możemy wystosować zaproszenie z naszej strony i wówczas ta osoba powinna takie zaproszenie przyjąć – mówi w rozmowie ze mną Kamila Niemczura.
Niewątpliwie nieraz w naszych głowach wiruje: „Gdzie ci mężczyźni, prawdziwi tacy, orły, sokoły, herosy!?”. Każda z nas zapewne przynajmniej raz w życiu poważnie zastanawiała się nad otaczającymi ją mężczyznami z taką właśnie wątpliwością. Z drugiej jednak strony widzimy też coraz więcej sytuacji, w których to brakuje nam postawienia jasnych granic. Na grząski grunt wchodzimy między innymi w sytuacjach zawodowych. O ile otwierający mi drzwi samochodu przyjaciel wzbudzi we mnie pozytywne emocje, o tyle partner biznesowy przepuszczający usilnie „wszystkie piękne panie” w drzwiach raczej mnie zirytuje. Źle rozumiane dżentelmeństwo staje się zdecydowanie jego przeciwieństwem i pretekstem do niepoważnego traktowania kobiet.
Savoir vivre jest aplikowany do sfer pozazawodowych. To co jest odpowiednikiem savoir vivre’u – czyli kodeksu towarzyskiego – w sytuacji zawodowej nazywa się etykietą biznesu. Zasadnicza różnica pomiędzy nimi jest taka, że etykieta biznesu nie uznaje kryterium płci i kryterium wieku. Liczy się tylko i wyłącznie kryterium rangi, czy też miejsca w hierarchii zawodowej. W związku z tym, w biurze nie przepuszczamy kobiet w drzwiach, chyba że taka kobieta jest naszą przełożoną. Jeżeli natomiast jesteśmy kobietą i idziemy właśnie na spotkanie o pracę, a nasz potencjalny przełożony jest mężczyzną, nie oczekujmy od niego, że będzie nam otwierał drzwi. To właśnie takie zachowanie mogłoby być niegrzeczne z jego strony, gdyby traktował nas z perspektywy towarzyskiej.
Większość kobiet, z którymi rozmawiałam o współczesnych dżentelmenach, nie ukrywała, że potrzebę takich mężczyzn ma. Chcemy być zauważane, doceniane, otoczone opieką. Nawet te małe gesty, które pozornie wyszły z mody, takie jak chociażby pomoc w założeniu płaszcza, okazują się być szalenie cenne. Z drugiej jednak strony nie chcemy, aby była w tym swego rodzaju pretensjonalność i traktowanie nas jak ślicznego kwiatu, który oprócz delikatności i zewnętrznych cech, nie ma nic do zaoferowania. Biorąc pod uwagę wszystkie te rozważania, skłonna byłabym postawić przede wszystkim jedną tezę – prawdziwy dżentelmen to mężczyzna, który dokładnie wie kiedy, gdzie i jak powinien się zachować. – Zbytnie wyluzowanie nie jest dobre, jednak każdy dżentelmen powinien wiedzieć w jakim momencie poluzować i zdjąć krawat – podsumowuje Jan Lubomirski-Lanckoroński.
Napisz do autorki: katarzyna.milkowska@natemat.pl