Podniesienie wieku emerytalnego uderzy w kobiety – mówi prof. Magdalena Środa, z której zdaniem zupełnie nie zgadza się Barbara Labuda. Premier Donald Tusk chce, by zarówno mężczyźni, jak i kobiety na emeryturę przechodzili w wieku 67 lat. Prawo i Sprawiedliwość proponuje, by zamiast wieku emerytalnego, podnieść składki do ZUS dla najbogatszych, a PSL wnosi o szybszą emeryturę dla kobiet za każde urodzone dziecko. Ostateczny kształt reformy będzie musiał powstać ze starcia się ze sobą wielu propozycji.
Dlaczego mam przechodzić później na emeryturę, jeżeli młodsi ode mnie mogą spokojnie odpoczywać, bo poszli pracować do policji? Albo: Wyobrażasz sobie, żebym ja pracowała jeszcze 11 lat? Polacy reformy emerytalnej się boją, nie chcą jej i uważają, że jest niesprawiedliwa.
A jak byłoby sprawiedliwie? Żeby kobiety pracowały mniej, bo rodzą dzieci, a mężczyźni przechodzili na pełną emeryturę wcześniej - na przykład gdy wypracowali konkretną liczbę lat? Pozostaje jednak pytanie, czy sprawiedliwe jest oczekiwanie, że państwo będzie utrzymywać coraz większą grupę emerytów ze składek płaconych przez coraz mniejszą grupę pracowników i skąd weźmie na to brakujące pieniądze.
Wyższy wiek emerytalny dotknie wszystkich, nic więc dziwnego, że dyskusja robi się coraz bardziej gorąca. Według sondażu przeprowadzonego na zlecenie TVN24, przeciw zmianom jest aż 85 procent Polaków, którzy nie chcą pracować dłużej. Boją się. Czego? Tego, że nie znajdą pracy gdy będą starsi i zostaną bez środków do życia, gdy okaże się że z kolei młodsi wyjechali z Polski w poszukiwaniu zatrudnienia.
600 złotych zostanie w kieszeni
Wyższy wiek emerytalny to nie tylko gigantyczne oszczędności dla państwowej kasy i o 3 miliony mniej emerytów w 2050 roku, ale też wyższe „zarobki” po zakończeniu kariery. Według raportu Instytutu Badań Strukturalnych, dzięki podniesieniu wieku emerytalnego za 13 lat średnia nowa emerytura będzie wyższa o około 600 złotych niż gdyby nie było zmian. Dużo mniejsza będzie kwota, której brakuje w ZUS na emerytury i którą musi dokładać budżet. Gdyby każdy Polak miał złożyć się na zasypanie dziury w systemie emerytalnym, w 2025 roku taka składka wynosiłaby około 1800 złotych. Dzięki zmianie momentu przejścia na emeryturę, może to być nawet pół tysiąca złotych mniej.
Ekonomiści podkreślają, że samo podniesienie wieku emerytalnego nie wystarczy – należałoby zmienić przepisy dotyczące zatrudniania osób starszych, wprowadzić bon opiekuńczy i zacząć inaczej finansować urzędy pracy. Wtedy mogłoby się okazać, że znalezienie pracy przez osoby starsze nie jest takie trudne. Zdaniem dr. Macieja Bukowskiego, wbrew powszechnej opinii im wyższy będzie wiek emerytalny, tym większa część osób powyżej 55. roku życia będzie pracować. Mało tego, nie wpłynie to na zatrudnienie młodych Polaków – wiek emerytalny nie ma związku z bezrobociem wśród młodych. Jest ono bowiem ściśle związane z ogólną stopą bezrobocia. Pokazuje to fakt, że wzrost zatrudnienia osób starszych w Unii Europejskiej w latach 2000-2010 nie wpłynął na zmniejszenie liczby miejsc pracy dla młodych pracowników. – O swoją przyszłość nie powinny, zdaniem Bukowskiego, martwić się kobiety, które są lepiej wykształcone i generalnie lepiej radzą sobie na rynku pracy - a to właśnie ich w największej mierze dotknie podwyższenie wieku emerytalnego.
Skala oszczędności
Za środki, które zostaną w państwowej kasie dzięki reformie, za 3 lata można by zbudować około 16 Centrów Nauki Kopernik i zapewnić przez pół roku całodobową opiekę dla pół miliona starszych osób w Polsce. Oszczędności dla budżetu będą z roku na rok większe - już w roku 2025 wystarczyłyby na kupno prawie 8 tysięcy tomografów, albo zbudowanie 48 Centrów Kopernika. Starczyłyby na półtora roku opieki nad najstarszymi. Albo na 6 lat przez które zapewniono by 3 posiłki dziennie najbiedniejszym uczniom w Polsce, czy ponad dwa lata funkcjonowania Uniwersytetu Harvarda.
Zdaniem Jeremiego Mordasewicza z PKPP Lewiatan, w ciągu najbliższych 10 lat o półtora miliona spadnie w Polsce liczba osób w wieku produkcyjnym - Nie siejmy więc paniki, że w związku z późniejszym przechodzeniem na emeryturę, więcej osób pozostanie bez pracy. - Polacy muszą pracować dłużej, bo z każdym rokiem rośnie liczba emerytów, a spada liczba pracujących, z każdym rokiem coraz mniej Polaków pracuje na emerytury dla coraz większej rzeszy tych niepracujących.
petru: jak nie będziemy reformować, skończymy jak włosi
Cała planowana reforma rodzi wiele pytań, na które postanowiliśmy odpowiedzieć razem z dr. Maciejem Bukowskim z Instytutu Badań Strukturalnych.
