Kto ich finansuje? Kto daje im zlecenia na prawicę? – To są MOJE pytania do tych "PSÓW" – pisze na Facebooku Krystyna Pawłowicz. Sieć Obywatelska Watchdog podpadła, bo zapytała o wydatki PiS-u na spotkanie Kaczyńskiego z Orbánem. I nieważne, że wcześniej Pawłowicz chwaliła działania organizacji. – To brak obiektywizmu, ale ocenę polityczną zostawię wyborcom Krystyny Pawłowicz – mówi Szymon Osowski, prezes organizacji.
Szymon Osowski: Tak, z dwóch powodów. Zadała dwa ważne pytania, które pokazują naszą działalność. Pierwsze dotyczy tego, co robiliśmy przez ostatnie lata, a drugie kwestii finansowych.
A odpowiada Panu również "styl" tego wpisu? Nie czujecie się obrażeni?
Czy zdarzało się już, aby ktoś nazwał was "psami"?
Nie, ale można byłoby przypisać posłance Pawłowicz upowszechnienie słowa "Watchdog", które można przetłumaczyć jako strażnik, pies pilnujący. W takim sensie nawet jest to dość trafne. Samej formy wpisu posłanki nie będę oceniał – każdy sam dobiera sobie sposób komunikacji.
Czy będziecie w dalszym ciągu domagać się ujawnienia treści rozmów Kaczyńskiego z Orbánem?
Tak, czekamy na wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, gdzie złożyliśmy skargę. Jeżeli będzie niekorzystny złożymy skargę do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Przejdziemy wszystkie instancje w Polsce, aby uzyskać dostęp do tych informacji. Jestem dobrej myśli, jeśli chodzi o wyrok.
Dlaczego uważacie, że treść tych rozmów powinna zostać ujawniona?
To jest bardzo ważna sprawa. Pod względem formalnym, to pytanie nie powinno budzić żadnych wątpliwości. Jestem zdziwiony tym, że Prawo i Sprawiedliwość, które miało już trzy postępowania dotyczące jawności, dalej brnie w taki sposób odmowy. Moim zdaniem, jeśli spotyka się dwóch przywódców partii politycznych, to domyślam się, czego dotyczyło to spotkanie i jaki może mieć wpływ na politykę zagraniczną Polski.
Na przykład czego?
Mogła pojawić się tam sprawa wspólnego frontu w ramach systemu Unii Europejskiej. Spotkanie może też mieć wpływ na politykę krajową. Nie chcę się domyślać, o czym rozmawiali – mam prawo do wiedzy, w jaki sposób politycy podejmują decyzje.
Ale Jarosław Kaczyńskie nie jest ani prezydentem, ani premierem.
Jest szefem partii Prawo i Sprawiedliwość, a one są poddane zasadzie pełnej jawności. Jeśli działał jako prezes partii, a skoro partia pokryła koszty tego spotkania to tak było, powinien mieć zakodowane, że to co robi powinno być transparentne. To jest wpisane w działalność partii politycznej. Każdy prezes partii powinien o tym pamiętać, bo każdy może o to zapytać.
A gdyby to spotkanie odbyło się na Żoliborzu w mieszkaniu prezesa?
Jeżeli spotkaliby się prywatnie, to nic nam do tego. Ale to nie było prywatne spotkanie. My nigdy nie pytaliśmy o prywatne spotkania – interesują nas tylko wydatki w sferze publicznej.
Czy po publikacji wydatków związanym z tym spotkaniem kontaktowali się z wami politycy Prawa i Sprawiedliwości?
Nie, nigdy nie mieliśmy takich sytuacji, również w czasie poprzedniego rządu. Nikt na nas nigdy nie naciskał. Mamy zasadę, że jeśli pytamy jedną partię polityczną o wydatki, to pytamy też inne. W kampanii prezydenckiej pytaliśmy o wydatki obu kandydatów. Pomagamy ludziom z każdej partii, a mamy i sprawy z każdą partią – również na poziomie lokalnym. Także z niezależnymi burmistrzami, prezydentami miast.
Przy okazji tej konkretnej sprawy macie niezłą promocję. Dziś ludzie patrzą na was.
Tak, mieliśmy okazję pokazać większej liczbie osób, w których sprawach pomagaliśmy. Chodzi o kwestie związane z kalendarzami ministrów, czy walkę o przejrzystość finansowania partii politycznych. Dużo osób zapoznaje się z działalnością naszej organizacji.
