To już naprawdę przestaje być zabawne. Tak naprawdę nigdy nie było, bo uśmiech to tylko dobra mina klienta, który po raz kolejny poczuł się potraktowany przez obsługę sklepu jak złodziej. Nie tylko ochrona, lecz także obsługa sklepu nie radzą sobie ze złodziejami, a cierpimy na tym my – uczciwi klienci. Czy naprawdę macie nas za ciemną masę, na której się wyłącznie zarabia?
Historii, takich jak ta opisana przez czytelniczkę "Gazety Lubuskiej" jest wiele. Zbyt wiele. Mieszkanka Zielonej Góry i jej córka udały się do sklepu sieci Carrefour. Zebrały wszystkie potrzebne artykuły, udały się do kas, zapłaciły... i się zaczęło.
– Przechodząc z córką przez bramkę zabezpieczającą przy kasjerce uruchomił się sygnał. Podszedł do mnie pracownik ochrony. Kazał opróżnić torebkę i kieszenie kurtki – czytamy w opisuje czytelniczka Gazety.
Ochroniarze znaleźli w rzeczach klientki portfel z metką. Na nic zdały się tłumaczenia, że to kupiony kilka tygodni wcześniej prezent od teściowej. Panowie podnosili głos i straszyli policją. Wypuszczono je dopiero, gdy teściowa zatrzymanej znalazła w domu paragon i podała przez telefon numer transakcji. Sprawa się zakończyła. Niesmak i wstyd, którego musiały się najeść klientki pozostały.
Widzę cię, nie waż się nic zwinąć!
Konia z rzędem temu, kto nigdy nie poczuł się w sklepie jak złodziej. I wcale nie dlatego, że miał zamiar cokolwiek zwędzić. Sam kilka dni temu poszedłem do jednego z dużych sklepów z elektroniką. Miałem na sobie zieloną parkę, bluzę z kapturem i czapkę z daszkiem. Do tego byłem spóźniony i być może nieco szybciej niż zwykle minąłem wejściowe bramki, pewnym krokiem zmierzając do interesującego mnie działu.
Zatrzymało mnie jednak głośne "dzień dobry!", które bynajmniej nie było sympatycznym powitaniem. Odwróciłem się, zobaczyłem minę mierzącego mnie wzrokiem ochroniarza. A mina tą odczytałem tak:
To ostrzeżenie: Młody człowieku, o podejrzanym wyglądzie, pewnie naćpany (szybko idzie, kaptur) Jestem tu Ochroniarzem a ty wiedz, że widzę, jak wchodzisz do sklepu i będę ci patrzył na ręce.
Nie każde "Dzień dobry" to "DZIEŃ DOBRY". Gdy słyszymy je od gotowego do pomocy ekspedienta, jest ono miły akcentem i dostrzeżeniem konkretnego, indywidualnego klienta. Ale głośne powitanie połączone z tym, że każda butelka wina wzięta do ręki przez klienta w sklepie jest namierzana przez czujnego pracownika ochrony, staje się elementem opresji. Nie, nieszczególnie dotkliwej. Ale sprawiającej, że klient czuje się nieprzyjemnie.
Klika lat temu głośno komentowane było zachowanie ochroniarzy w Rossmannie (wiele historii można znaleźć na tym forum). Jak się okazuje, ofiarą napastliwych bodyguardów może stać się dosłownie każdy, na przykład młoda blogerka. 24-letnia Paulina opisała swoje zakupowe perypetie z nadgorliwcami.
Ma torbę? Złodziej.
Zupełnie inną dewizę zdają się mieć pracownicy ochrony, którzy wolą dmuchać na zimne. Tak też było kilka dni temu w jednej z największych galerii handlowych na warszawskim Mokotowie. Wracający z siłowni 26-letni Marcin postanowił wstąpić do sklepu elektronicznego. Szukał telewizora, a przy okazji przejrzał gry na Play Station – małe, drogie, łatwo wrzucić do torby.
– Byłem ubrany normalnie, choć nie elegancko. Adidasy, jeansy, zwykła kurtka i torba przewieszona przez ramię. Raczej nie mam podejrzanej twarzy, nie wyglądam i nie ubieram się jak typ spod ciemnej gwiazdy – relacjonuje klient sklepu.
– To niech pan przejdzie – powiedział ochroniarz, wskazując na bramki. – Po, co skoro zaraz pan kliknie pilotem i zadzwonią – odpowiedział nasz rozmówca. Zrezygnowany przeszedł, a bramki oczywiście zadzwoniły. Zadziałały oczywiście dlatego, że ochroniarze używają pilota do uruchamiania alarmu, który ma uzasadniać kontrolę w razie podejrzenia o kradzież.
Ochroniarz przeszedł ze swoją ofiarą na "ty" i raz jeszcze kazał otworzyć torbę. Były w niej przepocone ubrania po siłowni, więc jej otwarcie nie było zbyt przyjemnym doznaniem. Ale Marcin nie miał zamiaru spełniać oczekiwań sklepowej ochrony. – To co cwaniaku, dzwonimy po policję – usłyszał "złapany". I lekko zażenowany powiedział, że nie ma nic przeciwko, ale torby nie otworzy. – Trochę go zatkało i mnie puścił – wspomina.
Pamiętajmy, że ochroniarz nie ma prawa nas przeszukiwać. Może to zrobić wyłącznie policja, a on ma prawo zatrzymać nas do czasu jej przyjazdu. Ochroniarz może uprzejmie poprosić o okazanie torby, ale klient nie musi się na to zgadzać.
Wszyscy, ale to wszyscy rozumieją, że ochrona w sklepie jest niezbędna. Rozumiem też, że każdemu może zdarzyć się słabszy dzień i nie będzie tryskał humorem. Ale może warto, by było, aby menedżement sklepu częściej rozmawiał ze swoimi pracownikami. I nie o tym, jak bardzo muszą pilnować znikającego w wyniku kradzieży towaru, ale o tym, jak sprawić, by klient czuł się "zaopiekowany", a nie osaczony.
Zazwyczaj staram się to ignorować, ale czasem jest to tak chamskie gapienie się, że po prostu wychodzę ze sklepu. I teraz apel do wszystkich ochroniarzy w drogeriach: Wybaczcie, ale nie każdy wchodzi by coś ukraść. Czytaj więcej
26-letni Marcin
Klient galerii handlowej
Po jakichś pięciu minutach idę do wyjścia. Jeszcze zanim przeszedłem przez bramki, zza stanowiska wybiega do mnie ochroniarz i wali wprost: "dzień dobry, proszę otworzyć torbę". Trochę mnie zamurowało, ale byłem w średnim humorze, więc odpowiedziałem, że nie ma mowy.
26-letni Marcin
Klient galerii handlowej
Zostałem potraktowany jak złodziej, jeszcze zanim wyszedłem ze sklepu. Bez kultury, raczej z żądaniem nić prośbą. Gdybym miał to w swoim charakterze, pewnie wykłócałbym się z menadżerem. To niby małe rzeczy, ale na dobre zraziłem się do tego sklepu i specjalnie w nim nie zrobię dużych zakupów.