1. Czy po reformie będzie praca dla 50–latka?
Maciej Bukowski: Nie ma się czego obawiać. Wystarczy popatrzeć na statystyki. W krajach, w których jest najwyższy wiek emerytalny, jest też najwyższe zatrudnienie. Dokładnie ta sama zasady dotyczy zatrudniania osób 55 plus. Najlepszym dowodem jest zniesienie wcześniejszych emerytur w 2009 roku. Tyle złego miało się wydarzyć i nic. Bezrobocie osób starszych w wyniku tej zmiany nie wzrosło, a zatrudnienie podniosło się bardzo wyraźnie. Teraz będzie dokładnie tak samo. 55 plus to grupa bardzo nisko zagrożona bezrobociem i nie ma się czego obawiać. Dodatkowo trzeba pamiętać, że do 2030 r. zmiany demograficzne spowodują, że rynek pracy stanie się rynkiem pracownika i to pracodawcy będą mieli problem ze znalezieniem rąk do pracy. Łącznie do 2030 r. w porównaniu do 2011 r. z rynku pracy zniknie 600 tys. osób, a do 2040 – 1,5 mln.
2. Czy pracowanie do 67. roku życia będzie na siły i możliwości kobiet?
Żyjemy coraz dłużej, prowadzimy inny tryb życia, zdrowiej się odżywiamy, medycyna robi stale postępy. Inny mamy podział obowiązków domowych i inne obciążenia pracami domowymi. Zmienia się też charakter pracy, coraz mniej jest to praca fizyczna. Kobiety zresztą żyją dłużej niż mężczyźni i są od nich zdrowsze. Za to krócej pracują i podbierają emerytury dłużej. Obecnie największa część życia Polek przypada na emeryturę a nie na życie zawodowe. A to bezpośrednio przekłada się na to, że kobiety mają po prostu niższe świadczenie. Trzeba pamiętać, że sześćdziesięcioletnia Polka ma dziś przed sobą ponad 3,5 roku życia więcej niż w roku 1990 miała jej starsza o dwadzieścia lat poprzedniczka. Dzięki temu może oczekiwać ponad 23 lat emerytury, zamiast 20 jak było to na początku lat 1990. Za dziesięć lat okres ten wydłuży się do 24 lat.
3. Czy wyższy wiek emerytalny zabierze miejsca pracy młodym?
Po pierwsze, jak mówiłem, zmiany demograficznie spowodują, że rynek pracy się zmieni, w efekcie będzie brakować rąk do pracy. Po drugie, przykłady innych krajów pokazują, że wzrost zatrudnienia osób 50 plus w latach 2000-2010 nie spowodował spadku zatrudnienia ludzi młodych. Po trzecie, odsetek bezrobocia wśród ludzi, którzy jeszcze nie podjęli pierwszej pracy zawsze jest większy. Młodych bez pracy zwykle jest ok. 2,5 razy więcej niż wynosi ogólna krajowa stopa bezrobocia. To ogólnoświatowa prawidłowość. Skala bezrobocia zależy od gospodarki, od tego, czy jest dynamiczna, zdolna do adaptacji, innowacyjna. A nie od liczby osób na rynku pracy.
4. Czy rząd powinien dać Polakom możliwość wyboru, w jakim wieku chcą przejść na emeryturę?
Nie jest to dobry pomysł. Nasza awersja do ryzyka powoduje, że ludzie wolą przejść na emeryturę tak szybko, jak to możliwe. Oznacza to, że bez podniesienia wieku emerytalnego liczba emerytów gwałtownie wzrośnie.
5. Czy nie lepiej, by 65-letnia kobieta zajmowała się wnukami?
Po pierwsze, trzeba pamiętać, że ta zmiana w całości obejmie kobiety, które mają dziś 38 lat i mniej i niekoniecznie w wieku 65 lat będą chciał być włożone w kierat zajmowania się wnukami. Po drugie, jeśli chodzi o wpływ np. na zwiększenie dzietności wśród Polek to najważniejszy jest rozwój opieki instytucjonalnej nad małymi dziećmi, m.in. większa dostępność do żłobków i przedszkoli. Najwyższą dzietność mają nie te kraje, w których zaangażowane babć w opiekę jest najwyższe, ale te, w których opieka instytucjonalna jest najlepiej rozwinięta.
6. Jakie działania powinno podjąć państwo, by złagodzić społeczne efekty podniesienia wieku emerytalnego?
Nie powinno się tworzyć specjalnych programów skierowanych do szerokich grup, typu kobiety, starsi, młodzi. Najważniejsza jest gospodarka. Rząd powinien skupić się na stwarzaniu warunków do ich rozwoju, promowaniu pracy, inwestowania i oszczędzania. Wielomiliardowe kwoty, które pojawią się w budżecie dzięki podniesieniu wieku będzie można wydać na realizowanie wielu naszych narodowych ambicji. Powinny być wykorzystane na modernizację gospodarki, a nie na działania osłonowe w klasycznym tego słowa znaczeniu. Gdyby propozycje rządowe weszły w życie już w 2020 roku udałoby nam się zaoszczędzić ok. 16 miliardów złotych rocznie. Odpowiada to kosztom budowy 500 kilometrów autostrad rocznie.