Czy to najgłośniejsza sprawa spośród tych, które ujawniacie?
Można tak powiedzieć, ale dość duży wydźwięk medialny miała akcja związana z ujawnieniem budżetu PZPN-u. Ale aż tak dużego szumu i pozytywnego poparcia nie mieliśmy.
Jak Pan myśli, dlaczego właśnie ten news tak zainteresował Polaków?
Na pewno ważna jest kwestia sytuacji w Polsce. Tak naprawdę zagrało głównie to, że nie było komunikatu po spotkaniu Kaczyńskiego z Orbanem. PiS mógł lepiej zakomunikować, czego ono dotyczyło. Jeśli coś robi się w atmosferze pewnej skrytości, to rodzą się pytania. To naturalne, że ludzie chcą wiedzieć, co robią politycy. Również forma wpisu posłanki Pawłowicz nakręciła tę sytuację.
A nie wydaje się Panu, że fakt iż PiS to partia, która chętnie wytyka innym jedzenie "ośmiorniczek" nadało dodatkowe znaczenie całej sprawie?
A tak, zapomniałem o tym. Wielokrotnie podkreślamy, że warto debatować o celowości wydatków publicznych. Prawo i Sprawiedliwość krytykowało wydatki poprzedniego rządu. Mówiło, że są za wysokie. A w tej chwili historia trochę się zmieniła, bo nie wiem czy wydatki poniesione przez PiS w czasie spotkania z Orbanem to dużo, czy mało. Ale można postawić pytanie, czy łączny wydatek na poziomie 13 tys. to jest dużo. Wydaje mi się, że może to być dużo. Nie mamy żadnego wyjaśnienia, dlaczego ten koszt był taki, a nie inny.
Nikt z PiS nie odezwał się do was, w sprawie niewyjaśnionych pytań?
Do nas nikt nie napisał i ja dalej nic nie wiem na ten temat. Wszystko wskazuje na to, że sprawa będzie wyjaśniana na sali sądowej. Wolałbym uniknąć rozprawy bo uważam, że najrozsądniejsze byłoby, gdyby Prawo i Sprawiedliwość po prostu odpowiedziało na nasz wniosek. Padło tam na przykład pytanie, kto kogo zaprosił, do kogo należała inicjatywa. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że nie możemy się tego dowiedzieć! To tak podstawowe informacje, że nie wiem, dlaczego ktoś miałby je ukrywać.
Jaki jest dla was efekt tego zamieszania?
Niektórzy pytają, czy będziemy w jakikolwiek oficjalny sposób występowali do posłanki Krystyny Pawłowicz. Nie będziemy występować, bo samy internauci wykonali fajną robotę i odpowiedzieli na jej pytania. Dostaliśmy masę pozytywnych komentarzy na Facebooku. Dostajemy też dużo wpłat od ludzi, a to jest fundamentem naszego działania.
Bo?
Bo nie jesteśmy finansowani ze środków publicznych – to rodziłoby konflikt interesów. Najważniejsze jest dla nas, aby to zwykli ludzie finansowali działalności takich organizacji, jak nasza.
Ile było tych wpłat?
Wczoraj było ich kilkadziesiąt, ale są to tylko wpłaty dokonane przez system przelewy24, a nie jesteśmy w stanie ocenić liczby bezpośrednich wpłat. Dopiero dziś po południu te pieniądze do nas dotrą.
Na co je wydacie?
Jako organizacja działająca na rzecz jawności, sami jesteśmy bardzo przejrzyści. Na naszych stronach internetowych znajdują się listy płac zatrudnionych, jakie mamy wydatki. Jeśli ktoś chce zobaczyć, jakie mamy wpływy i wydatki, posiadamy wszystkie dokumenty.
Kim są członkowie Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska?
Mamy członków i członkinie od morza po góry, od najmłodszych do seniorów. To ludzie z dużych miast i mieszkający w środku lasu. To osoby, które chcą przejrzystości i dobrego rządzenia. To ludzie, którzy utożsamiają się z naszą misją i chcą dostępu do informacji.
Czy każda partia w Polsce trafi prędzej czy później na swoje "ośmiorniczki"?
Łatwiej byłoby, gdyby partie polityczne prowadziły na swoich stronach internetowych rejestry wydatków. Jeżeli będą wiedzieć, że informacja o wydatkach pojawi się na stronie internetowej, to sami zadadzą sobie pytanie, czy wydatek który ponoszę jest uzasadniony, czy nie. O to postulujemy.