
Reklama.
Luca Dotti to drugi syn Audrey Hepburn i dziś pokazuje ją światu jako świetną kucharkę, afirmującą życie. – Lubiła gotować i przebywać w domu – mówi w rozmowie z PAP. – Spojrzenie na życie mojej mamy przez pryzmat kuchennego stołu, z którym wszyscy byliśmy związani, będzie interesujące nie tylko dla publiczności, lecz także dla mnie – dodaje. W książce "Audrey w domu. Wspomnienia o mojej mamie" dzieli się przepisami aktorki.
Hepburn na co dzień daleko było do gwiazdy i ikony mody. Sprawiała, że ludzie zapominali o jej zawodowych osiągnięciach, gdy siadali z nią do stołu. – Czuli się mile widziani i zrelaksowani – tłumaczy Dotti. Niewątpliwy wpływ na sposób, w jaki aktorka traktowała innych miała wojna. Hepburn przetrwała ją, choć zapłaciła swoją cenę – z powodu niedożywienia cierpiała m.in. na żółtaczkę. Nikogo jednak za to nie obwiniała. – Jedyne, co możesz uczynić w takiej sytuacji, to zmienić swoje nastawienie do tego. Możesz chować w sobie urazę albo spróbować wybaczyć i zrozumieć rzeczy, które są istotniejsze – stwierdza Dotti. Hepburn stawiała na uprzejmość i dawanie nadziei.
Sława była ostatnim, o czym myślała artystka. Jako ognia unikała życia na świeczniku, które i tak ją doganiało, często raniąc. – Słyszała – jesteś gwiazdą, ale nie jesteś piękną kobietą, musisz poprawić pewne rzeczy – wyjaśnia autor "Audrey w domu". Zaznacza, że mimo krytyki powtarzała, że najważniejsze jest to, by być szczęśliwym. – Jestem normalną osobą. Mam wiele wad i defektów. Może nie jestem z nich dumna, ale one są częścią mnie – cytuje jej słowa Dotti. – Moja mama pochodziła z pokolenia, które uważa, że za dobre rzeczy, trzeba być wdzięcznym, nie miała przekonania, że one się należą – mówi PAP.
źródło: wyborcza.pl
Napisz do autorki: karolina.blaszkiewicz@natemat.pl